"Czym ona jest? - zastanawiał się Leto...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Przyczepa była pusta, a ślady stóp prowadziły z obozowiska w różnych kierunkach, toteż po chwili zastanowienia Boone wspiął się na pagórek leżący na zachód...
»
Wystarczy zastanowić się nieco dokładniej nad tym, jak w nasze życie wkraczają ludzkie dzieła, a zobaczymy, że dzieje się to na dwa sposoby, lub, mówiąc inaczej,...
»
Jeśli masz zegarek tradycyjny, nie patrz na niego teraz i odpowiedz na pytanie: czy cyfra sześć na cyferblacie jest arabska, czy rzymska? 6 czy VI? Zastanów się...
»
Obawiając się najgorszego, oczekiwałem, że spotkanie z prefektem, jeśli go w ogóle zastanę, zabierze mi kilka kolejnychdni...
»
Patrzc na t rutyn ow ju| procedur, zastanawiam si kim byB czBowiek, ktry ponisB tak okrutn [mier w ruinach WTC
»
Zastanawiał się z niepokojem, co Lizzie powie na temat powozu, ale jego obawy okazały się bezzasadne...
»
- A jeśli nie spodoba mi się wyjechać? - Zastanowiwszy się, wyjedziesz pan mimo wszystko...
»
Graendal zastanawiała się, czy ktoś tu przypadkiem nie bawi się jej kosztem...
»
„I co się stanie, kiedy w końcu go puszczę?” - zastanawiała się rozpaczliwie...
»
Poprzez swe działania Leto II wyłączył się z ewolucyjnej sukcesji...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

- Czy może mimo wszy­stko Tancerzem Oblicza?"
Nie. Nic w jej wyglądzie na to nie wskazywało. Nie. Luyseyal pre­zentowała wymuszenie odprężony wygląd, nawet najdrobniejszym gestem nie dając potwierdzenia dla podejrzeń Boga Imperatora.
- Opowiesz nam teraz o swych fizycznych zmianach, Panie? - za­pytała Anteac.
"Odwrócenie uwagi!" - pomyślał Leto.
- Mój mózg rozrasta się do niezwykłych rozmiarów - powiedział. - Większość mojej czaszki zanikła. Nie ma już poważniejszych ogra­niczeń dla wzrostu kory mózgowej i towarzyszącego układu nerwo­wego.
Moneo rzucił Leto przerażone spojrzenie. Dlaczego Bóg Imperator wyjawił tak ważną informację? Te dwie kobiety mogły ją sprzedać.
Obie były jednak wyraźnie zafascynowane tą nowiną, wahając się nad planem, który sobie wypracowały, jakikolwiek by on był.
- Czy twój mózg ma swoje centrum? - zapytała Luyseyal.
- Ja nim jestem - odparł Leto.
- A jego położenie? - spytała Anteac. Nieokreślonym gestem ogarnęła jego postać. Luyseyal przysunęła się jeszcze odrobinę bliżej półki.
- Ile są dla was warte rzeczy, które wam wyjawiam? - zapytał Leto.
Obie kobiety nawet nie zmieniły wyrazu twarzy, co samo w sobie było już zdradą. Po ustach Leto przemknął uśmiech.
- Rynek chwycił was w swoje szpony - rzekł. - Nawet Bene Gesserit zostały dotknięte mentalnością suuku.
- Nie zasłużyłyśmy na to oskarżenie - powiedziała Anteac.
- Ależ tak. W moim Imperium panuje mentalność suuku. Sposoby korzystania z rynku zostały tylko wzmocnione i wyostrzone przez wymagania naszych czasów. Wszyscy staliśmy się handlarzami.
- Nawet ty, Panie? - zapytała Luyseyal.
- Kusisz mój gniew - odrzekł. - Jesteś w tym specjalistką, praw­da?
- Panie - głos Lyseyal był spokojny, aż zanadto opanowany.
- Nie powinno się ufać specjalistom - powiedział Leto. - Specja­liści to mistrzowie ograniczania, eksperci w wąskich dziedzinach.
- Mamy nadzieję być architektkami lepszej przyszłości - odparła Anteac.
- Lepszej niż co? - zapytał Leto.
Luyseyal spokojnie posunęła się ułamek kroku bliżej Leto.
- Żywimy nadzieję, że nasze normy wyznaczamy wedle twoich sądów, Panie - rzekła Anteac.
- Nie chcecie być architektkami. Zbudowałyście wyższe ściany? Nigdy nie zapominajcie, siostry, że znam was. Jesteście skutecznymi dostarczycielkami klapek na oczy.
- Życie trwa, Panie - odparła Anteac.
- Rzeczywiście! I wszechświat również.
Luyseyal przysunęła się jeszcze odrobinę bliżej, ignorując nieru­chome spojrzenie Monea. Leto poczuł to i prawie się roześmiał.
Esencja przyprawowa!
Przyniosły odrobinę esencji. Znały oczywiście stare opowieści o niej i o czerwiach. Miała ją Luyseyal. Myślała, że to trucizna działająca na czerwie pustyni. To było oczywiste. Zapisy Bene Gesserit i Ustne Przekazy zgadzały się w tym punkcie. Esencja niszczyła czer­wia, wywołując jego rozpad i powodując powstanie (w końcu) piaskopływaków, tworzących nowe czerwie, które... - i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej...
- Zaszła we mnie jeszcze jedna zmiana, o której powinnyście wie­dzieć - powiedział Leto. - Nie jestem jeszcze czerwiem, w każdym razie nie w pełni. Myślicie o mnie jako o czymś bliższym organizmo­wi kolonijnemu z zupełnie odmiennymi od ludzkich zmysłami? Jeżeli tak, to macie rację.
Prawa ręka Luyseyal przesunęła się prawie niedostrzegalnie w stronę fałdy jej szaty. Moneo zobaczył to i spojrzał na Leto, czeka­jąc na instrukcje, ale Leto jedynie oddawał Luyseyal jej spojrzenie.
- Kiedyś była moda na zapachy - powiedział Leto. Dłoń Luyseyal zawahała się.
- Na perfumy i esencje - dodał. - Pamiętam je wszystkie: są we mnie nawet kulty bezzapachowości. Ludzie używali dezodorantów, by zamaskować naturalne zapachy krocza i pach. Wiedziałyście o tym? Oczywiście, że tak!
Spojrzenie Anteac podążyło ku Luyseyal. Żadna z kobiet nie od­ważyła się przemówić.
- Ludzie instynktownie wiedzieli, że zdradzają ich feromony - rzekł Leto.
Kobiety stały nieruchomo. Usłyszały go. Ze wszystkich ludzi Mat­ki Wielebne najlepiej przygotowane były do zrozumienia podtekstów jego słów.
- Chciałybyście we mnie pogrzebać, aby odnaleźć bogactwo wspomnień - powiedział Leto oskarżycielskim głosem.
- Zazdrościłyśmy ci tego, Panie - wyznała Luyseyal.
- Nawet teraz błędnie odczytałyście historię esencji przyprawo­wej - rzekł Leto. - Piaskopływaki czują ją tylko jako wodę.
- To była próba, Panie - powiedziała Anteac. - To wszystko.
- Ośmielacie się poddawać mnie próbom?
- Wiń naszą ciekawość, Panie - rzekła Anteac.
- Ja też jestem ciekaw. Połóż esencję na ławce obok Monea. Za­trzymam ją.
Powoli, demonstrując spokojem swoich ruchów brak zamiaru ata­ku, Luyseyal sięgnęła pod szatę i wyjęła małą fiolkę, lśniącą od we­wnątrz błękitną poświatą. Postawiła ją ostrożnie na ławce. Żadnym gestem nie zdradziła, że mogłaby spróbować czegoś nierozważnego.
- W istocie: Prawdomówczyni - powiedział Leto.
Na jej twarzy pojawił się grymas, który mógł ujść za uśmiech. Po chwili Luyseyal cofnęła się, stając u boku Anteac.
- Skąd dostałyście esencję przyprawową? - zapytał Leto.
- Kupiłyśmy ją od przemytników - powiedziała Anteac.
- Żadnych przemytników nie ma od prawie dwóch i pół tysiąca lat.
- Była nieprzydatna, ale szkoda jej wyrzucać - rzekła Anteac.
- Rozumiem. A teraz musicie zmienić zdanie na temat tego, co miałyście za własną cierpliwość, czy nie tak?
- Obserwowałyśmy ewolucję twego ciała, Panie - powiedziała Anteac. - Myślałyśmy... - Pozwoliła sobie na lekkie wzruszenie ra­mionami, którego tak obawiała się reszta sióstr.
Leto zacisnął usta.
- Nie mogę wzruszać ramionami - wycedził po chwili.
- Ukarzesz nas? - zapytała Luyseyal.
- Za zabawienie mnie?
Luyseyal spojrzała na fiolkę leżącą na ławce.
- Przysiągłem sobie, że was wynagrodzę - powiedział Leto. - Zrobię to.
- Mogłybyśmy cię chronić w naszej wspólnocie, Panie - odparła Anteac.
- Nie oczekujcie zbyt wielkiej nagrody - rzekł.
Anteac kiwnęła głową.
- Handlujesz z Ixianami, Panie. Mamy powody wierzyć, że mogą się przeciw tobie zbuntować.
- Boję się ich nie bardziej niż was.
- Z pewnością słyszałeś, co robią Ixianie - powiedziała Luyseyal.

Powered by MyScript