On był Buddą. - W każdym razie, dołączam też jego błogosławieństwo. - Wspaniale. Do widzenia, Kabado. - Do zobaczenia, Czcigodny, Jama i Kali wstąpili do Nieba. Przybyli do Niebiańskigo Grodu na grzbieciePtaka Garudy. Przybli do Miasta w towarzystwie Wisznu. Bez chwili zwłoki udalisię wprost do Pawilonu Brahmy. W Ogrodzie Radości spotkali siwe t Ganeszę. - Słuchaj mnie, ty. Śmierci i ty, Zagłado - rozpoczął zebranie PanGanesza. - Brahma nie żyje. Tylko nas pięcioro wie o jego zgonie. - Jak to się stało? - spytał Jama. - Wygląda na otrucie. - Przeprowadzono sekcję? - Nie. - Wobec tego ja się tym zajmę. - Bardzo dobrze - skłonił się Ganesza. - Niemniej, poza śledztwem,musimy zająć się sprawą o znacznie większym znaczeniu. - A o co chodzi? - O sukcesję. - Tak - zgodził się Jama. - Nie ma Nieba bez Brahrny. - Właśnie... Kali, przyznaj się, czy myślałaś już o tym, by zostać Brahma,siąść na złotym siodle, przypiąć srebrne ostrogi?.,, - Nie wiem... - Wobec tego zacznij o tym myśleć, i to szybko. Uznaliśmy, że byłby tonajlepszy wybór. - A co z Panem Agni?... - Jego notowania nie są równie wysokie jak twoje. Nie wydaje się, że równiestanowczo, jak ty, sprzeciwiałby się akceleracjonizmowi. 176 - Rozumiem. - Ja także. - Chociaż...- dodała po chwili. - Dobry z niego bóg... ale nie dostaje mu wielkości. - Właśnie. A teraz powiedz: kto mógłby zabić Brahmę? - Nie mam pojęcia. Wiesz już coś o tym? - Jeszcze nie. - Może ty go wykryjesz, Panie Jarno? - Tak jest. Mój Aspekt jest przy mnie. - Powinniście się naradzać we dwóch... ty j Pan Ganesza. - Stanie się, jak mówisz. - skłonił się ten ostatni. - Dobrze. Wobec tego zechcemy cię na razie opuścić. Za godzinę zjemyobiad w Pawilonie. - Tak, Pani. - Tak jest. - Do zobaczenia przy stole... - Do zobaczenia. - Do zobaczenia. - Pani? - Słucham cię, Jamo?.., - Zamiana ciała pociąga za sobą rozwód, chyba że podpisze się kontraktciągłości małżeństwa... - Owszem... - Brahma musi być mężczyzną. - Tak. - Odrzuć ten wybór. - Ależ Panie... - Sprzeciwiasz się? - To wszystko stało się tak nagle, mój drogi... - Nie chcesz nawet przemyśleć tego wyboru? - Musze. - Kali, bardzo mnie zasmucasz. - Przykro mi. Nie miałam takiego zamiaru. - Proszę cię raz jeszcze: odrzuć ten wybór. Wysunęła władczo podbródek j zmrużyła oczy. - Stając się twą żoną, PanieJamo, nie przestałam być boginią z pełnią praw, które mi przysługują. - To znaczy?... - zawiesił głos. - To znaczy, że sama podejmuję decyzje. - Jeśli zgodzisz się zostać Brahma, wszystko, co istnieje między nami, będzie zerwane. - Na to wygląda. Jama poczerwieniał z wściekłości. - Co się tu dzieje, na imię Rissi. Czemunagle ta burza w szklance wody?! Dlaczego wszyscy w jednej chwili stali sięogorzałymi wrogami akceleracjonizmu? 177 - To konieczność - uśmiechnęła się, rozbawiona jego naiwnością. - Czu-ję, że muszą się zwrócić przeciwko czemuś. - Ale dlaczego ty masz stanąć na czele? - Nie wiem. - Chyba istnieją jakieś powody, dla których nagle poczułaś nieprzezwycię-żony wstręt do akceleracjonizmu, kochanie. Czy wiesz coś o iym? - Nie wiem. - Jak na boga jestem jeszcze dość miody-westchnął Jama, podejrzliwiespoglądając na małżonkę. - Słyszałem jednak, że gdy świat dopiero powstał,lubiłaś długie spacery z pewnym herosem o imieniu Kalkm... Doszły mnie teżpogłoski, iż był to ten, który później pojawił się jako Sarn. Jeśli istnieją jakieśpowody, dla których mogłabyś nienawidzić swego dawnego Pana, i jeśli Samrzeczywiście nim był, to już rozumiem, dlaczego tak łatwo pozyskali cię do tejakcji. Pytam cię teraz, kochanie: czy mam racje? - Niewykluczone. - Jeśli więc mnie kochasz... a rzeczywiście jesteś moja żoną .. wobec tegopowiedz im. żeby sobie wybrali innego Brahmę. - Jamo... - Żądali, żebyś podjęła decyzję nie później niż za godzinę. Co im powiesz? - Mogę im powiedzieć tylko jedno. - A mianowicie... - Przepraszam. Jamo... Jama opuścił Ogród Radości jeszcze zanim zaczął się obiad. Choć było toniebezpiecznym uchybieniem etykiecie. Jama - znany wśród bogów z dyscyp-liny- był tego świadomy, podobnie jak zdawał sobie sprawę z powodów, któresię kryły za tą decyzją. Tak więc opuścił Ogród Radości, po czym ruszył tam,gdzie Niebo się kończyło. Ten dzień i tę noc spędzi) w Domu Ciszy, nie niepokojony żadnymi wiadomoś-ciami. Tak wszystko zorganizował, że gościł w każdym z pięciu pokojów. Powo-li odzyskiwał panowanie nad własnymi myślami. Rankiem wrócił do Miasta. Tutaj dowiedział się o śmierci Siwy.
|