Słońce osiadło czerwienią na czubkach drzew. - Jeśli jeszcze kiedyś spróbujesz to robić bez lepszego światła... - warknęła, wygrażając pięścią w stronę Thoma. - Już prawie zmierzcha! - Jak mniemam - powiedział mężczyzna, unosząc krzaczastą brew - życzyłabyś sobie, bym ominął ten element pokazu, kiedy to ja mani przewiązane oczy. Żartował oczywiście. Na pewno żartował. - Jak sobie życzysz, Nano. Od tej pory wyłącznie w jak najlepszym świetle. Dopiero kiedy odmaszerowała, gniewnie furkocząc spódnicami, dotarło do niej, że właściwie zgodziła się robić te głupie rzeczy. Dała to do zrozumienia w każdym razie. Będą starali się ją do tego zmusić; to było równie pewne jak zachód słońca tego wieczora. "Głupia, głupia, głupia kobieta!" Polana, na której oni - albo Thom, przynajmniej, oby sczezł razem z Luką! - odbywali ćwiczenia - znajdowała się w pewnej odległości od obozowiska rozbitego przy drodze wiodącej na północ. Bez wątpienia Luca nie chciał, by zwierzęta się spłoszyły, gdyby Thom wbił któryś z noży w jej serce. Ten człowiek prawdopodobnie nakarmiłby jej trupem lwy. Chciał, żeby nosiła tę suknię wyłącznie dlatego, by podpatrywać to, czego nie miała zamiaru pokazywać nikomu prócz Lana, a niech by on też sczezł, taki sam uparty, głupi mężczyzna. Żałowała, że go tutaj nie ma, bo by mu to powiedziała. Żałowała, że go tutaj nie ma, bo miałaby wtedy pewność, że nic mu nie grozi. Zerwała pierzastą łodygę uschłego psiego fenkuła i jęła nią niczym biczem ścinać korony chwastów, które wybijały przez dywan uschłych liści. Wedle słów Elayne ostatniej nocy Egwene donosiła o walkach w Cairhien, o utarczkach z bandytami, z Cairhienianami, którzy w każdym Aielu dopatrywali się wroga, z udziałem andorańskich żołnierzy, którzy z kolei usiłowali zagarnąć Tron Słońca dla Morgase. Lan brał w tym udział; za każdym razem, kiedy Moiraine spuszczała go z oka, najwyraźniej udawało mu się wplątać w wojowanie, jakby potrafił wyczuć na odległość, gdzie się toczy bój. Nynaeve nigdy przedtem nie przyszło do głowy, że kiedyś zapragnie, by Aes Sedai trzymała Lana na krótkiej smyczy u swego boku. Tego ranka Elayne była nadal poruszona obecnością żołnierzy jej matki w Cairhien, tym, że walczyli z Aielami Randa, Nynaeve natomiast przejmowała się bandytami. Wedle słów Egwene, jeśli ktoś mógł zidentyfikować skradzioną rzecz w posiadaniu bandyty, jeśli ktoś mógł przysiąc, że widział takiego, jak kogoś zabija albo pali choćby szopę, to Rand by go powiesił. Nie dotykał sznura własnymi rękoma, ale to było to samo, i Egwene twierdziła, że patrzył na wszystkie egzekucje z twarzą zimną i twardą niczym głaz. Całkiem do niego niepodobne. Był przecież łagodnym chłopcem. Cokolwiek się z nim stało w Pustkowiu, wpłynęło na niego bardzo niekorzystnie.
|