Światła, światła, światła... Darman czuł się tak, jakby wyglądał w To była płyta z korpusu astromechanicznego robota typu R5. Sądząc po kolorze nocy przez okna Tipoca City, mając za plecami zapalone lampy i odbijające światło lakieru, automat stanowił własność Republiki.
ściany refektarza. Widział tyle pomieszanych obrazów, że nie potrafił skupić spojrzenia
„Zbliżają się".
na tym, co znajdowało się poza odpornymi na wichury szybami.
Kimkolwiek byli, Etain miała nadzieję, że wyszli cało z katastrofy.
Po jakimś czasie jednak się przyzwyczaił. I to szybciej niż myślał. Przełomową chwilą był poranek, kiedy wszyscy członkowie Drużyn Kilo i Delta pierwszy raz ko-Darman wiedział, że pokonując teren w dzień, bardzo ryzykuje. Jego sytuacji nie rzystali z projekcyjnych wyświetlaczy w polu widzenia komandosów podczas szkolenia poprawiała także prawa noga, która reagowała silnym bólem, ilekroć usiłował powie-z użyciem ostrej amunicji. Ci, którzy nie przywykli do nich wystarczająco szybko, po rzyć jej chociaż część ciężaru ciała i plecaka.
prostu nie wrócili z tych ćwiczeń. Darman nauczył się widzieć, a równocześnie nie Zmagając się z bólem, dwie godziny wygrzebywał płytki dołek w gąszczu krza-widzieć. Nieustannie uświadamiał sobie stan wszystkich wyświetlaczy, które mówiły ków mniej więcej sto metrów od czegoś w rodzaju polnej drogi. Tempo jego pracy Janko5
Janko5
47
Karen Traviss
Komandosi Republiki – BezpoÅ›redni kontakt
48
mu, kiedy jego systemy uzbrojenia się ładują czy pancerz nie uległ rozszczelnieniu i co Kompan zabitego Weequaya puścił się biegiem w kierunku kępy krzaków. Postą-
dzieje się wokół niego.
pił wyjątkowo głupio, skoro nie miał pojęcia, co się przydarzyło jego towarzyszowi.
Na razie koncentrował się wyłącznie na patrzeniu w głąb tunelu, okolonego seg-Prawdopodobnie obaj mieli zbyt długo do czynienia z potulnymi farmerami i zacho-mentami kojącego niebieskiego koloru. Podświetlony obszar pojawiał się, ilekroć zapa-wywali się nieporadnie jak nowicjusze. Drugi Weequay popełnił taki sam błąd jak nowały optymalne warunki do oddania strzału. Wyświetlacz pokazywał także informa-pierwszy: wyciągnął blaster.
cje dotyczące odległości, parametrów otoczenia i zestawy innych opcji. Darman mógł z Darman wymierzył lufę karabinu w jego głowę i niemal odruchowo dał ognia.
nich korzystać nawet podświadomie. Widział tylko cel.
Weequay potknął się i nie wydając krzyku, rozciągnął się jak długi. Leżał nieruchomo, Nagle usłyszał jakieś dźwięki i automatycznie napiął mięśnie. Rozpoznał czyjeś a z jego głowy sączyły się strużki dymu.
głosy. Rozmawiający zbliżali się do niego z prawej strony, ale po chwili przystanęli.
- Bardzo sprytnie, nie ma co - westchnął komandos tylko po to, żeby usłyszeć wła-Leżał absolutnie nieruchomo. Wkrótce głosy zaczęły się znów zbliżać i w polu sny głos. Musiał opuścić kryjówkę i ukryć ciało drugiego przeciwnika. Nie mógł zo-widzenia pojawili się dwaj Weequayowie. Szli bardzo wolno, co zdecydowanie nie stawić go na widoku, bo zbyt rzucałoby się w oczy. Uważnie nasłuchując, odczekał
podobało się Damianowi, i z niezwykłą uwagą przyglądali się poboczom polnej drogi.
jeszcze kilka minut, po czym nieporadnie wstał i kuśtykając, wyszedł na otwartą przeW pewnej chwili jeden przystanął i wbił spojrzenie w grunt. Sądząc po gwałtownych strzeń.
ruchach rąk, był podniecony.
Poczuł zapach gotowanego mięsa. Zaciągnął zwłoki Weequaya w głąb krzaków.
Chwilę później ten sam Weequay uniósł głowę, wyciągnął blasterowy pistolet i ru-Dopiero wówczas się zorientował, co przyciągnęło uwagę pierwszego Weequaya: sze-szył w stronę kryjówki komandosa.
roka ścieżka z odciskami łap małych zwierząt. A więc kryjówkę komandosa zdradziły W żadnym razie nie mógł mnie dostrzec, pomyślał Darman. Wykonałem kryjówkę ciekawskie gdany. Darman poczłapał ponownie w głąb krzaków, oderwał gałąź i bar-i zamaskowałem ją zgodnie z instrukcjami. Zatroszczyłem się o wszystko. Nie ma żad-dzo starannie pozacierał wszystkie ślady.
nych odbić światła, żadnego ruchu, żadnych zapachów... niczego.
„Nie marnuj, to nie będziesz potrzebował" - mawiał sierżant Skirata. Obu Weequ-Mimo to Weequay szedł dalej prosto w kierunku kępy krzaków. Znieruchomiał
ayom nie były już potrzebne wibroostrza ani blastery. Czując, że tempo uderzeń jego dopiero dziesięć metrów od Darmana i zaczął się rozglądać, jakby zgubił ślad. Wkrótce serca wraca do normy, Darman przetrząsnął kieszenie obu nieboszczyków w poszuki-jednak podjął wędrówkę na nowo.
|