Żonę zaprzątały najwyraźniej inne sprawy, więc nie robiła mu wymówek ani awantur. W chwilach ożywienia była najbardziej ponętna. Jej ciemne oczy lśniły, policzki miała zaróżowione. Niemniej Jay nie czuł już takiego pożądania jak dawniej, gdy widywał ją po dłuższej nieobecności. Od kiedy zaszła w ciążę, sądził, że mógłby wyrządzić dziecku krzywdę, gdyby prowadził z żoną regularne życie erotyczne. Ale nie to było prawdziwym powodem. Macierzyństwo Lizzie sprawiało, że sam nie miał ochoty na uprawianie miłości i nie podobało mu się, że kobieta w ciąży może czuć pożądanie do mężczyzny. Poza tym Lizzie miała już zbyt duży brzuch. Gdy tylko pocałował ją na powitanie, powiedziała: - Bili Sowerby odszedł. - Naprawdę? - Jay był zdumiony, bo nadzorca porzucił pracę bez domagania się wynagrodzenia. - Dobrze, że mamy Lennoxa. - Myślę, że to właśnie Lennox go przepędził. Sowerby przegrał z nim w karty masę pieniędzy. - Lennox to wytrawny karciarz. - I chce zostać nadzorcą - dodała Lizzie. Stali na frontowej werandzie. W tym momencie zza domu wyłonił się Lennox. Ze zwykłym dla siebie brakiem taktu, nie przywitawszy nawet Jaya, oświadczył: - Przybyły właśnie zamówione beczki z solonym dorszem. - Ja je zamówiłam - wyjaśniła Lizzie. - To dla robotników rolnych. - Dlaczego chcesz karmić ich rybą? - zaniepokoił się Jay. - Pułkownik Thumson twierdzi, że będą lepiej pracować. On sam swoim niewolnikom daje rybę codziennie i raz w tygodniu mięso. - Pułkownik Thumson jest bogatszy ode mnie. Lennox, odeślij te beczki. - Jay, oni tej zimy będą bardzo ciężko pracować - sprze ciwiła się Lizzie. - Musimy wykarczować las w Pond Copse, żeby wiosną zasiać tam tytoń. - To zbyteczne - wtrącił szybko Lennox. - Przy dobrym nawożeniu obecne tereny uprawne będą znakomite. - Nie możesz nawozić ich w nieskończoność - odparła Lizzie. - Pułkownik karczuje lasy co roku. Jay uświadomił sobie, że kontrowersje na ten temat między jego żoną a Lennoxem trwają już od jakiegoś czasu. - Nie mamy wystarczającej liczby rąk do pracy - stwierdził Lennox. - Nawet z ludźmi z “Rosebud” jesteśmy w stanie uprawiać jedynie pola, które już mamy. Pułkownik Thumson ma więcej niewolników. - A to dlatego, że osiąga wyższe dochody dzięki lepszym metodom - odpaliła tryumfalnie Lizzie. - Kobiety nie znają się na tych sprawach - powiedział drwiąco Lennox. - Zostaw nas samych - warknęła Lizzię. Lennox oddalił się wściekły. - Musisz się go pozbyć, Jay - oświadczyła. - Nie rozumiem, dlaczego... - Nie chodzi tylko o to, że to brutal i jedyne, co umie, to trzymać ludzi w strachu, ale nie zna się na gospodarce i nic nie wie o uprawie tytoniu... A co najgorsze, nie chce się niczego nauczyć. - Wie za to, jak zmusić ludzi do ciężkiej pracy. - Żadna praca nie ma sensu, jeśli źle się ją wykonuje! - Zostałaś nagle ekspertem od tytoniu? - Jay, wychowałam się w dużej posiadłości i widziałam, jak zbankrutowała. Nie dlatego, że wieśniacy byli leniwi, ale dlatego, że umarł mój ojciec i matka nie potrafiła sobie poradzić z prowadzeniem gospodarki. Teraz widzę, że ty popełniasz dokładnie te same błędy. Wyjeżdżasz na długo, srogość mylisz z dyscypliną i pozwalasz, by inni podejmowali za ciebie decyzje. W ten sposób nie utrzymałbyś regimentu! - Nic nie wiesz o prowadzeniu regimentu. - A ty nic nie wiesz o prowadzeniu farmy! Jaya ogarnął już gniew, ale zapanował nad sobą. - Zatem o co mnie prosisz? - Wyrzuć Lennoxa. - A kto zajmie jego miejsce? - My. - Nie chcę być farmerem. - W takim razie zostaw to mnie. - Tak też myślałem - mruknął Jay kiwając głową. - Co chcesz przez to powiedzieć? - Że zamierzasz wszystko przejąć w swoje ręce. Czy mam rację? Lizzie była bliska wybuchu, ale pohamowała się. - Naprawdę tak myślisz? - Naprawdę. - Chcę cię tylko uratować. Zmierzasz ku katastrofie. Robię wszystko, żeby jej zapobiec, ale ty sądzisz, że chodzi mi wyłącznie o to, żeby dyrygować ludźmi. Skoro tak uważasz, to po jakiego diabła się ze mną żeniłeś? Nie lubił, gdy używała grubszych słów. To stanowiło domenę mężczyzn.
|