Bernard wstał...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Ów największy Memnóg wstał i tak mi powiedział:— Czcigodny ojcze, wiemy dobrze, że będziemy potępieni i męczeni do końca świata, i...
»
Jérôme ponownie wstał i przesiadł się na puste miejsce między dwoma zajętymi, sądząc, że nareszcie będzie miał spokój...
»
mógłby zawołać „Pieniądze!”, po czym wstał, podszedł do łóżka i delikatnie zba-dał Mattowi puls...
»
Wstał, ukłonił nam się grzecznie i zniknął w drzwiach, prowadzących do sąsiedniego pokoju...
»
Następny ranek, 10 sierpnia, wstał gorący i parny...
»
Devin nic nie powiedział...
»
trembecki stanisław, poezje wybrane Tu więc na mnie czekałeś, o Charonie chytry! Ani trackiego wieszcza nie mam z sobą cytry, Ani Sybilla złotej...
»
running of a SQL script, include "WHENEVER SQLERROR EXIT SQL...
»
– Czy możesz przysiąc, że to nie twoja sprawka, Morgiano?Spojrzałam jej prosto w oczy...
»
T R  E ﶱﶰ cluster of powerful myths surrounding them and reputation of darnel must therefore be attributed to...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

- Oczywiście... Nie zatrzymuję cię, jeśli masz coś do roboty. Dziękuję za zwrot przecinaka. - Odwrócił się w stronę jadalni i zawołał głośno: - Hej tam, chcecie się pożegnać z Jerrym?! Wychodzi. - Pernak i Jay czekali przy drzwiach na Jean i Marie.
- Idziesz? - spytała Jean Pernaka.
- Robota sama się nie zrobi. Po drodze zatrzymam się w Jersey, obejrzeć jak tam jego lokomotywa.
- Ach, ta lokomotywa! - Jean spojrzała na syna. - Znowu nad nią pracujesz?
- Może jeszcze przez parę godzin.
- No to nie siedź tym razem przez pół nocy, dobrze? - A do Pernaka: - Uważaj, Jerry. Dziękuję za wizytę. Kłaniaj się Ewie i przypomnij jej, że już znowu czas na wspólny obiad. W zeszłą niedzielę po kościele mówiła, że zatelefonuje do mnie w tej sprawie, ale nie zadzwoniła.
- Przypomnę jej - obiecał Pernak. - Gotów, Jay? No to w drogę.
Pernak czarne jak smoła włosy nosił krótko przystrzyżone, był mocno zbudowany i miał ruchliwą twarz, która zawsze fascynowała Jaya nieograniczoną możliwością przybierania różnych wyrazów. W szkole Jaya Pernak miał serię wykładów z fizyki i zdobył popularność, zarówno przez umiejętność zabawienia słuchaczy, jak przez doskonałą znajomość tematów. Umiał je przekazywać pasjo­nująco, wtrącając zaskakujące uwagi o tym, co się dzieje wewnątrz czarnych dziur; o łamigłówkach związanych z pierwszymi minutami istnienia wszechświata czy fantastycznych domysłach na temat życia w skręconych czasoprzestrzeniach o niezwykłej geometrii. Kiedyś pokazał grafy Feynmana, ukazujące cząstki elementarne jako linie przecięcia n - wymiarowego wszechświata z continuum dwuwymiarowym, którego jedna oś reprezentowała przestrzeń, a druga czas. Matematycznie i teoretycznie cząstka poruszająca się w przód po osi czasu była nieodróżnialna od swej antycząstki, poruszającej się wstecznie. Pernak zaś postawił słuchaczy wobec oszałamiającej hipotezy, że w całym wszechświecie być może istnieje jeden tylko elektron - powielający się nieustannie - biegnąc w czasie w przód jako elektron i powracając w przeciwczasie jako pozyton. To przynajmniej, podkreślił Pernak, wyjaśniałoby fakt, że wszystkie one mają taki sam ładunek i masę, czego dotychczas nikt nie potrafił wytłumaczyć w bardziej zadawalający sposób.
Pernak szedł zadziwiająco długimi jak na swój wzrost krokami i Jay musiał się śpieszyć, by nie zostawać w tyle. Podążali wzdłuż gęsto zamieszkanych, ale sprawiających wrażenie izolowanych dzięki pomysłowemu układowi krzyżujących się tarasów, bloków mieszkalnych segmentu Maryland.
Już po chwili Pernak zaczął opowiadać o zmianach fazowych w prawach fizyki i ich przejawianiu się jaka proces ewolucji. Jedną z zalet Pernaka było zdaniem Jaya to, że trzymał się zawsze tematu i nie obciążał go moralizowaniem ani nieproszonymi radami dorosłego człowieka. Chłopiec nie był pewien, czy taka postawa wynikała ze skrywanej niewiary w skuteczność moralizatorstwa, czy też Pernak był po prostu zdania, że należy pilnować własnego nosa. Nigdy nie zdobył się jednak na postawienie fizykowi takiego pytania.
Doszli do stacji kapsuł pasażerskich i stanęli na peronie, gdzie już czekało cztery czy pięć osób. Parę z nich było sąsiadami, pozdrowili Jaya skinieniem głowy. Najbliższa kapsuła okólna wzdłuż Pierścienia miała nadjechać za minutę z sekundami. Jay i Pernak zatrzymali się przed plakatem wyborczym, ukazującym surowe i arystokratyczne rysy Howarda Kalensa, obejmującego opiekuńczym spojrzeniem łaskawego, choć powściągliwego bóstwa planetę Chiron. Hasło było krótkie: POKÓJ I JEDNOŚĆ.
- Traktuj to jak zmiany fazowe, które opisują przejścia między stanem stałym, ciekłym i gazowym - rzekł Pernak. - Prawa dla gazów sprawdzają się tylko w pewnym ograniczonym zakresie. Jeśli będziesz próbował ekstrapolować je zbyt daleko, otrzymasz zwariowane wyniki, w rodzaju objętości osiągającej wartość zerową, i tak dalej. W rzeczywistości nie może to nastąpić, ponieważ gaz przechodzi w ciecz, zanim osiągnie się tę granicę. A wtedy występują zachowania inne jakościowo, z nowymi, własnymi prawami.
- Mówi pan, że ewolucja jest serią zmian tego typu?

Powered by MyScript