Wieczorem rozmawiałem z Queirozem...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Lud rozmawiał głośno, nawoływał się, śpiewał, chwilami wybuchał śmiechem nad jakimś dowcipnym słowem, które przesyłano sobie z rzędu do rzędu, i...
»
— Ale dlaczego? Czyż ludzie tutaj nie rozmawiają o wschodzie? Trudno mi w to uwierzyć!— Ostatnio przybył do Lormtu spragniony wiedzy młody...
»
Będziecie nazywali mnie Camille i będziecie rozmawiali tylko ze mną...
»
Birch otrzymał prekluzję i zmienił swój fach w 1881 roku, niemniej nigdy nie rozmawiał na ten temat, jeżeli tylko mógł go uniknąć...
»
własności konsultant potrafi szybko obmyślić nowy sposób przedstawienia korzyści produktu trafiający do klienta, z którym właśnie rozmawia...
»
Kiedy więc King robiąc któregoś wieczoru rundkę po restauracjach i klubach trafił na * MacIntosh, jego córkę, psa i dwoje innych ludzi, spożywających późną...
»
Do wieczora uprzątnęli półkolisty teren wokół kominka, odkrywając w trakcie pracy dwa łóżka, kilkanaście krzeseł i solidny stół...
»
– A o czym rozmawiali? – zapytał Julien w kłębach tytoniowego dymu...
»
- Kto zabił Gavina?- Rozmawiamy prywatnie? - zapytał Voyles...
»
Udając się na należy być ubranym wyjściowo (nie wieczoro- wo) aby czuć się swobodnie i wyglądać elegancko...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Uważa, że Luandę będzie im trudno zdobyć, bo cała ludność stanie do walki, musieliby zdecydować się na wielką rzeź, a świat może tego nie zaakceptować. Ale potem sam zaczął mieć wątpliwości: zresztą, czyja wiem? Swiatjest stąd tak daleko.
Ruiz poleciał samolotem do Porto Amboim, zawiózł grupę saperów i skrzynki dynamitu. Mają wysadzić wszystkie mosty na rzece Cuvo, która przecina drogę między Benguelą i Luandą. Jeżeli zdążą.
O północy odezwała się Warszawa.
w ciagl ostatniej doby - nadawałem - sytuacja w angoli PRZYBRAŁA DRAMAT\CZNY OBRÓT. WOJSKA 1'OLLDMOWO-
AFRYKAŃSKIE WSPIERANE PRZEZ ODDZIAŁY NAJEMNIKÓW l FNLA ORAZ UNITA ZAJELY BENGUELE, DRUGIE PO LUANDZIE MIASTO ANGOLI. WOJSKA Th W SILE DWÓCH KOLUMN PANCERNYCH POSUWAJĄ SIE NADAL W Kit RUNKU STOLICY, W KTÓREJ PRZYSTĄPIONO JUZ DO ORGANIZOWANIA OBRONY MIASTA. WEDŁUG NTE-POTW IERDZONYCH JESZCZE INFORMACJI, KTÓRE NAPŁYNĘŁY TU W OSTATNIEJ CHWILI, JEDNA Z TYCH KOLUMN ZAJELA NOYO RE-DONDO I ZNAJDUJE SIE O PIĘĆSET KILOMETRÓW NA POŁUDNIE OD LUANDY. JEŻELI NIE UDA SIE ZATRZYMAĆ TYCH WOJSK NA LINII RZEKI CUYO, MOGĄ ONE DOTRZEĆ NA PRZEDPOLA LUANDY W CIĄGU NAJBLIŻSZYCH DWÓCH DNI. OCZEKUJE SIE, ZE MOZĘ WÓWCZAS NASTĄPIĆ JEDNOCZESNY ATAK Z PÓŁNOCY I POŁUDNIA, ZGODNIE Z PLANEM ORANGE, KTÓRY PRZEWIDUJE ZAJĘCIE STOLICY PRZED 10 LISTOPADA, CO RÓWNAŁOBY SIE POLITYCZNEJ I MILITARNEJ LIKWIDACJI MPLA, PRZYNAJMNIEJ NA NAJBLIŻSZY OKRES END ITEM
KOCHANI, ŁĄCZCIE SIE ZE MNA ZA 7 GODZ BO TERAZ JUZ BEDA DECYDOWAĆ GODZINY OK?'.'
TAK, OCZYWIŚCIE, DZKB
TKS BYE BYE
DOBRANOC
wtorek, 4 listopada (nerwy, nerwy)
Wstałem o trzeciej w nocy, żeby spokojnie przygotować komentarz dia PAP. Ledwie jednak zszedłem na dół do recepcji i uruchomiłem telex, kiedy weszło pięciu drabów z automatami i prosto do mnie: siedzieć, nie ruszać się. Obudzili Felixa. który spał na kanapie jak kamień, i zażądali listy gości hotelowych. Będą robić rewizję i wszystkich zawiozą na policję, na przesłuchanie. Wróg jest wewnątrz miasta, w tej dzielnicy, w tym hotelu. Piąta kolumna. Infiltracja. Zwieźli na dół kilkuna-
stu przerażonych, zaspanych ludzi. Żadne perswazje nie miały sensu. Nie wolno mówić! wołał najważniejszy trzymając pistolet w górze, tak jak sędziowie startowi na zawodach lekkoatletycznych. Lepiej byś. braciszku. wyżywał się na froncie, chciałem mu powiedzieć. Czekaliśmy dalej, ale jak zwykle nawaliła organizacja, samochód, którym mieli nas zawieźć na policję-nic przyjeżdżał. Nad ranem zjawił się Almeyda, odpowiedzialny za prasę w MPLA. Kazał nas wypuśeić, a tamtym powiedział, żeby poszli. Ludzie rozchodzili się zgnębieni i wyczerpani. Każdy mógł przyjść z pistoletem, terroryzować hotel, robić, eo chce.
Na froncie północnym panuje spokój. Czekają, aż tamci z południa podciągną bliżej. Wtedy uderzą z dwóch stron jednocześnie. Jeszcze w tym tygodniu, może j utro.
Komunikaty radiowe wzywają ludność do. obrony miasta. W tej decydującej godzinie. Nic może zabraknąć.
Cały dzień obraduje kierownictwo MPLA.
Podobno pomoc czeka w Brazzaville i w Kabindzie. ale nie może dotrzeć do Luandy, ponieważ lotnisko i port są do przyszłego poniedziałku (10 listopada) w rękach wojsk portugalskich. Do przyszłego poniedziałku Angola jest formalnie częścią terytorium Portugalii, jej zamorską prowincją, a tym samym częścią obszaru NATO. Trzeba więc wytrwać do przyszłego tygodnia. A jeżeli będzie za późno? Jeżeli oddziały portugalskie uderzą nagle w samej Luandzie, zaatakują Angolańczyków? (istnieje obawa, że część jednostek, dowodzona przez prawicowych oficerów, złamie zasadę neutralności i zacznie działać na własną rękę). Rozchodzi się plotka, że już aresztowali prezydenta Neto. Powstaje panika. Nie sposób połapać siew sytuacji. Zupełny brak wiadomości z frontu południowego. Gdzie są tamci? Zatrzymali się? Jadą? Ciągle daleko? Już na przedmieściach? Lu-
dzie potracili głowy. Wpadam do pokoju i widzę, że dona Cartagina sama spakowała moją walizkę. A gdzie wycinki z gazet, które zbierałem trzy miesiące, mój naj-większy skarb? Gdzie wycinki? Wrzuciła do klozetu i spuściła wodę (pech chciał, że tego dnia Ribeiro naprawił pompy i była woda).
Rozchodzi się wiadomość, że MPLA ogłosi niepodległość przed czasem - dzisiaj albo jutro - licząc, że Angola zostanie natychmiast uznana przez kraje zaprzyjaźnione, które będą traktować lotnisko i port jako suwerenne terytorium nowego państwa. Chodzi o dostęp do Luandy. W tej chwili jest decydujące, aby otworzyć miasto, które jest otoczone na lądzie i nie można do niego dotrzeć ani od morza, ani z powietrza.
A jeżeli pomoc nie przyjdzie w porę? Szturm na Lu-andę. Mimo bohaterskiej obrony mieszkańców miasta, przeważające siły nieprzyjaciela itd. Kto pierwszy wejdzie? Ci z południa czy FNLA? Ci z FNLA - okrutne wojsko. Praktykują kanibalizm. Jeszcze kilka dni temu nie wierzyłem. Ale przed tygodniem pojechałem z grupą miejscowych dziennikarzy do Lucali. czterysta kilometrów na wschód od Luandy. Dzień wcześniej Lucala została odbita z rąk jednostki FNLA, która wycofała się do Samba Caju, miasteczka położonego siedemdziesiąt kilometrów na północ od Lucali. Jechaliśmy z oddziałem ścigającym efenelowców. Siedemdziesiąt kilometrów strasznych widoków. Na całej trasie w tej gęsto zaludnionej okolicy ani jednego żywego człowieka, ani jednego ocalałego domu. Wszyscy ludzie wymordowani, wszystkie wsie spalone. Tamci, cofając się, niszczyli po drodze wszelki ślad życia. Głowy kobiet rzucone w przydrożną trawę. Zwłoki, z których wycięli serca i wątroby. Od połowy trasy jechałem z zamkniętymi oczami. W pewnym momencie w naszym samochodzie podniesione głosy. Otworzyłem oczy: w martwej, spalonej wsi.przed spalonym barem siedziały przy stoliku dwie małpy. Wpatrywały się w nas przez chwilę, a potem czmychnęły w krzaki.
Dostać się w ręce pijanych kanibali - ponura śmierć. Ich spocone twarze, zmętniały wzrok, to, jak krzyczą, jak przystawiają lufę ubawieni, że wprawili swoją ofiarę w paniczne drżenie. Lepiej o tym nie myśleć.
Wieczorem comandante Ju-Ju odczytuje przez radio swój codzienny komunikat o sytuacji na frontach. Bardzo optymistyczny. Denerwujące to. Rzeczywistość wygląda fatalnie, połowa kraju jest w rękach przeciwnika, a z tego, co mówi Ju-Ju. wynika, że odnoszą same zwycięstwa.
NIE PRZYJMOWAĆ RZECZYWISTOŚCI
DO WIADOMOŚCI

Powered by MyScript