Większość w popłochu odeszła do swoich rodzin, ale ci nieliczni, których jedynym domem była Lipowa Aleja, zostali wierni, by służyć swojej umiłowanej pani...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
return replaceStream;}// sprawdza, czy obiekt zapisu nie został już zainicjowanyif (replaceWriter != null) {throw new IOException("Obiekt zapisu...
»
było pilno porwać z teatru tę, która miała zostać hrabiną de Telek, i zabrać ją daleko, bardzo daleko; tak daleko, aby była tylko jego niczyja więcej!...
»
– Avalon jest piÄ™kny – westchnÄ…Å‚ – i gdybym mógÅ‚ caÅ‚e królestwo uczynić tak spokojnym, jak to miejsce, chÄ™tnie bym tu zostaÅ‚ na zawsze i...
»
Rzymianie nazywali starożytnych Brytów Pretani, imieniem pochodzącym z języka Cymric dawnych Walijczyków, w którym cała główna wyspa była nazywana...
»
który to ród ze zdumiewaj¹c¹ zrêcznoœci¹ zmienia³ stronnictwa,syn wielkiego rebelianta Jerzego i brat marsza³ka wielkiego ko-ronnego Stanis³awa, zosta³...
»
SZEŚĆ ŚWIATÓW CYKLICZNEJ EGZYSTENCJIWedług nauk buddyjskich, istnieje sześć światów (loka*) egzystencji, w których przebywają wszystkie...
»
13 W t³umaczeniu Macieja S³omczyñskiego kluczowe tu s³owo distinct nie zostaje oddane: "Kochali siê, jedna by³a/ Istota mi³oœci dwojga;/ Jednoœæ ¿y³a wœród obojga:/ Ich...
»
Podobnie jak próba opisania pojęcia sekty ma charakter teologiczny, tak również próba podziału sekt została dokonana opierając się na kryteriach...
»
W środku zastałem ledwie garstkę ludzi, czemu trudno się dziwić, ponieważ żniwa były w pełni, a do zmierzchu zostało wciąż pięć, sześć godzin...
»
W praktyce, przy wycieczce tak niewinnej i krótkiej, jaką była wymiana klisz w studzience, ten, który zostawał, mógł, otwarłszy dwoje drzwi - kuchenki i...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Klaus, który przywiózł Silje z Grastensholm, pobiegł kłusem do swojej zagrody w lesie, z przerażeniem w oczach zamknął się w izbie razem z Rosą i swoimi na wpół dorosłymi dziećmi i zatarasował drzwi wszystkim, co znalazł pod ręką. Potem usiadł na łóżku i spoglądając na drzwi obgryzał paznokcie, jakby się spodziewał, że zaraza przyjdzie osobiście i wślizgnie się przez dziurkę od klucza. Wiedział, że odpowiedzialność za rodzinę wymaga odeń czujności.
W tym czasie Tengel i jego dwoje pomocników zebrali wszystko, co mogło być im potrzebne, wydali odpowiednie zalecenia co do zasad zachowania ostrożności i opuścili Lipową Aleję. Tengel widział powóz, w którym Silje z rodziną wracała z Grastensholm, ale nie zatrzymał się ani nie poczekał na nich.
Zaczęli od plebanii. Najpierw poprosili pastora, by wyprawił posłańca do wszystkich zagród we wsi i przekazał polecenia dotyczące izolowania chorych, mycia się i konieczności gotowania wody. Tengel zabronił też pastorowi bicia w kościelny dzwon, wiedział bowiem z doświadczenia, że ludzie, słysząc dzwon, zaczynają biegać od zagrody do zagrody, by zapytać co się stało.
Poprosili też o jakieś niewielkie pomieszczenie, w którym mogliby zamieszkać i złożyć swoje przybory. Pastor wcale nie był zachwycony, że właśnie jego obejście miało stać się punktem zbiorczym, nie mógł im jednak odmówić, bo, jak powiedział Tengel, zaraza już i tak przybyła do jego domu.
Pierwszym pacjentem, którym musieli się zająć, był służący pastora.
Jak się okazało, ów parobek odwiedził przed paroma dniami zagrody, gdzie ludzie chorowali.
Tengel dał mu wywaru z ziół i udzielił tych samych przestróg, co pastorowi. Uśmiechnął się przy tym leciutko pod szmatką osłaniającą dolną część twarzy. On wraz z Irją wypełniali dokładnie to, co powiedział Tarjei. Myli się starannie po każdym zetknięciu z chorym. Spalili jego zakażone ubranie i obiecali przyjść znowu wieczorem. Zakazali mu wychodzić i przyjmować gości, nie wolno mu było nic jeść, powinien natomiast pić przegotowaną wodę, którą przyniosła Irja.
- Mam tu leżeć i umierać w samotności?
Tengel uśmiechnął się uspokajająco.
- Wcale nie musisz umierać, nie jesteś ciężko chory i na pewno z tego wyjdziesz, jeśli tylko będziesz postępował tak, jak ci mówimy.
- I żebyś nie wkładał palców do ust - upomniał Tarjei.
- Co? Dlaczego nie?
- Bo choroba usadawia się na nie mytych palcach - wyjaśnił Tarjei i tym razem nawet Tengel popatrzył na niego z podziwem.
- Ileż ten chłopak ma w głowie! Chory jednak przyglądał się swoim palcom śmiertelnie przerażony.
- Poza tym twój gospodarz na pewno tu przyjdzie, by pomodlić się wraz z tobą - dodał Tarjei ze smutkiem, zanim opuścili plebanię.
Dużo gorzej miały się sprawy w dwóch zagrodach na skraju wsi. Wszyscy troje byli wstrząśnięci.
- Jak długo to trwa? - zapytał Tengel.
Gospodarz popatrzył na nich jakby byli zesłanymi na ratunek aniołami.
Leżał w łóżku, podobnie jak inni domownicy. Zewsząd widać było wysuszone twarze i trawione gorączką oczy. I ten odór...!
- My nie wiedzieliśmy - wyjąkał gospodarz. - Nie wiedzieliśmy, co to jest. Najpierw zachorował parobek, a potem to już jedno po drugim.
Tengel odwrócił się do swoich pomocników.
- Wracajcie do domu - powiedział spokojnie. - Tu jest zbyt niebezpiecznie.
Oboje młodzi potrząsnęli jednak głowami i stali nadal, jak przyrośnięci do podłogi. Serce Irji biło mocno ze strachu, ale nigdy by nie zostawiła pana Tengela na łaskę losu. Tarjei myślał bardziej naukowo. Tutaj mógł sprawdzić swoje teorie.
Tengel westchnął ciężko. Poczuł się nagle bardzo stary i bezradny.
- Gdzie jest ten parobek?
Gospodarz wskazał jeden z kątów. Rozpoznali w półmroku mężczyznę. Kogoś tak wychudzonego nigdy przedtem nie widzieli. Chory pojękiwał słabo, z otwartymi ustami, i ledwo zdołał odwrócić głowę.
- Posłuchaj mnie - powiedział Tengel. - Gdzie zostałeś zarażony?
Stary wydał z siebie zbolały jęk.
- Czy spotkałeś ostatnio jakiś obcych ludzi?
Tym razem także nie było wyraźnej odpowiedzi.
- Chodziłeś do sąsiadów?
Chory z trudem wykrztusił z siebie: - Nie.
Młoda córka gospodarzy, z potarganymi i przepoconymi od gorączki włosami, odezwała się spod kupy szmat, którymi było zarzucone dziecięce łóżko.
- On chodził do Tonsberg, w zeszłym tygodniu.
- I była tam zaraza?
- Nie wiem. Ale wielu ludzi chorowało, tak nam powiedział po powrocie do domu.
- No? To przynajmniej wiemy skąd choroba nadchodzi. Teraz będzie zadanie dla was dzieci. Irjo! Pobiegniesz do zagrody Helle, tej przy drodze do sąsiedniej parafii. Nie wchodź do środka, tylko zawołaj ich i powiedz, że muszą postawić na straży dwóch silnych mężczyzn, najlepiej uzbrojonych w karabin. Muszą pilnować drogi we dnie i w nocy. Nie wolno im nikogo przepuszczać, ani idących ze wsi, ani do wsi. Poproś też, by wysłali kogoś do Skogtorp, na drugim końcu parafii, i przekazali wiadomość, że tam mają postąpić tak samo. Powiedz, że to polecenie Tengela, który chce uchronić parafię przed rozprzestrzenieniem się zarazy. Zrozumiałaś?
Wymawiał swoje imię z taką godnością, jaką akurat teraz chciał mu nadać.
Irja skinęła głową i natychmiast pobiegła. Droga nie była daleka.
Tengel najchętniej wysłałby wnuka, żeby trzymać go jak najdalej od tej dotkniętej zarazą okolicy, ale Tarjei nie potrafił okazać swojej woli tak, by go potraktowano poważnie. Gdy patrzył na swego ukochanego następcę, jak krząta się pomiędzy tymi wszystkimi zakażonymi przedmiotami, doznawał skurczu serca. Ten chłopiec został przeznaczony do rzeczy wielkich.
Stara babcia w rodzinnym łóżku żegnała się raz po raz.
- Żaden poganin się do mnie nie zbliży, o nie! Modlitwa pastora, to jedyne, co może tutaj pomóc. On może nas uwolnić od tego karzącego miecza Szatana. Dlaczego pastor nie przychodzi?
- Tak, warto by zapytać - mruknął Tengel. Głośno zaś rzekł:
- Jeśli chcesz tu leżeć babciu i czekać na niego, to proszę bardzo. Ja się tymczasem zajmę innymi.

Powered by MyScript