“On

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Babillo słuchał...
»
- Przepraszam, generale, ale chyba się nie zrozumieliśmy...
»
‼Dlaczego nie lubimy biznesmenów? Dlaczego postaci takie jak Janusz Palikot, przedsiębiorca z branży alkoholi i książek, patron Roku Gombrowiczowskiego,...
»
 M MAGNEZ (MG)Pierwiastek o właściwościach zasadowych - alkaliczny...
»
One of the most important secondary characters is Bart’s TV hero, Krusty the Clown (voiced by Castellaneta), who is featured in a number of episodes, beginning with...
»
- Których zniszczę...
»
– W takim razie nici z umowy...
»
SZEŚĆ ŚWIATÓW CYKLICZNEJ EGZYSTENCJIWedług nauk buddyjskich, istnieje sześć światów (loka*) egzystencji, w których przebywają wszystkie...
»
- Nie przejmuj się, Williamie - rzekł...
»
‼pudle" przekazuje się przyrząd rywalowi, który w tym samym porządku usiłuje nadrobić zaległości lub wysunąć się naprzód...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

.. na Pana Słońca, on mówi jak dorosły! Już nie zacho­wuje się jak przestraszone dziecko! Nareszcie wygląda na swój prawdziwy wiek!”
Nie odezwał się; jednak bardzo ucieszyło go to odkrycie - według niego An'desha zmienił się na lepsze.
Można się zastanawiać, jak Śpiew Ognia zareaguje na nowo zdobytą przez podopiecznego niezależność - zauważył Altra mimochodem. O tym samym pomyślał w tej chwili Karal.
Cóż. nic się na to nie poradzi. Śpiew Ognia będzie musiał się z tym pogodzić, czy mu się to spodoba czy nie. Według Karala nie była to chwilowa zmiana; Śpiew Ognia potrzebował czasu, by ją rozpoznać i przyzwyczaić się do nowego An'deshy.
Albo nie - dodał Altra. Karal wymierzył mu w myśli ostrego kuksańca. Czasem chciałoby się zachować kilka myśli dla siebie!
- Zawiadomię resztę, że rano mamy się spotkać - powie­dział, wstając. - Wrócę dopiero, jak ich znajdę. Nie czekajcie na mnie.
I nie zostawiając im czasu na odpowiedź, zszedł po schodach. Ale czy mu się wydawało czy dosłyszał słowa An'deshy: “nie będziemy czekali” - i jego śmiech?
 
Następnego dnia rano inżynierowie ograniczyli liczbę miejsc, w których trzeba będzie wznieść osłony, z kilku tuzinów do koniecznego minimum. Trzy z nich miały stanowić główne pun­kty obrony, a reszta miała je wspierać. W mniej ważnych punk­tach wystarczyło po kilku mistrzów magii; wszystkie one leżały w odległości kilku dni jazdy od Valdemaru.
- Mamy dostateczną liczbę magów, łącznie z magami he­roldów i posłami, aby obsadzić te stanowiska - powiedziała Elspeth, przyglądając się liście nazwisk. - To nie powinno sprawić trudności.
- Ale tutaj mogą się pojawić kłopoty. - An'desha pokazy­wał trzy najważniejsze miejsca: na północy, w sercu Puszczy Smutków, na południu, na granicy z Karsem, i na wschodzie, tam gdzie spotykały się granice Valdemaru, Karsu i Iftelu. - Falo­chrony w pierwszej chwili nie stoją zbyt pewnie; wzmacniają się dopiero po wchłonięciu części energii nadchodzącej fali. Będzie­cie potrzebować dwóch adeptów albo adepta i dwóch mistrzów na każdy z nich - do postawienia falochronu, połączenia go z dwoma innymi i wreszcie podtrzymywania aż do nadejścia burzy. - Przyjrzał się mapie i położył palec na trzecim kluczo­wym punkcie. - Ten będzie najłatwiejszy, ale zarazem najdeli­katniejszy, jak zwornik łuku; będzie wymagał od maga nie tyle mocy, ile mistrzostwa i precyzji wykonania. Magowie zaś będą musieli przebywać w pobliżu, by połączyć wszystkie konstrukcje w całość.
Elspeth skrzywiła się.
- Mamy tylko czterech adeptów - zauważyła spokojnie. - I tylko kilka dni, by ich rozlokować.
An'desha odetchnął głęboko.
- Macie dwóch adeptów, jednego adepta uzdrowiciela - i mnie.
Śpiew Ognia otworzył szeroko oczy; najwidoczniej nie miał pojęcia, o co chodzi młodemu magowi.
- Macie adepta wyspecjalizowanego w sztuce tworzenia - ciągnął An' desha.- Takiego, który kiedyś rzeczywiście tworzył żywe istoty. Teraz cała wiedza Ma'ara należy do mnie. Wiem, jak stworzyć falochrony, gdyż w pewnym sensie już to kiedyś zrobiłem. Mogę pracować z dwoma mistrzami, niekoniecznie ze Śpiewem Ognia.
Śpiew Ognia zbladł, ale nie odezwał się. Elspeth otworzyła usta, ale rozsądnie nie powiedziała nic, tylko schyliła głowę nad listą magów.
- W takim razie zastanówmy się, w jaki sposób magowie dotrą na miejsca. Z powodów oczywistych, przynajmniej dla części z was, uważam, że Śpiew Ognia i ja powinniśmy pojechać na północ. Możemy się tam dostać przez Bramę...
- Prawdopodobnie uzyskamy pomoc - wymruczał Śpiew Ognia.
Usta Elspeth drgnęły, choć Karal nie wiedział, co adept miał na myśli; widocznie żart był zrozumiały tylko dla nich dwojga.
- Hydona i ja jesssteśmy missstrzami - odezwał się Treyvan. - Mrrroczny Wiatrrr może przebyć częśść drrrogi Brramą, a przez rrresztę poleci z nami, w kosszu. Już tak podrrróżował. - Przekrzywił głowę i spojrzał na Hydonę. - Na południe więc czy na wssschód?
- Wy pójdziecie na południe.
Wszyscy podnieśli głowy, słysząc rozkazujący myślgłos. Altra wyskoczył na środek i usiadł dokładnie na zaznaczonym na mapie punkcie na wschodzie. Przyjął pozę figury; w pysku trzymał zwój zapieczętowanych pergaminów. Z wyjątkiem Śpie­wu Ognia i An'deshy wszyscy magowie wyglądali na zaskoczo­nych; Karal uświadomił sobie, że wreszcie ujrzeli ognistego kota w jego prawdziwej postaci.
- Ty i gryfy pojedziecie na południe, Mroczny Wietrze - pow­tórzył Altra. - Z powodów, których nie wolno mi ujawniać, Karal i ja będziemy towarzyszyć An'deshy na wschodzie.
- Karal i ty? - powiedziała niedowierzająco Elspeth.- Ale on nie jest magiem! Nie jest nawet posłem!
- Jest posłem - Altra położył dokumenty na stole. - Solaris podjęła decyzję. Karal zastąpi Ulricha. Jest teraz pełnoprawnym kapłanem słońca, a także kanałem przepływu energii, co Ulrich zauważył u niego, kiedy Karal był jeszcze dzieckiem. Ja jestem magiem. Karal, jeden z Towarzyszy i ja pojedziemy z An'deshą.
- To w ten sposób Ulrich dostawał dokumenty! - zawołał książę Daren. Altra nagrodził go spojrzeniem, ale nie odezwał się.
- Chwileczkę, powiedziałeś, Towarzysz. Kto jest jego heroldem? - spytała Elspeth.
- Florian nie ma jeszcze herolda. On także jest magiem i może wykorzystać Karala jako kanał przepływu mocy. Choć nie uży­wamy magii w taki sam sposób, jak ludzie, także umiemy się nią posługiwać; zastąpimy mistrzów, a Karal posłuży nam jako źród­ło energii.
Elspeth spojrzała na niego zdezorientowana.
- Ale to niemożliwe! Łamiecie wszelkie reguły!
- A kto je stworzył? - odparował kot.
Karal chrząknął.
- To jest Altra - wtrącił łagodnie. - Ognisty kot, czyli ktoś... ktoś w rodzaju awatara. Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, że w naszej komnacie znalazły się cztery ostrza przezna­czone dla Ulricha i dla mnie; Altra zniszczył dwa i odbił trzecie z nich.
Wszyscy obecni na własne oczy widzieli szybkość i śmiertel­ną moc sztylecików; teraz zaczęli spoglądać na Altrę z rosnącym szacunkiem.
- My w Karsie wolimy nie sprzeczać się z ognistymi kotami - ciągnął Karal w ciszy. - One często działają zgodnie z roz­kazami kogoś wyższego.
- Tak jak teraz - podchwycił Altra. - Mam powody, dla których powiedziałem wam to wszystko, powody, które na razie was nie dotyczą, może nigdy nie będą was dotyczyć. Przyszłość jest niepewna i wszystko się może zmienić.
“A ty przyjmujesz najbardziej tajemniczą i denerwującą po­zę” - pomyślał Karal. Altra odwrócił lekko głowę i mrugnął do niego.
Elspeth ciągle nie dawała się przekonać.
- Posłuchaj: awatar czy nie, ja nie dam sobą manipulować jak pionkiem w grze, którą...

Powered by MyScript