Wtem, kiedy tak stali w mękach niepewności, zaszedł mały wypadek, który wywołał u wszystkich prawdziwy dreszcz sensacji...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
SZEŚĆ ŚWIATÓW CYKLICZNEJ EGZYSTENCJIWedług nauk buddyjskich, istnieje sześć światów (loka*) egzystencji, w których przebywają wszystkie...
»
Ze wzglêdu na rodzaj podmiotu, który jest zwi¹zany terminem:- terminy wi¹¿¹ce organy procesowe;- terminy wi¹¿¹ce strony b¹dŸ innych uczestników procesu...
»
Tworząc kod obsługi zasad biznesowych dobrą praktyką jest tworzenie funkcji obsługi wszystkich zasad...
»
każdy zauważył, że nie wszystkie powierzchnie są płaskie! Można tworzyć przybliżenia takich powierzchni, stosując płaskie wielokąty, ale...
»
Wejrzyj na mnie, broń mnie od zasadzek nieprzyjaciół widzialnych i niewidzialnych, wspomagaj mnie we wszystkich moich potrzebach, pocieszaj w cierpieniach mego...
»
Dlatego marzyła, żeby żyć wiecznie w legendzie, jak Ans-set, i zadała sobie wiele trudu, żeby dowiedzieć się o nim wszystkiego, co tylko możliwe...
»
 Z tego wszystkiego wyÅ‚ania siÄ™ inny interesujÄ…cy problem: w jaki sposób wyzwania - takie jak rozlew krwi, rewolucja czy inny wstrzÄ…s - pomagajÄ… nam...
»
Silne stronyDo silnych stron firmy NETKOM mających wpływ na wybór strategii działania zaliczyć trzeba przede wszystkim:szeroki asortyment usług; firma...
»
obowi¹zuj¹cego w zakresie nie uregulowanym lub niedostatecznie uregulowanym przez prawamiejscowe, który zarazem stapia³ koncepcje prawa rzymskiego i prawa...
»
16|98|Kiedy recytujesz Koran, to szukaj ucieczki u Boga przed szatanem przekletym!16|99|Nie ma on bowiem zadnej wladzy nad tymi, którzy uwierzyli i którzy ufaja...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Oto bowiem w drzwiach kancelarii milicjanci zderzyli się z panem Misiakiem, profesorem historii, popularnie zwanym Alcybiadesem. Rozległ się nieprzyjemny chrzęst i coś białego wypadło z pakunku.
— Najmocniej przepraszam... — pan Misiak uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ zakÅ‚opotany. PoprawiÅ‚ okulary na krótkowzrocznych oczach, schyliÅ‚ siÄ™ i podniósÅ‚ z podÅ‚ogi zgubÄ™. ChciaÅ‚ wÅ‚aÅ›nie podać jÄ… porucznikowi Praksie, kiedy zorientowaÅ‚ siÄ™ nagle, że trzyma w dÅ‚oni rÄ™kÄ™ szkieletu. DrgnÄ…Å‚ jak oparzony. Z ust wydarÅ‚ mu siÄ™ krótki okrzyk. KoÅ›cista rÄ™ka wypadÅ‚a mu ze zdrÄ™twiaÅ‚ych palców i z gÅ‚uchym stukotem rozsypaÅ‚a siÄ™ po podÅ‚odze.
Alcybiades cofnął się i ocierając odruchowo dłonie o spodnie patrzył z wyrzutem na milicjantów, jakby zrobili mu brzydki kawał.
Szmer przerażenia rozszedł się po korytarzu. Kilku malców z piskiem zrejterowało na tyły. Reszta stała w osłupieniu, z wytrzeszczonymi ze strachu oczyma i z otwartymi szeroko ustami, przyglądając się milicjantom, którzy z zimną krwią zbierali kości do gazety. Ostatnią kapral Trzynoga schował do kieszeni, po czym obaj z porucznikiem zniknęli za drzwiami kancelarii.
Dopiero teraz wśród bractwa na korytarzu podniósł się wielki wrzask. W kilka sekund wiadomość o strasznej zawartości pakunku obiegła całą szkołę, budząc wszędzie zrozumiałą sensację i grozę. Pod kancelarią gromadzili się uczniowie wszystkich klas, głośno i krzykliwie komentując wypadek. Krążyły makabryczne pogłoski o morderstwie popełnionym w suterenach szkoły, o wykopaniu szkieletu w czasie robót kanalizacyjnych na sąsiedniej ulicy. Ogólnie jednak przeważała opinia, że przyniesiony szkielet jest szkieletem niejakiego Kolasińskiego z ósmej, który uciekł ze szkoły dwa tygodnie temu i po którym wszelki ślad zaginął.
Pan Misiak nie starał się nawet przeciwdziałać temu zamieszaniu, sam będąc przejęty do głębi swoją niesamowitą przygodą. Biedak wciąż jeszcze nie mógł przyjść do siebie i ocierając z obrzydzeniem ręce dreptał w kółko drobnymi kroczkami, powtarzając bez przerwy:
— CoÅ› takiego, panie dzieju, coÅ› takiego!
Wreszcie zauważywszy woźnego Grzesińskiego, który z rękami założonymi do tyłu stał przy ścianie, uchwycił go gwałtownie za ramię.
— Panie GrzesiÅ„ski, widziaÅ‚ pan coÅ› takiego?! Milicja szkielet przyniosÅ‚a — oblizywaÅ‚ nerwowo wargi.
Grzesiński machnął ręką i rzekł z filozoficznym spokojem:
— Ucznie, proszÄ™ pana profesora, do wszystkiego sÄ… zdolni.
— Co też GrzesiÅ„ski gada!
— A gadam.
— GrzesiÅ„ski w to wierzy?
Grzesiński wzruszył ramionami. Co takie rzeczy Grzesińskiemu mówić. Może ta nowa woźna Więckowska ma jeszcze jakie złudzenia, ale gdy się, jak Grzesiński, od trzydziestu lat jest woźnym, już nic nie jest dziwne. Wszystko jest możliwe w szkole. Nawet milicja i kościotrupy, i morderstwo. Czemu nie? Tak, Grzesiński już się dawno przestał czemukolwiek dziwić.
* * *
Tymczasem tłum pod kancelarią gęstniał. Nawet piłkarze z dziesiątej przybiegli zaalarmowani z boiska. Przepychali się teraz gwałtownie przez tłum malców, którzy rozstępowali się przed nimi z należnym respektem. Na czele z piłką w ręce szedł przywódca dziesiątaków, Macięg, o którym krążyły wieści, że jest szefem tajnego związku racjonalizatorów nauki, fabrykującego masowo najlepsze ściągawki na terenie szkoły.
— Co to za draka? — zapytaÅ‚ stanÄ…wszy pod drzwiami kancelarii.
— Milicja w szkole!
— Trupa przywieźli!
— OwiniÄ™tego w gazety!
Wyjaśnienia posypały się jak z rękawa.
— Åšwieżego? — zapytaÅ‚ rzeczowo MaciÄ™g.
— Nie, już koÅ›ci widać.
— Co takiego?! — osÅ‚upiaÅ‚ MaciÄ™g.
— Nie sÅ‚uchajcie, kolego — wtrÄ…ciÅ‚ Kicki z ósmej — to nie byÅ‚ trup, ale szkielet. Stary szkielet ludzki.
— Szkielet? — MaciÄ™g zagwizdaÅ‚ zdumiony.
W tym samym momencie za drzwiami rozległ się przeraźliwy krzyk kobiecy i z kancelarii zaczęły dochodzić odgłosy rumoru i zamieszania, a potem nagle drzwi otworzyły się gwałtownie i stanął w nich zdenerwowany dyrektor.
— Panie GrzesiÅ„ski, prÄ™dko po lekarza szkolnego. Pani Kalina zasÅ‚abÅ‚a... A to, co za zgromadzenie?! — zmierzyÅ‚ gniewnym wzrokiem tÅ‚oczÄ…cych siÄ™ chÅ‚opców. — Marsz mi zaraz do klas i oczekiwać w ciszy na nauczycieli. Panie kolego Misiak — zwróciÅ‚ siÄ™ z wyrzutem do Alcybiadesa, który wciąż oszoÅ‚omiony podpieraÅ‚ Å›cianÄ™. — Jak pan może dopuÅ›cić do czegoÅ› podobnego! MÅ‚odzież podsÅ‚uchuje pod drzwiami. Pan bÄ™dzie Å‚askaw zająć siÄ™ mÅ‚odzieżą. Należy przeciwdziaÅ‚ać niezdrowej sensacji.
Profesor Misiak wyciągnął ręce przed siebie i słabym głosem zaczął wzywać chłopców do opuszczenia korytarza. Miało to jednak taki skutek jak przemowa do bałwanów morskich, aby zechciały usunąć się z drogi. Chłopcy spędzeni z jednego kąta korytarza gromadzili się w drugim. Wreszcie widząc, że pan Misiak zdany jest wyłącznie na własne siły, zrobili sztuczny tłok i niby niechcący przycisnęli historyka do ściany.
* * *
Gdy zaalarmowani krzykiem nauczyciele wypadli z kancelarii, zobaczyli już tylko jedno wielkie kłębowisko ciał.
— Co siÄ™ tu dzieje? Gdzie jest pan Misiak? — jÄ™knÄ…Å‚ dyrektor.
— Tu jestem... — rozlegÅ‚ siÄ™ sÅ‚aby gÅ‚os z kÄ…ta.
Ujrzano bladą łysinę i wystraszone oczy historyka. Rozpłaszczony na ścianie, resztkami sił usiłował powstrzymać napierającą na niego ciżbę.

Powered by MyScript