Wzięła podsunięty jej arkusz papieru i ołówek i, jak ją proszono, zanotowała wszystkie dane...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
SZEŚĆ ŚWIATÓW CYKLICZNEJ EGZYSTENCJIWedług nauk buddyjskich, istnieje sześć światów (loka*) egzystencji, w których przebywają wszystkie...
»
wszystkim, dał mu przeto taką kurę, na którą, kiedy zawołać: – Kurko, kurko! znieś mi złote jajko! – w istocie złote znosiła jajko...
»
Tworząc kod obsługi zasad biznesowych dobrą praktyką jest tworzenie funkcji obsługi wszystkich zasad...
»
każdy zauważył, że nie wszystkie powierzchnie są płaskie! Można tworzyć przybliżenia takich powierzchni, stosując płaskie wielokąty, ale...
»
Wejrzyj na mnie, broń mnie od zasadzek nieprzyjaciół widzialnych i niewidzialnych, wspomagaj mnie we wszystkich moich potrzebach, pocieszaj w cierpieniach mego...
»
Dlatego marzyła, żeby żyć wiecznie w legendzie, jak Ans-set, i zadała sobie wiele trudu, żeby dowiedzieć się o nim wszystkiego, co tylko możliwe...
»
 Z tego wszystkiego wyłania się inny interesujący problem: w jaki sposób wyzwania - takie jak rozlew krwi, rewolucja czy inny wstrząs - pomagają nam...
»
Silne stronyDo silnych stron firmy NETKOM mających wpływ na wybór strategii działania zaliczyć trzeba przede wszystkim:szeroki asortyment usług; firma...
»
Zawsze, gdy wracała od swej siostry Nesty, mieszkającej w San Francisco, liczyła z okna samolotu wszystkie te turkusowe baseny pływackie, które zdobiły Dolinę,...
»
— Wszystko w porządku? — Jane podeszła szybko, przed fotelem Adriana, do łóżka męża...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


— Czy była pani kiedykolwiek w Ameryce, mademoiselle?
— Nie. Kiedyś prawie. Miałam tam jechać z niesprawną damą, ale w ostatniej chwili podróż odwołano. Szalenie żałowałam. Amerykanie są bardzo życzliwi. Ofiarowują wiele pieniędzy na ufundowanie szkół i szpitali. Są niezwykle praktyczni.
— Czy może słyszała pani o porwaniu w rodzinie Armstrongów?
— Nie, a co to było?
Poirot wyjaśnił jej.
Greta Ohlsson spłonęła gniewem. Pod wpływem wzburzenia trząsł się jej żółtawy kok.
— Że też na świecie istnieją tacy ludzie rodem z piekieł! To wystawia na próbę naszą wiarę. Biedna matka. Na myśl o niej kroi mi się serce.
Sympatyczna Szwedka wyszła z rozognioną twarzą, z oczami pełnymi łez.
Poirot zapisywał coś pracowicie na kartce papieru.
— Cóż tam notujesz, mój przyjacielu? — spytał monsieur Bouc.
— Mon cher, chlubię się tym, że jestem porządny i systematyczny. Robię więc tabelkę chronologii wydarzeń.
Skończył pisanie i wręczył Boucowi kartkę.
 
9.15 Pociąg wyjeżdża z Belgradu,
około 9.40 Kamerdyner wychodzi od Ratchetta przygotowując mu uprzednio środek nasenny.
około 10.00 MacQueen wychodzi od Ratchetta
około 10.40 Greta Ohlsson widzi Ratchetta po raz ostatni (Notabene: Nie spał — czytał książkę).
0.10 Pociąg rusza z Vincovci (opóźniony).
0.30 Pociąg wpada w zaspy śnieżne.
0.37 Dzwonek z przedziału Ratchetta. Pod drzwi przychodzi konduktor. Ratchett mówi: „Ce n’est rien. Je me suis trompé”.
około 1.17 Pani Hubbard wydaje się, że w jej przedziale jest jakiś mężczyzna. Dzwoni na konduktora.
 
Monsieur Bouc kiwnął aprobująco głową.
— Nadzwyczaj przejrzyste — stwierdził.
— Czy nie rzuca ci się w oczy nic niezwykłego?
— Nie, wydaje mi się to całkiem proste i jasne. Bezsprzecznie morderstwo popełniono o 1.15. Wskazuje na to dowód w postaci zegarka, a pasuje opowieść pani Hubbard. Na mój rozum, mogę się domyślać, kim był morderca. Twierdzę, przyjacielu, że był nim ten wielki Włoch. Przybył z Ameryki, z Chicago. Pamiętaj, że bronią Włochów jest nóż, a zadał nim nie jeden, a wiele ciosów.
— To prawda.
— Nie ulega więc wątpliwości takie rozwiązanie zagadki. Bez dwóch zdań, on i Ratchett wspólnie dokonywali porwań. Cassetti to włoskie nazwisko. Jakimś sposobem Ratchettowi udało się, jak to mówią, przechytrzyć go. Włoch go wytropił, wpierw zasypał listami pełnymi pogróżek i wreszcie w tak brutalny sposób dopełnił zemsty. To całkiem proste.
Poirot potrząsnął z powątpiewaniem głową.
— Obawiam się, że wcale nie takie proste — mruknął.
— Ja jestem jednak przekonany, że taka jest prawda — oświadczył monsieur Bouc coraz bardziej oczarowany wysnutą przez siebie teorią.
— A co z kamerdynerem, którego bolały zęby i który przysięgał, że Włoch w ogóle nie opuszczał przedziału?
— No tak, to pewna komplikacja. Poirot zamrugał oczami.
— Owszem, denerwująca. Na nieszczęście dla twojej teorii, a na szczęście dla naszego włoskiego przyjaciela, akurat wtedy właśnie kamerdynera Ratchetta zabolały zęby.
— Wszystko da się jakoś wytłumaczyć — orzekł monsieur Bouc z doskonałą pewnością swego.
Poirot znowu potrząsnął głową.
— Nie, to wcale nie takie proste — mruknął powtórnie.
 
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ZEZNANIE ROSYJSKIEJ KSIĘŻNEJ
 
— Posłuchajmy, co Pierre Michel ma nam do powiedzenia na temat guzika — zaproponował Poirot.
Po raz drugi wezwano konduktora Wagon Lit. Spojrzał na nich pytająco.
— Monsieur Bouc odchrząknął.
— Michel — powiedział. — To jest guzik od pańskiego munduru. Znaleziono go w przedziale Amerykanki. Co pan ma do powiedzenia na ten temat?
Dłonie konduktora automatycznie powędrowały do kurtki uniformu.
— Nie brakuje mi żadnego guzika, monsieur — stwierdził. — To jakaś pomyłka.
— Bardzo dziwne.
— Nie potrafię tego wytłumaczyć, monsieur.
Konduktor wyglądał na zdumionego, ale w najmniejszym stopniu nie okazywał poczucia winy czy zmieszania.
Monsieur Bouc odezwał się znaczącym tonem:
— Biorąc pod uwagę okoliczności, w których znaleziono ten guzik, wydaje się całkiem oczywiste, że zgubił go ten sam człowiek, który ubiegłej nocy buszował po apartamencie pani Hubbard, kiedy zaczęła naciskać dzwonek.
— Ależ tam nikogo nie było. Ta dama musiała sobie to wszystko wyśnić.
— Niczego sobie nie wyśniła, Michel. Zabójca Ratchetta naprawdę tamtędy przeszedł… i zgubił ten oto guzik.
Kiedy znaczenie słów monsieur Bouca dotarło do Pierre’a Michela, zapłonął świętym oburzeniem.

Powered by MyScript