- Ależ, Johnny... - zaprotestowała Marie. - Proszę, siostrzyczko. - Co się... Chłopiec wyszedł, obrzuciwszy uprzednio swego wuja długim, smutnym spojrzeniem. Jak to często zdarza się dzieciom, wyczuwał, że jest świadkiem czegoś, co przekracza jego zdolność pojmowania. Marie zerwała się na równe nogi i utkwiła wzrok w bracie; po jej policzkach jedna za drugą zaczęły toczyć się łzy. Właściwie nie musiał nic mówić - okropna wiadomość została już przekazana. - Nie...! - wyszeptała, blednąc jeszcze bardziej. - Dobry Boże, nie! - krzyknęła i zaczęła drżeć na całym ciele. - Nie! Nie!!! - On nie żyje, siostrzyczko. Chciałem, żebyś dowiedziała się tego ode mnie, nie z radia albo z telewizora. Chcę być z tobą. - To nieprawda, nieprawda! - zawyła rozpaczliwie Marie, rzucając się w jego stronę. Chwyciła go za koszulę na piersi i zacisnęła kurczowo materiał w dłoniach. - Przecież ma ochronę! Sam mi powiedział, że będą go chronić...! - Właśnie dostałem to z Langley - powiedział jej brat, wskazując na wydruk z komputera. - Holland zadzwonił kilka minut temu i powiedział, że lada moment powinno do nas dotrzeć. Wiedział, że będziesz chciała to zobaczyć. Radio Moskwa nadało wiadomość dzisiaj w nocy. Rano powtórzą ją we wszystkich dziennikach. - Pokaż!- krzyknęła buntowniczo. St. Jacques podał jej kartkę i położył delikatnie dłonie na ramionach siostry, gotów w każdej chwili wziąć ją w objęcia i pocieszyć w takim stopniu, w jakim było to możliwe. Marie przeczytała szybko wiadomość, po czym strząsnęła jego ręce, zmarszczyła brwi, podeszła do kanapy i usiadła. Była niesamowicie skoncentrowana; położywszy wydruk na stoliku studiowała go z taką uwagą, jakby to był zwój staroegipskiego papirusu. - On nie żyje, Marie. Nie mam pojęcia, co powiedzieć... Wiesz przecież, co do niego czułem. - Wiem, Johnny. - Ku jego nieopisanemu zdumieniu uniosła głowę i spojrzała na niego z lekkim uśmiechem. - Mimo wszystko trochę za wcześnie na łzy, braciszku. On żyje. Jason Bourne żyje. To tylko podstęp, a to oznacza, że David również żyje i ma się dobrze. Mój Boże, biedactwo nie może się z tym pogodzić, pomyślał John St. Jacques, podchodząc do kanapy. Ukląkł przy stoliku i wziął w dłonie ręce swojej siostry. - Kochanie, nie jestem pewien, czy zrozumiałaś, co ci powiedziałem. Zrobię wszystko, żeby ci pomóc, ale najpierw musisz mnie zrozumieć. - Jesteś kochany, braciszku, ale to ty niczego nie rozumiesz. Nie przeczytałeś uważnie tej wiadomości. Jej treść tak cię przeraziła, że nie zwróciłeś uwagi na to, co jest w podtekście. My, ekonomiści, nazywamy to działaniami pozorującymi przeprowadzonymi za pomocą gęstego dymu i luster. - Hę...? - wykrztusił St. Jacques, wstając z klęczek. - O czym ty mówisz? Marie wzięła ze stolika wydruk i zaczęła mówić, przesuwając po nim wzrokiem. - Po kilku niejasnych, a nawet sprzecznych fragmentach relacji naocznych świadków, którzy byli w tym magazynie broni czy jak to się nazywa, jest najważniejsze: "Wśród przedmiotów znalezionych przy ciele zastrzelonego terrorysty była między innymi mapa samochodowa Brukseli i okolic z wyraźnie zaznaczonym rejonem Anderlechtu". Zaraz potem dają do zrozumienia, że ma to bezpośredni związek z zamachem na generała Teagartena. To bzdura, Johnny, a przemawiają za tym aż dwa fakty. Po pierwsze, David z pewnością nie nosiłby przy sobie tej mapy, bo i po co, a po drugie, i nawet ważniejsze, już sam fakt, że radzieckie środki masowego przekazu nadały tej sprawie tak ogromny rozgłos, jest wręcz nieprawdopodobny, a to, że sami wskazali na związek z zamachem na Teagartena, po prostu nie mieści się w głowie. - Dlaczego? - Dlatego, że rzekomego sprawcę zastrzelono w ZSRR, a Moskwa z pewnością nie chce mieć z tą sprawą nic wspólnego... Nie, braciszku, ktoś zmusił TASS do podania tej informacji i jestem pewna, że spadnie tam za to sporo głów. Nie wiem, gdzie teraz jest Jason Bourne, ale nie mam ani cienia wątpliwości co do tego, że żyje. David dopilnował, żebym o tym wiedziała. Peter Holland podniósł słuchawkę telefonu i połączył się z Charlesem Cassetem. - Tak? - Tu Peter. - Miło mi to słyszeć. - Dlaczego? - Bo od jakiegoś czasu dostaję przez ten telefon same przykre, a nawet sprzeczne wiadomości. Przed chwilą rozmawiałem z naszym człowiekiem na Łubiance. Powiedział mi, że w KGB szaleją z wściekłości. - Chodzi o informację TASS o Bournie?
|