– Czyż żałujesz swej kuzynce męża, tak jak sama masz? Na to nie mogła mi odpowiedzieć. Kolejny raz powiedziałam sobie z przekonaniem: gdyby ona i Lancelot byli uczciwi wobec Artura, gdyby razem uciekli z dworu i żyli poza jego królestwem, tak by Artur mógł sobie wziąć inną żonę, by dała mu dziedzica, wtedy bym się nie mieszała. Ale od tamtego dnia Gwenifer mnie znienawidziła; i tego żałowałam najbardziej, bo w jakiś dziwny sposób kochałam ją. Gwenifer nigdy nie znienawidziła swej krewnej: posłała Elaine bogaty podarek i srebrny puchar, gdy urodził się jej syn, a kiedy Elaine ochrzciła chłopca imieniem Galahad, po ojcu, Gwenifer mianowała się jego chrzestną matką i przysięgła, że on zostanie dziedzicem tronu, gdyby ona nie dała Arturowi syna. Tego samego roku znowu obwieściła, że jest w ciąży, ale nic z tego nie wyszło i myślę, że to było jej ciągłe pragnienie dziecka i kolejny wymysł. Małżeństwo nie było gorsze niż większość. Tego roku Artur musiał wyruszyć na wojnę na północne wybrzeże, więc Lancelot niewiele czasu bawił w domu. Jak wielu mężczyzn, spędzał czas na wojaczce, przyjeżdżając do domu dwa, trzy razy do roku, by dopilnować ziem – Pellinor podarował im zamek w pobliżu swego; by zabrać nowe szaty i koszule utkane i wyhaftowane przez Elaine – od czasu poślubienia Elaine, Lancelot zawsze ubierał się tak pięknie, jak sam król; by ucałować syna, a później i córki, by przespać się z żoną raz, a może dwa, i znów wyruszał. Elaine zawsze wyglądała na szczęśliwą. Nie wiem, czy była naprawdę szczęśliwa, będąc jedną z tych kobiet, które znajdują swe szczęście w domu i przy dzieciach, czy też tęskniła za czymś więcej, a jednak dzielnie dotrzymywała umowy, którą zawarła. Jeśli chodzi o mnie, mieszkałam na dworze jeszcze przez dwa lata. A potem, w Zielone Świątki drugiego roku, gdy Elaine była w ciąży ze swym drugim dzieckiem, Gwenifer dokonała swej zemsty. 7Jak każdego roku, dzień Zielonych Świątek był wielkim świętem Artura. Gwenifer nie spała już od świtu. Tego dnia wszyscy rycerze, którzy walczyli u boku Artura, przybędą na dwór, w tym roku powinien przyjechać także Lancelot... ...rok temu nie przyjechał. Przysłano wieść, że musiał się udać do Mniejszej Brytanii na pomoc swemu ojcu, gdyż król Ban starał się zażegnać niepokoje w swym królestwie. W głębi serca Gwenifer wiedziała jednak, dlaczego nie przyjechał, dlaczego wolał być z dala od dworu. Nie chodziło o to, że ona nie potrafiła wybaczyć mu małżeństwa z Elaine. To zostało uknute przez Morgianę i jej zawiść, przez Morgianę, która nie mogąc mieć Lancelota dla siebie, nie zawahała się przed niczym, by rozdzielić go z tą jedyną, którą naprawdę kochał. Gwenifer przypuszczała, że aby tylko nie widzieć Lancelota w jej ramionach, Morgiana wolałaby go już raczej ujrzeć w piekle albo w grobie. Z tego, co widziała, Artur też szczerze tęsknił za Lancelotem. Choć zasiadał na swym tronie w Kamelocie i sprawiedliwie rządził wszystkimi ludźmi – a był kochany, kochany o wiele bardziej niż jakikolwiek inny król, o którym Gwenifer słyszała – widziała, że zawsze wspominał swe dni bitew i podbojów; przypuszczała, że wszyscy mężczyźni są tacy. Artur zabierze ze sobą do grobu wielkie rany i blizny, które otrzymał w swych wspaniałych bitwach. Kiedy rok za rokiem walczyli o to, by na tych ziemiach zapanował pokój, wtedy mówił, że nie pragnąłby niczego, jak tylko wygodnie siedzieć w domu w Kamelocie i cieszyć się zamkiem. A teraz nigdy nie był tak szczęśliwy, jak wtedy gdy mógł zebrać wokół siebie swych starych kompanów i wspominać te dawne, straszne czasy, kiedy zewsząd nacierali Saksoni i lutowie, i dzikie ludy Północy. Patrzyła na śpiącego Artura. Tak, wciąż jest najprzystojniejszym i najlepszym spośród wszystkich starych kompanów; czasem myślała nawet, że jest przystojniejszy od samego Lancelota, choć to nie było uczciwe, by ich porównywać, jeden taki smagły, drugi taki jasny. Poza tym są przecież kuzynami, z jednej krwi... ciekawe, jak też Morgiana dostała się do tej rodziny? Może rzeczywiście była odmieńcem, nie zwyczajną istotą ludzką, ale podrzutkiem zostawionym przez czarowny lud, by czynić zło między ludźmi... czarownicą szkoloną w niechrześcijańskich zabobonach. Artur także jest skażony tym pochodzeniem, choć sprawiła, że często uczęszczał na mszę i mówił o sobie jak o chrześcijaninie. To też nie podobało się Morgianie.
|