Zastanawiał się z niepokojem, co Lizzie powie na temat powozu, ale jego obawy okazały się bezzasadne...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
– Skoroś go nie widział, skąd możesz wiedzieć, że był na strychu? – Toć jego własna żona musiała chyba wiedzieć, gdzie przebywa! –...
»
spełnienie przez przychodzącego świeżo człowieka, w jego historyczności, posiada ono moc, która budzi, a nie moc, która obdarza, bo ta raczej zwodziłaby...
»
było pilno porwać z teatru tę, która miała zostać hrabiną de Telek, i zabrać ją daleko, bardzo daleko; tak daleko, aby była tylko jego niczyja więcej!...
»
· Automatyczne uleganie autorytetom oznaczać może uleganie jedynie symbolom czy oznakom autorytetu, nie zaś jego istocie...
»
współobywatelom, że właściwie jego wypychano, ażeby się bił z synem margrabiego o obra- zę księcia Napoleona – mais je leur ai dit 353 –...
»
Wtpliwoci co do stanu psychicznego wiadka i jego stanu rozwoju umysowego mog wynika z informacji uzyskanych od innych osb w toku postpowania przygotowawczego, w...
»
Mieszka, który do innego obejścia i innych stosunków przywykł z Jordanem, drażniła zarówno wyniosłość biskupa, jak i to, że pod bokiem jego, który zwykł...
»
Jednakże gdy opuścił swe zakrwawione ręce – gdy od trucizny dotyku Foula jego usta poczerniały i napuchły tak, że nie mógł dłużej wytrzymać dotyku...
»
Wejście do tego zakątka ciepła i światła przyniosło Mellesowi ogromną ulgę; poczuł, jak pod wpływem ciepła rozluźniają się jego napięte mięśnie...
»
Regis wdrapał się na stojące obok krzesło, by lepiej przyjrzeć się znamieniu, lecz już wcześniej był pewien, że jego bystre oczy nie zwiodły go, że znamię na...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Żonę zaprzątały najwyraźniej inne sprawy, więc nie robiła mu wymówek ani awantur.
W chwilach ożywienia była najbardziej ponętna. Jej ciemne oczy lśniły, policzki miała zaróżowione. Niemniej Jay nie czuł już takiego pożądania jak dawniej, gdy widywał ją po dłuższej nieobecności. Od kiedy zaszła w ciążę, sądził, że mógłby wyrządzić dziecku krzywdę, gdyby prowadził z żoną regularne życie erotyczne. Ale nie to było prawdziwym powodem. Macierzyństwo Lizzie sprawiało, że sam nie miał ochoty na uprawianie miłości i nie podobało mu się, że kobieta w ciąży może czuć pożądanie do mężczyzny. Poza tym Lizzie miała już zbyt duży brzuch.
Gdy tylko pocałował ją na powitanie, powiedziała:
- Bili Sowerby odszedł.
- Naprawdę? - Jay był zdumiony, bo nadzorca porzucił pracę bez domagania się wynagrodzenia. - Dobrze, że mamy Lennoxa.
- Myślę, że to właśnie Lennox go przepędził. Sowerby przegrał z nim w karty masę pieniędzy.
- Lennox to wytrawny karciarz.
- I chce zostać nadzorcą - dodała Lizzie.
Stali na frontowej werandzie. W tym momencie zza domu wyłonił się Lennox. Ze zwykłym dla siebie brakiem taktu, nie przywitawszy nawet Jaya, oświadczył:
- Przybyły właśnie zamówione beczki z solonym dorszem.
- Ja je zamówiłam - wyjaśniła Lizzie. - To dla robotników rolnych.
- Dlaczego chcesz karmić ich rybą? - zaniepokoił się
Jay.
- Pułkownik Thumson twierdzi, że będą lepiej pracować. On sam swoim niewolnikom daje rybę codziennie i raz w tygodniu mięso.
- Pułkownik Thumson jest bogatszy ode mnie. Lennox, odeślij te beczki.
- Jay, oni tej zimy będą bardzo ciężko pracować - sprze ciwiła się Lizzie. - Musimy wykarczować las w Pond Copse, żeby wiosną zasiać tam tytoń.
- To zbyteczne - wtrącił szybko Lennox. - Przy dobrym nawożeniu obecne tereny uprawne będą znakomite.
- Nie możesz nawozić ich w nieskończoność - odparła Lizzie. - Pułkownik karczuje lasy co roku.
Jay uświadomił sobie, że kontrowersje na ten temat między jego żoną a Lennoxem trwają już od jakiegoś czasu.
- Nie mamy wystarczającej liczby rąk do pracy - stwierdził Lennox. - Nawet z ludźmi z “Rosebud” jesteśmy w stanie uprawiać jedynie pola, które już mamy. Pułkownik Thumson ma więcej niewolników.
- A to dlatego, że osiąga wyższe dochody dzięki lepszym metodom - odpaliła tryumfalnie Lizzie.
- Kobiety nie znają się na tych sprawach - powiedział drwiąco Lennox.
- Zostaw nas samych - warknęła Lizzię. Lennox oddalił się wściekły.
- Musisz się go pozbyć, Jay - oświadczyła.
- Nie rozumiem, dlaczego...
- Nie chodzi tylko o to, że to brutal i jedyne, co umie, to trzymać ludzi w strachu, ale nie zna się na gospodarce i nic nie wie o uprawie tytoniu... A co najgorsze, nie chce się niczego nauczyć.
- Wie za to, jak zmusić ludzi do ciężkiej pracy.
- Żadna praca nie ma sensu, jeśli źle się ją wykonuje!
- Zostałaś nagle ekspertem od tytoniu?
- Jay, wychowałam się w dużej posiadłości i widziałam, jak zbankrutowała. Nie dlatego, że wieśniacy byli leniwi, ale dlatego, że umarł mój ojciec i matka nie potrafiła sobie poradzić z prowadzeniem gospodarki. Teraz widzę, że ty popełniasz dokładnie te same błędy. Wyjeżdżasz na długo, srogość mylisz z dyscypliną i pozwalasz, by inni podejmowali za ciebie decyzje. W ten sposób nie utrzymałbyś regimentu!
- Nic nie wiesz o prowadzeniu regimentu.
- A ty nic nie wiesz o prowadzeniu farmy! Jaya ogarnął już gniew, ale zapanował nad sobą.
- Zatem o co mnie prosisz?
- Wyrzuć Lennoxa.
- A kto zajmie jego miejsce?
- My.
- Nie chcę być farmerem.
- W takim razie zostaw to mnie.
- Tak też myślałem - mruknął Jay kiwając głową.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Że zamierzasz wszystko przejąć w swoje ręce. Czy mam rację?
Lizzie była bliska wybuchu, ale pohamowała się.
- Naprawdę tak myślisz?
- Naprawdę.
- Chcę cię tylko uratować. Zmierzasz ku katastrofie. Robię wszystko, żeby jej zapobiec, ale ty sądzisz, że chodzi mi wyłącznie o to, żeby dyrygować ludźmi. Skoro tak uważasz, to po jakiego diabła się ze mną żeniłeś?
Nie lubił, gdy używała grubszych słów. To stanowiło domenę mężczyzn.

Powered by MyScript