Sekciarze zacieśnili krąg i czekali. Jedna z kobiet na kocu przyniosła nagiemu człowiekowi spodnie i buty. Zaczął protestować, potrząsając spoconą głową, ale w końcu dał za wygraną i się ubrał. Bracia patrzyli w milczeniu, jak cała czwórka zwinęła koce, spakowała bagaże i zebrała się do marszu. Dopiero wtedy krąg rozstąpił się, ale tylko na tyle, żeby pozwolić im przejść. 20 Mieszkańcy miasteczka plotkowali następnego dnia o pikniku letników. Dwóch kilkunastoletnich chłopców podglądało orgię i jej przedwczesne przerwanie przez wyznawców sekty. Alan spędził nerwowe popołudnie, aż wreszcie brak wymownych spojrzeń w jego kierunku przekonał go, że nie zostali z Ellen zauważeni. Ponieważ była mowa o seksie grupowym oraz o ludziach z miasta, całe wydarzenie wzbudzało śmiech i odciągało uwagę mieszkańców od sprawy najścia na kościół. Niektórzy porównywali obydwa incydenty i doszli do wniosku, że niepokoją ich one z tych samych powodów - wyznawcy sekty działali zazwyczaj jak jeden mąż, robili co im się tylko podobało, byli całkowicie zdeterminowani, by osiągnąć swoje cele. Co nowego zrobią? Jakie narzucą sobie granice? Czy będą coraz zuchwalsi? Doktor zaczynał się zastanawiać, czy nie powinny zostać podjęte jakieś działania przeciwko sekcie. Nie bardzo wiedział jakie, ale coś mówiło mu, że mieszkańcy powinni się bronić. Dlatego podziałał na niego tego wieczora telefon od Franka Bissela, który poprosił, żeby przyszedł do pokoju Ellen w motelu. Bissel przywitał go serdecznie. Był ubrany całkowicie na czarno, od obcisłego puloweru aż po sięgające do kostek buty. Ellen siedziała na łóżku. Uśmiechnęła się do Springera i klepnęła w materac na znak, żeby usiadł koło niej. Na łóżku leżał pas używany przez monterów napowietrznych linii telefonicznych. Do pasa przyczepione były: zwinięta nylonowa lina, nożyce do cięcia drutu, trzy pary kajdanków, czarna, plastikowa latarka, również plastikowa litrowa butelka z przezroczystym płynem i krótka maczeta. Doktor wyjął ją z pochwy - klinga miała matowy szary kolor i była ostra jak brzytwa. - Na zarośla - wyjaśnił Bissel - nie na ludzi. - Czy to próba kostiumowa? - zapytał Springer. Frank uśmiechnął się nieznacznie. Wyglądał na skoncentrowanego. - Chłopak jest u nich z całą pewnością. Wiem, jak się tam dostać i wyjść, dzięki tobie. Wynająłem dom w Utica na moją sesję przywracającą normalne myślenie. - A więc to dzisiaj - odezwał się Alan. Wiedział, że mówi głupoty, ale nie mógł się powstrzymać. Trudno było mu uwierzyć, że to działo się naprawdę, że ten miły, misiowaty facet w średnim wieku ma zamiar wkraść się na teren zakładu, ześlizgnąć się po linie, i założyć kajdanki chłopakowi, któremu, jak uważał jego ojciec, zrobiono pranie mózgu. - Alanie - powiedziała Ellen - Chcę cię prosić o wielką przysługę. - Złapała zimnymi palcami za jego nadgarstek, aż przeszedł go dreszcz; wtopiła w niego płonący wzrok. - Jaką? - zapytał. - O pieniądze. Frank chce tysiąc dolarów za odnalezienie Rose. Mam tylko sześćset. Bissel spojrzał na Springera. - Człowiek, którego syna szukam, płaci mi dziesięć tysięcy. Jestem prawie bez grosza, Alanie. Pieniądze przechodzą przez moich prawników jak ziarno przez gęś. Samochód ma na liczniku już sto tysięcy kilometrów. Nie stać mnie na robienie przysług. - Tysiąc dolarów, to już brzmi jak przysługa - odparł doktor. Bissel wzruszył ramionami. - Przykro mi, że to nie może być za darmo. - Nie mam przy sobie takiej sumy. Frank uspokoił go: - Nie martw się tym. Ellen może dać mi czek, jeżeli pożyczysz jej pieniędzy na jego pokrycie. Jeżeli nie odnajdę jej siostry, podrę go i wyślę Elen kawałki. - Zwrócę ci pieniądze - zapewniła Ellen. - Pokryję go - obiecał Springer, myśląc o tym, że zrobiłby to nawet wtedy, gdyby nie uprawiali seksu i zastanawiał się, czy po to właśnie go sprowokowała. Ścisnęła przegub jego dłoni. - Dziękuję ci, Alanie. Tak bardzo ci dziękuję. Wypisała czek, a Bissel wsunął go do kieszeni.
|