- Dwóch zostało? - zapytała czarownica...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
return replaceStream;}// sprawdza, czy obiekt zapisu nie został już zainicjowanyif (replaceWriter != null) {throw new IOException("Obiekt zapisu...
»
– Avalon jest piÄ™kny – westchnÄ…Å‚ – i gdybym mógÅ‚ caÅ‚e królestwo uczynić tak spokojnym, jak to miejsce, chÄ™tnie bym tu zostaÅ‚ na zawsze i...
»
który to ród ze zdumiewaj¹c¹ zrêcznoœci¹ zmienia³ stronnictwa,syn wielkiego rebelianta Jerzego i brat marsza³ka wielkiego ko-ronnego Stanis³awa, zosta³...
»
Podobnie jak próba opisania pojęcia sekty ma charakter teologiczny, tak również próba podziału sekt została dokonana opierając się na kryteriach...
»
I znowu upłynął czas, aż wreszcie Robin raz jeszcze zapytał młodego Dawida, co słychać za murem, a Dawid rzekł:— Słyszę kukułkę i widzę, jak wiatr...
»
- A więc twierdzi pani, że to pani walizka? - zapytał...
»
– UdaÅ‚o siÄ™? – zapytaÅ‚, szczerzÄ…c siÄ™ w uÅ›miechu...
»
W środku zastałem ledwie garstkę ludzi, czemu trudno się dziwić, ponieważ żniwa były w pełni, a do zmierzchu zostało wciąż pięć, sześć godzin...
»
Większość w popłochu odeszła do swoich rodzin, ale ci nieliczni, których jedynym domem była Lipowa Aleja, zostali wierni, by służyć swojej umiłowanej pani...
»
– Pozwolisz mu żyć? – zapytaÅ‚ w koÅ„cu z trwogÄ… Kevin...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Dwóch - odparł Misza, drętwiejąc z przerażenia.
- Wobec tego wchodźcie obaj. Problem macie podobny - powiedziała Głumuszka.
- Ja na ciebie, Misza, tutaj zaczekam - powiedział Udałow. - Nie spieszy mi się, a samemu iść nie bardzo przyjemnie.
Pierwszy do gabinetu wszedł kozioł, za nim grubas, a na końcu Misza.
- Siadajcie - powiedziała staruszka. - Zmęczyłam się coś dzisiaj. Niedługo inspektor finansowy się do mnie dobierze. Tyle będę miała ze swojej dobroci.
Czarownica usiadła przy starym biurku, wymazanym atramentem i pokrytym różnymi, nie zawsze przyzwoitymi napisami. Grubas zajął miejsce na krześle przed biurkiem, a Misza skromnie przycupnął na ławce u pieca.
Izba była czysto zamieciona i niemal pusta. Jedynie stary chodnik przecinał ją na ukos, a okienko zasłaniały dwie doniczki z geranium. Pod oknem stała oszklona szafka. W szafeczce były słoiki i butelki z papierowymi etykietkami. Na piecu suszyły się różne zioła.
- Wyście u mnie, dobry człowieku, już w tych dniach byli - powiedziała Głumuszka. - Coś nie tak wyszło?
- Nie tak - przyznał się grubas.
- Opowiadajcie - poleciła Głumuszka. -Tylko krótko.
- Przyszedłem do domu - powiedział grubas. - A ona na mnie już czeka. Z krzykami, że niby ja jej spodnią bieliznę ze sznurka ukradłem. Myślę sobie, w jaki sposób wytrzymać takie nerwowe napięcie, jak jej podrzucić lubczyk? Nie znalazłem wyjścia. A ona szaleje. Przemęczyłem się do wieczora...
- Krócej - powiedziała Głumuszka. Kozioł tupnął nogą. Nie spodobał mu się ton czarownicy.
- Ja krócej - zgodził się grubas. - Jak tylko się ściemniło, podkradłem się do jej okna i wlałem lubczyk do czajnika z esencją. Czajnik stał na parapecie. A potem widzę, że ona zamierza napić się herbaty, zdejmuje pokrywkę, wącha i mówi na głos: “Herbata stara, zwietrzała. Trzeba nową zaparzyć". No i cały ten lubczyk wylała do wiadra z pomyjami, a wiadro wystawiła na dwór. Zanim zdążyłem zareagować, jej wredny i szkudny kozioł podszedł do tego wiadra i napił się pomyj. A z samego rana czekał już na mnie pod drzwiami, żeby miłość wyrazić, i od tej pory chodzi za mną jak przywiązany. Chciałem przed nim uciec, autobusami jeździłem, w domu się zamykałem, ale on przez okno włazi, a ta cholera Aida na cały świat krzyczy, a ja... Boże, jaki ja jestem nieszczęśliwy!
- Ciekawe - powiedziała staruszka. - Powiadacie, że kozioł was pokochał?
- A co, nie widać?
- On ma zupełnie inny metabolizm - powiedziała czarownica. - Nawet nie wiem, jak wam pomóc... A wy, młody człowieku, przestańcie się śmiać. Nie ma w tym nic śmiesznego. Człowiekowi się nie poszczęściło.
- Ja się nie śmieję - powiedział Misza, nie mogę spędzić z twarzy idiotycznego uśmiechu. - To tylko nerwowy grymas.
- Nie, ja się nie obrażam, rozumiem, że jestem śmieszny - powiedział grubas płaczliwym głosem. - Mnie miłość tej kobiety była potrzebna nie dla niskich korzyści, lecz dla uzyskania spokoju i zachowania delikatnych roślinek w moim ogródku.
- Roślinkom nic teraz nie grozi. Kozioł nie zrobi wam krzywdy.
- Ach, jeszcze i ten kozioł! - Grubasowi zabulgotało w gardle, a głowa opadła mu na blat biurka.
“Działa - myślał Misza. - Lubczyk działa! I będę mógł jutro wypróbować jego skuteczność". Na duszy było mu trwożnie i wesoło. I znów przed oczami Miszy Standala zamajaczyła twarz Aleny opromieniona światłem księżyca. Ale tym razem jej wargi szeptały coś czułego. Zanim Misza zdołał zrozumieć ten szept, obok niego ciężko przemaszerował grubas z kozłem radośnie podskakującym do góry, a Głumuszka zadała Miszy pytanie:
- A wy, młody człowieku, w kim się zakochaliście?
- W dziewczynie - powiedział Misza. - W Alenie. Ona przyjechała w odwiedziny, mieszka u swojej ciotki. Wybaczcie mi z łaski swojej kłopot, który wam sprawiam.
- Nie szkodzi, nie szkodzi, to mój obowiązek - powiedziała Głumuszka. - Jaką uczelnię kończyliście?
- Uniwersytet Leningradzki. Wydział Filologiczny. A tutaj pracuję w gazecie jako nieetatowy publicysta. Mam dyplom uznania.
- Bardzo mi miło. A nie wstyd wam, młody człowieku, prosić zacofaną staruszkę o miłosne ziele? Przesiądźcie się tutaj, na krzesło, bo przez całą izbę niewygodnie się rozmawia.
Misza przesiadł się bliżej biurka i poczuł się od razu nieswojo, jak na egzaminie albo w dziale kadr.
- Jesteście podobni do młodego Gribojedowa - powiedziała w zadumie staruszka.
- Już mi to mówili - zgodził się Standal.
- Namiętność opanowała was nieoczekiwanie, czy też narastała stopniowo?
- Chyba nieoczekiwanie - powiedział Standal. - Ujrzałem ją i już.
- Chcę was uprzedzić - powiedziała Głumuszka - że wzajemność spowodowana sztucznymi środkami może z czasem zaniknąć, co doprowadzi do tragicznych następstw.
- Wiem. Ale dłużej już nie zniosę pogardy i obojętności. Wy, pewnie, nigdy się nie kochaliście.
- Ja? Kochałam i to nie raz - odparła Głumuszka.
- Przepraszam. Nie chciałem was dotknąć.
- Może jednak uciekniecie się do bardziej konserwatywnych metod? - powiedziała czarownica. - Może otoczycie dziewczynę troską, uwagą i czułością, wykażecie swą odwagę, uczciwość i szlachetność? Wtedy Alena was pokocha.
- Kiedy? - zaoponował Standal. - Za dziesięć dni moja ukochana wyjeżdża na zgrupowanie do Kaługi i nigdy więcej już jej nie zobaczę.
- Jak chcecie - powiedziała Głumuszka. - Zostaliście uprzedzeni. Wobec tego muszę was strofografować i zrobić analizę krwi.
- A nie można bez formalności? Dajcie mi po prostu lubczyk.
- Och, mój Boże - westchnęła staruszka. - Czyżbyście wy, człowiek kulturalny, wierzyli w takie brednie?
- Niby dlaczego mam nie wierzyć? Przecież widziałem rezultaty.

Powered by MyScript