Druga osoba sięgnęła po łagodną drwinę z wszystkich nowicjuszy, lecz po- średnio skrytykowała także nas. Psychologicznym podtekstem takiej wiadomości jest podkreślenie i utrwalenie statusu na- dawcy jako cierpliwego starego internetowego wygi - strate- gia, dzięki której nadawca podbudowuje swoje ego kosztem adresata wiadomości. Trzecia osoba odpowiedziała na nasze pytanie wprost, tym samym okazując, że traktuje je poważnie, i dając do zrozumie- 308 nią, że podziela zainteresowanie tematem, który poruszyliś- my - dwie cenne społeczne nagrody. Wykazała się także mą- drością, gdyż prywatnie, a nie publicznie, poinformowała nas 0 regułach obowiązujących w grupie, wiedząc, jak poniżająca 1 prowokacyjna może być taka publiczna krytyka, zwłaszcza w stosunku do nowej osoby w grupie. Założyła, że nie jesteśmy podstępnymi sprzedawcami leków, lecz działamy w dobrej wie- rze i po prostu popełniliśmy błąd. W ten sposób zyskała przy- jaciela. Dzięki wsparciu z jej strony moglibyśmy zostać w gru- pie i za pośrednictwem e-mailowego kanału komunikacyjnego pożartować sobie z postawy niektórych osób udzielających się na owym forum dotyczącym medycyny alternatywnej. Mogli- byśmy we dwójkę konspiracyjnie wymyślić odpowiedni zestaw ziół dla takich osób. Trochę takiego wirtualnego rumianku. Zadziwiająco często w kontaktach międzyludzkich w Inter- necie pojawiają się metadyskusje, w których ludzie odchodzą od głównego wątku debaty, by rozwodzić się na temat natury samej dyskusji. Wszystkie trzy odpowiedzi na nasze zapyta- nie odnośnie do alternatywnego sposobu leczenia zawierały elementy metadyskusji, gdyż odnosiły się do reguł i konwencji interakcji - tego, co jest dopuszczalne, a co nie w dyskusjach prowadzonych w tej grupie. Z czymś takim mamy rzadziej do czynienia w prawdziwym życiu, gdyż normy i oczekiwania spo- łeczne są stabilniejsze i ludzie lepiej je znają, natomiast w In- ternecie zdarza się to bardzo często. Z uwagi na tematykę tej książki warto na chwilę zająć się „meta-metadyskusją". Być może brzmi to jak psychologiczny bełkot, ale chodzi mi po prostu o to, że styl i ton tych metady- skusji może wywierać znaczący efekt psychologiczny. Na przy- kład trzy różne reprymendy, jakie pojawiły się w dyskusji na temat medycyny alternatywnej, dobitnie pokazują, że sposób podejścia ludzi do metadyskusji może wywołać bardzo różne skutki. Z innymi przykładami metadyskusji mieliśmy do czynienia w debacie na liście adresowej WMST-L, która to debata doty- czyła wykładu będącego męskim spojrzeniem na literaturę. Jedna z kobiet zauważyła, że „istnieje coś takiego jak wzorzec męskiej odpowiedzi mężczyznom i brak odpowiedzi kobietom". Tutaj także rozmowa dotyczy nie tematu, ale stylu, w jaki lu- 309
WKSS^asSsa' DOmouToA T_. , " sTUDy. Mof Q^..-I elementów- tó, brzmią one STJ^ Złag°dzić ««^ ^^^^ nawet w stylu Anonimowość i odpowiedzialność l Poruszanie się po środowiskach internetowych oraz przeno- szenie się na nas ich wpływu zależy od poczucia anonimowości i odpowiedzialności, jakie towarzyszy nam w intęrnetowej ak- tywności. Ludzie potrafią zachowywać się bez żadnych zaha- mowań, jeśli wiedzą, że nikt ich nie zna. W środowiskach, które oferują takie warunki lub przynajmniej pewną ich namiastkę, takie pozbycie się zahamowań może mieć zarówno pozytywne, jak i negatywne skutki. Zostawmy na chwilę kryminalistów i zastanówmy się, po co nam jest potrzebna anonimowość w sieci. Wiemy, że w środo- wiskach, które zapewniają większą anonimowość, ludzie są bardziej otwarci - a to pomaga zwłaszcza w prowadzonej w sie- ci terapii oraz sprzyja działalności grup wsparcia. Psycholog John Grohol, który zarządza rozbudowaną stroną interneto- wą poświęconą zdrowiu psychicznemu (Mental Health Net Website), stwierdza to bez ogródek w jej regulaminie: Respektujemy prawo do anonimowości w sieci i nigdy nie będziemy podejmowali prób ustalenia czyjejś prawdziwej tożsamości (...). Uważamy, że każda osoba, jeśli sobie tego życzy, ma prawo pozostać anonimowa. Będziemy się starali zapewnić jej to prawo podczas jej wizyty w naszej sieciowej społeczności w takim stopniu, w j akin jest to technicznie wykonalne i moralnie dopuszczalne.195 Ludzie chcą pozostać anonimowi także dlatego, by móc po- narzekać, głosić kontrowersyjne poglądy, wypróbowywać dzi- waczne tożsamości, zadawać pytania, które normalnie świad- czyłyby o ich głupocie, lub angażować się w działania, które woleliby utrzymać w tajemnicy. Anonimowość zawsze była ce- nionym dobrem na arenie politycznej, gdyż władza jest silniej- sza niż jednostki. Dlatego na przykład głosowania są anoni- mowe. W krajach totalitarnych utrata sieciowej anonimowo- ści może być dla ich obywateli kwestią życia i śmierci. Sławne osoby mogą posługiwać się pseudonimami i anonimowymi adresami e-mailowymi, by się udzielać na internetowych fo- 311 rach bez wywoływania sensacji. Może postać, którą i my w MUD-zie, lub osoba z naszej sieciowej grupy' jest w rzeczywistości sławnym politykiem noszącym ir towy odpowiednik ciemnych okularów i peruki? skie Towarzystwo na rzecz Postępu w Nauce zajęło się l stią anonimowości w sieci na zjeździe w 1997 roku; uc zjazdu zgodzili się co do tego, że nie jest to coś z gruntu! i rządy powinny powstrzymać się od prób jej zlikwidov Nie zaprzeczano jednak, że sieciowa anonimowość ma 1 negatywne strony i może powodować kłopotliwe zachowa Na przykład część osób korzystających z usług obejmują go obszar zatoki San Francisco sieciowego serwisu pod i WELL, zapragnęła odbyć anonimową konferencję, to : taką, w której tożsamość jej uczestników nie byłaby : Rezultat był zadziwiający. Początkowo ludzie potraktowali! jako rodzaj gry: opowiadali sobie różne historyjki na innych uczestników konferencji, krytykowali się wzaje i w końcu zaczęli się złośliwie pod siebie podszywać. Co < ne, napaści i reprymendy, które są czymś zupełnie normaŁi nym w dyskusjach nieanonimowych, uznano za absolutnie nk f do przyjęcia, gdy zaczęły się pojawiać w nie podpisanych lub f sfałszowanych wiadomościach. Zaledwie po dwóch tygodniach" uczestnicy konferencji poprosili administratorów, by ją zakoń- czyli, gdyż prezentowane w niej zachowania zaczynały mieć destrukcyjny wpływ na grupę. Stewart Brand, założyciel WELL,
|