Jestem dobrym żołnierzem. Skinęła głową i rozchyliła usta. - Zabiłeś już kogoś? - Andre wzruszył ramionami. - Byłeś ranny? - Wywrócił oczami. - Odpowiedz mi, chłopcze! Czy choć raz wystrzeliłeś ze swojego karabinu do drugiej istoty ludzkiej? Odpowiedz mi! - Nie. - A więc co sprawia, że uważasz się za żołnierza? Pogłaskała syna po policzku. Zabolały go jej słowa. - Nigdy nie byłem nikim więcej, mamo. Zamarła. Andre poczuł, że łzy napływają mu do oczu; włożył czapkę i skierował się do drzwi. Złapała go za ramię i przyciągnęła. Cała rodzina znów przylgnęła do siebie, ale nie było już w ich uścisku radości. OKOLICE AŁDANU, SYBERIA 17 marca, 20.00 GMT (06.00 czasu lokalnego) - Musimy zrzucić ten ładunek, panno Dunn - powiedział kierowca. Zakręcił kierownicą wielkiej ciężarówki i zahamował. - Spotkamy się tu za godzinę. Kate i Woody zeskoczyli na opustoszałą ulicę zrujnowanej wioski. Wojskowa ciężarówka odjechała z rykiem silnika. Gdy znikła w oddali, zrobiło się cicho. Wokół nie było nigdzie śladu życia. Okolica sprawiała wrażenie wymarłej. - Cóż - odezwała się Kate i klepnęła się w uda. - To naprawdę ekscytujące. - Hej, sama chciałaś zejść z utartych szlaków. Trudno o bardziej zapadłą dziurę. - Mieliśmy znaleźć temat. - Rozejrzała się po pustej ulicy. Na drodze panował kompletny bezruch; nie było widać nawet zabłąkanego psa. - Więc chodźmy poszukać - oznajmił Woody i ruszył wzdłuż budynków o ciemnych oknach. Gdy Kate dogoniła go wreszcie, zapalał właśnie skręta. - Woody - upomniała go karcącym tonem. - Co znowu? - odpalił. Kate zmarszczyła brwi, widząc, jak kamerzysta zaciąga się głęboko, aż zaklęsły mu policzki. - Kim ty jesteś? - zapytał starając się nie otwierać ust, by nie wypuścić na zewnątrz drogocennego dymu. - Moją matką? - Nie podoba mi się, że mam być jedyną trzeźwą osobą w towarzystwie, kiedy dookoła szaleje cholerna wojna. - To sobie zapal - odparł Woody i wyciągnął do Kate skręta. Westchnęła i podniosła oczy do góry. Podeszła do ogródka przed odrapanym, osmalonym domem. - Gdzie idziemy? - spytała. - Nie mam pojęcia - odpowiedział Woody. Odetchnął głęboko mroźnym porannym powietrzem. Usta rozciągnęły mu się w szerokim uśmiechu. - Tu nie ma żadnego tematu - oznajmiła, rozglądając się wokoło. - Ależ jest, Kate. Tematy leżą na ulicy. - Wdrapał się na niski kamienny murek; rozpostartymi rękami łapał równowagę. Skręta trzymał między kciukiem a palcem wskazującym. - Wojska Białej Armii weszły do miasteczka, plując ogniem z karabinów. - Uniósł wyimaginowaną broń i przez chwilę naśladował odgłosy wystrzałów. - Och - jęknął z rozpaczą. - Zginęło mnóstwo ludzi. Wszędzie krew. Mnóstwo krwi. Dwie minuty o najlepszej porze masz jak w banku. A tymczasem anarchiści ze swoimi czarnymi sztandarami odpierają atak Białej Armii, robiąc wśród nich istną masakrę. Giną tysiącami. - Znowu odegrał odpowiednią scenkę. - Obie strony są wyczerpane i każda chce się poddać przeciwnikowi. W końcu postanawiają po prostu odłożyć broń i rozejść się do domów. Właśnie tutaj, Kate, w tej maleńkiej mieścinie. To tutaj miał miejsce upadek Rosji. Kate spojrzała na Woody`ego i przeniosła wzrok na rząd ubogich chat ciągnących się wzdłuż drogi. Wszystkie były wypalone i postrzelane. - Skąd wiesz, że wszystko rzeczywiście tu się zdarzyło? - zapytała. Woody wzruszył ramionami i zeskoczył z murku. - A skąd wiesz, że się tu nie zdarzyło? - Przypalił przygasłego skręta. - Jezu, Woody! - sapnęła. Przy każdym oddechu wydobywał się jej z ust biały kłąb pary. - Co według ciebie powinniśmy zrobić? Mam wziąć kamerę i nagrać twój dramatyczny monolog o wojnie domowej w Rosji? I wtedy usłyszeli stukot przejeżdżającego pociągu. Oboje równocześnie spojrzeli w kierunku, z którego dochodził hałas. Kate przeszła przez podwórko opuszczonego domu aż do skraju zaśnieżonych zarośli rozciągających się na tyłach zabudowań. Woody podreptał za nią. Kiedy jechali tu dostawczą ciężarówką, trasa prowadziła wzdłuż linii kolejowej ciągnącej się na zachód od portu Wanin. Podczas pięciogodzinnej jazdy minęli pięć niewiarygodnie długich składów. Ale dźwięki, które teraz słyszeli, były inne. Pociąg zatrzymywał się. - Chodź - rzuciła Kate i nie czekając, pobrnęła przez wysoki śnieg. - Hej, Kate - zawołał z tyłu Woody. Odwróciła się. - Nie jestem przekonany, czy to dobry pomysł.
|