Egwene wypuściła wstrzymywany od dawna oddech, usłyszała, że Nynaeve i Elayne postąpiły podobnie...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Podobnie jak próba opisania pojęcia sekty ma charakter teologiczny, tak również próba podziału sekt została dokonana opierając się na kryteriach...
»
Trzech mam synów i trzy jeszcze mam córki, podobne pysznym posągom, a wśród nich Minoe błyszczy jak poranna gwiazda, kiedy wstaje z morza...
»
Było południe, promienie słoneczne grzały dość intensywnie moje nagie ciało, ale upał nie był większy niż byłby w podobnych okolicznościach na pustyni w...
»
Podobnie rzecz się miała z Lucjuszem Kalidusem, który, moim zdaniem, był po śmierci Lukrecjusza i Katullusa najwybitniej-szym poetą naszych czasów; był to...
»
Drużyna Omega, podobnie jak cała armia klonów, na początku wojny nie był niczym innym jak tylko bandą doskonale wyszkolonych, superskutecznych i...
»
Usiowalimy skonstruowa niniejsz prac opierajc si na porzdku chronologicznym, przechodzc, podobnie jak to czyni opiekun praktyki, od zagadnie zwizanych z...
»
tologw, antropologw albo s za takich powszechnie uwa14SocjologiaMimo to socjologia, podobnie jak wszystkie inne gazie bada spoecznych, posiada...
»
— Patrz — usłyszał nagle chrapliwy szept Markiza...
»
Oczywiście nic podobnego nie wydarzyło się nigdy, gdy był w wieku Tylera, ale sama zasada...
»
NOC Z MILIONEREM 127 Bardzo chciała mu uwierzyć, ale pierwsze sło- wa, jakie od niego usłyszała, tak głęboko ją zraniły, z˙e mimo najlepszych...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


- Groziła mi - powiedziała z niedowierzaniem, na poły do siebie. - Groziła mi ujarzmieniem, jeśli nie będę... posłuszna!
- Nie zrozumiałaś jej - powiedziała Sheriam. ­Jeśli nieposłuszeństwo groziłoby ujarzmieniem, lista ujarz­mionych liczyłaby więcej nazwisk, niż mogłabyś zapamię­tać. Niewiele potulnych kobiet osiąga pierścień i szal. Nie znaczy to oczywiście, że nie powinnaś zachowywać się po­słusznie, kiedy jest to wymagane.
- Tak, Sheriam Sedai - wykrzyknęły wszystkie trzy niemalże jednym głosem, a Sheriam uśmiechnęła się.
- Widzicie? Potraficie stworzyć przynajmniej złu­dzenie posłuszeństwa. A będziecie miały wiele okazji do ćwiczeń, zanim zdołacie ponownie zasłużyć na względy Amyrlin. I moje. Moje będą znacznie trudniejsze do osiąg­nięcia.
- Tak, Sheriam Sedai - powtórzyła Egwene, ale tym razem towarzyszył jej tylko głos Elayne.
Nynaeve zaś zapytała:
- Co z... ciałem, Sheriam Sedai? Z... Bezdusznym? Odkryłaś, kto go zabił? Albo dlaczego wtargnął do Wieży?
Usta Sheriam zacisnęły się.
- Dajesz krok naprzód, Nynaeve, po to tylko, by zaraz cofnąć się. Wnioskując z braku zaskoczenia u Elayne, musia­łaś z pewnością wszystko jej opowiedzieć... Mimo że ostrze­gałam, aby nikomu nie mówić! ...i teraz jest w Wieży już siedem osób, które wiedzą, że zabito dzisiaj mężczyznę w kwaterach nowicjuszek, a dwaj z nich są mężczyznami, którzy nie wiedzą nic ponadto. Wyjąwszy, że muszą trzymać buzie zamknięte na kłódkę. Jeśli rozkaz Mistrzyni Nowicju­szek nie ma dla ciebie żadnej wagi, a jeśli tak jest rzeczywi­ście, postaram się wykazać, iż jesteś w błędzie, być może posłuchasz tego, który wydała sama Zasiadająca na Tronie Amyrlin. Nie wolno ci mówić o tym nikomu, prócz Matki lub mnie. Amyrlin nie ma ochoty, by na plotkach, które już musimy zwalczać, piętrzyły się następne. Czy wyrażam się jasno?
Nieustępliwość jej głosu wywołała chór zgodnych: "Tak, Shariam Sedai", ale Nynaeve postanowiła nie poprzestawać na tym.
- Powiedziałaś siedem, Sheram Sedai. Plus ten, który go zabił. Być może również ktoś pomógł im dostać się do Wieży.
- O to nie powinnaś się troszczyć. - Twarde spo­jrzenie Sheriam objęło je kolejno. - Zadam wszystkie py­tania, które muszą zostać zadane. A wy zapomnicie, że wie­cie cokolwiek o martwym mężczyźnie. Jeśli przekonam się, że postępujecie inaczej... Cóż, są gorsze rzeczy niż skroba­nie garnków, rzeczy które pomogą wam wypełnić czas. Nie, nie przyjmę do wiadomości żadnych wymówek. Czy są je­szcze jakieś pytania?
- Nie, Sheriam Sedai.
Tym razem, ku uldze Egwene, Nynaeve również nie chciała niczego więcej dodać. Nie, żeby bała się o tamtą. Czujne spojrzenia Sheriam może uczynić poszukiwania Czarnych Ajah podwójnie trudnym. Przez chwilę czuła się tak, jakby miała ochotę histerycznie się roześmiać.
"Jeśli nie złapią nas Czarne Ajah, na pewno zrobi to Sheriam. - Chęć roześmiania się ustąpiła. - Jeśli She­riam sama nie jest Czarną Ajah".
Źałowała, że ta myśl w ogóle przyszła jej do głowy.
Sheriam pokiwała głową.
- Bardzo dobrze, więc. Pójdziecie ze mną.
- Dokąd? - zapytała Nynaeve i natychmiast dodała: - Sheriam Sedai - na chwilę przedtem, nim oczy tamtej zwęziły się.
- Zapomniałyście - odrzekła Sheriam z napięciem - że w Wieży uzdrawianie zawsze dokonuje się w obe­cności tych, którzy przywożą chorego do nas?
Egwene pomyślała, że porcja cierpliwości, jaką miała dla nich Mistrzyni Nowicjuszek, jest niemalże na wyczer­paniu, ale zanim zdążyła się opanować, wybuchła: ­A więc jednak ona ma zamiar go uzdrowić!
- Zajmie się nim sama Zasiadająca na Tronie Amyrlin, nie licząc oczywiście pozostałych. - Twarz Sheriam zdra­dzała nie więcej emocji niż jej głos. - Czy miałaś jakiś powód, by w to wątpić? - Egwene stać było tylko na to, by przecząco potrząsnąć głową. - Tak więc, stojąc tutaj, marnujecie tylko życie swego przyjaciela. Nie można po­zwolić czekać Zasiadającej na Tronie Amyrlin.
Mimo jej własnych słów, Egwene miała wrażenie, że Aes Sedai w najmniejszym stopniu się nie śpieszy.
ROZDZIAŁ 18
UZDRAWIANIE
Lampy na żelaznych kinkietach oświetlały kory­tarze głęboko pod Wieżą, dokąd zabrała je Sheriam. Kilkoro drzwi, przez które przewędrowały, natychmiast szczelnie za­mykano na zamek, inne były natomiast tak zręcznie ukryte, że Egwene nigdy by się nie domyśliła ich istnienia, nawet stojąc tuż na wprost nich. Ciemne wyloty znaczyły wię­kszość korytarzy, które przecinały, w niektórych można było dostrzec mglistą poświatę rozmieszczonych w dużych odle­głościach lamp. Żadnych ludzi jednak nie spostrzegła. Były to miejsca, do których nawet Aes Sedai nie zapuszczały się często. Powietrze, ani ciepłe, ani zimne przesycało te kory­tarze, czuła jednocześnie, że drży z zimna i że po plecach ścieka jej strużka potu.

Powered by MyScript