- Nie przypuszczam, abyś miał tu gdzieś coś do jedzenia? - spytał żałośnie Podarek. Jego żołądek zawiadomił go, że zdecydowanie nadeszła pora kolacji. Belgarath uniósł wzrok znad pergaminu, który właśnie wyłowił spod jednego z łóżek. - Co takiego? A tak, prawie zapomniałem. Złożymy wizytę bliźniakom. Na pewno coś się tam u nich pichci. - Czy wiedzą o tym, że przyjdziemy? - To nieistotne, Podarku. Musisz się nauczyć, że do tego właśnie służą przyjaciele - aby ich wykorzystywać. Jeśli chcesz bez wysiłku przejść przez życie, to zapamiętaj naczelną zasadę: gdy wszystko inne zawiedzie, zwróć się do przyjaciół i rodziny. Bliźniaczy czarodzieje, Beltira i Belkira, byli zachwyceni ich widokiem, tym zaś, co pichcili, okazał się doskonały gulasz, co najmniej tak smaczny, jak produkty kuchni Polgary. Kiedy Podarek wyraził taką opinię, Belgarath spojrzał na niego z rozbawieniem. - Jak myślisz, kto ją nauczył gotować? - spytał. Dopiero po kilkunastu dniach, kiedy sprzątanie wieży Belgaratha doszło do etapu, w którym posadzka po raz pierwszy od ładnych paru wieków weszła w bliższy kontakt z wodą, odwiedził ich Beldin. - Co robicie? - zapytał ostro brudny, niekształtny garbus. Beldin był bardzo niski, odziany w postrzępione szmaty i pokrzywiony niczym dębowy pieniek. Miał splątane włosy i zmierzwioną brodę, całą jego postać zaś pokrywały przyczepione tu i ówdzie śmiecie, gałązki i źdźbła trawy. - To tylko niewielkie sprzątanie - wyjaśnił Belgarath. Wyglądał na lekko zmieszanego. - Po co? I tak się z powrotem zabrudzi. - Przybysz spojrzał na kilka bardzo starych kości, leżących przy półkolistej ścianie. - To, co naprawdę powinieneś zrobić, to poszukać na podłodze surowców na bulion. - Czy przyszedłeś z wizytą, czy po to, by mi dogadywać? - Zobaczyłem, że z komina leci dym. Chciałem sprawdzić, czy ktoś tu jest, czy też wszystkie te śmieci samoistnie zajęły się ogniem. Podarek wiedział, że Belgarath i Beldin naprawdę się lubią, a słowne potyczki stanowią ich ulubiony rodzaj rozrywki. Przysłuchując się rozmowie nie przerywał sprzątania. - Chcesz trochę ale? - spytał Belgarath. - Nie, jeśli ty je warzyłeś - odparł bezceremonialnie gość. - Można by sądzić, że ktoś, kto wypił tak wiele, jak ty, powinien nauczyć się wreszcie, jak warzyć porządne piwo. - Ostatnia porcja nie była taka zła - zaprotestował Belgarath. - Pijałem już zgniłą wodę, która smakowała lepiej. - Nie obawiaj się. Pożyczyłem tę beczułkę od bliźniaków. - Czy wiedzieli, że ją pożyczasz? - Co za różnica? I tak zawsze wszystkim się dzielimy. Jedna z krzaczastych brwi Beldina powędrowała do góry. - Oni dzielą się jedzeniem i napojem, a ty pragnieniem i apetytem. Rzeczywiście, coś w tym chyba jest. - Oczywiście, że tak. - Belgarath odwrócił się z pełnym bólu spojrzeniem. - Podarku, czy naprawdę musisz to robić? Chłopiec uniósł wzrok znad kamiennych płyt, które z zapałem szorował. - Przeszkadza ci to? - Jasne, że tak. Czy nie wiesz, że upieranie się przy pracy, kiedy ja odpoczywani, jest okropnie niegrzeczne? - Postaram się to zapamiętać. Jak sadzisz, ile czasu zabierze ci odpoczynek? - Po prostu odłóż szczotkę, Podarku. Ten kawałek podłogi był brudny przez kilkanaście stuleci. Dzień czy dwa nie sprawi mu większej różnicy. - Bardzo przypomina Belgariona, prawda? - Beldin rozwalił się wygodnie na jednym z krzeseł obok kominka. - Prawdopodobnie ma to coś wspólnego z wpływem, jaki wywiera na nich Polgara - zgodził się Belgarath, nalewając z beczułki dwa kufle ale. - Ta kobieta pozostawia swoje piętno na każdym chłopcu, jakiego spotyka. Staram się jednak jak mogę, by złagodzić wpływ zaszczepionych przez nią przesądów. - Spojrzał ponuro na Podarka. - Ten tutaj jest chyba bystrzejszy niż Garion, ale brak mu jego zamiłowania do przygód - i jest stanowczo za grzeczny. - Bez wątpienia uda ci się to zmienić. Belgarath usadowił się na drugim krześle i podsunął nogi bliżej ognia. - Co porabiałeś? - spytał garbusa. - Nie widziałem cię od ślubu Gariona.
|