.. do cholery, sama zasada postępowania w takich sprawach... Fred kończy wyprężać palce, przypominając sobie, by porozmawiać z Tylerem. Będzie to trudniejsze od pogadanki, dlaczego chłopakowi twardnieje czasem interes, ale jest to absolutnie konieczne. Obowiązuje zasada „kupą, panowie”, zamierza powiedzieć Fred. Na razie musisz trzymać się swoich kumpli, Ty. Przez jakiś czas nie wolno ci się włóczyć samemu, dobra? Mimo to koncepcja, że Tyler naprawdę może zostać zamordowany, jest daleka Fredowi; to temat na fabularyzowane dokumenty w telewizji czy może film Wesa Cravena. Powiedzmy, pod tytułem „Krzyk 4: Rybak”. Czy zresztą rzeczywiście nie było takiego filmu? Facet w rybackiej kurtce przeciwdeszczowej włóczy się i zabija hakiem nastolatki? Może, ale nie małe dzieci, nie brzdące w rodzaju Amy St. Pierre czy Johnny’ego Irkenhama. Jezu, ten świat się wali na ludzkich oczach. Części ciała, wiszące na łańcuchach w rozpadającym się kurniku – właśnie to dręczy Freda najbardziej. Czy to naprawdę możliwe? Czy to może dziać się tutaj, właśnie tu i teraz, w krainie Tomka Sawyera i Becky Thatcher? Daj już temu spokój, dobrze? Czas pobiegać. A może dzisiejsza gazeta gdzieś się zapodziała, myśli Fred. Podnosi ją z blatu i składa, aż wygląda jak gruba książka w miękkiej oprawie (chociaż mimo to oskarża go część nagłówka: RYBAK WCIĄŻ GRA). Może gazeta po prostu, no, bo ja wiem, wyemigrowała prosto do starego kosza na śmieci koło domu. Tak, dobry pomysł. Ponieważ Judy dziwnie się ostatnio zachowuje, a jątrzące artykuły Wendella Greena o Rybaku nie poprawiają sytuacji (Uda i tułów ze śladami zębów, myśli Fred, wędrując przez pogrążony we wczesnoporannej ciszy dom w stronę drzwi, a skoro już przy tym jesteś, pismaku, to odkrój mi ładny, surowy kawałek pośladka). Judy obsesyjnie czyta relacje prasowe i ich nie komentuje, ale Fredowi nie podoba się to, jak strzela nerwowo oczami ani niektóre inne tiki, jakich się ostatnio nabawiła: na przykład ciągłe muskanie językiem górnej wargi... Parę razy – w ciągu ostatnich dwóch-trzech dni – widział, że wysunęła go na całą długość i dotknęła nim dołka pod nosem. Uznałby to za niemożliwe, gdyby nie zobaczył, że zrobiła to znowu podczas wczorajszych wieczornych wiadomości lokalnych. Judy kładzie się coraz wcześniej i czasami mówi przez sen – wypowiada dziwne, niewyraźne słowa, w niczym nie przypominające języka angielskiego. Niekiedy nie reaguje, gdy Fred się do niej odzywa, lecz po prostu wpatruje się rozszerzonymi oczyma w przestrzeń, poruszając lekko wargami i ściskając ręce (na ich grzbietach zaczęły się pojawiać skaleczenia i zadrapania, chociaż ma krótko przycięte paznokcie). Tyler również zauważył narastające dziwactwa matki. W sobotę, gdy ojciec jadł razem z synem obiad – Judy poszła na górę na długą drzemkę, co również stanowiło nowość – chłopiec pierwszy poruszył ten temat. – Co się dzieje z mamą? – zapytał ni stąd, ni zowąd. – Ty, z mamą nic się nie... – Właśnie że się dzieje! Tommy Erbter mówi, że ostatnio zapodziała się jej gdzieś jedna klepka. I czy Fred nie sięgnął nad talerzem pomidorówki oraz tostami z serem i nie przyłożył swojemu synowi? Swojemu jedynemu dziecku? Dobremu staremu Tylerowi, który chciał tylko wyrazić troskę. Niech Bóg mu pomoże, tak zrobił.
|