Elayne nie przystanęła, gdy już się znalazła na zewnątrz; zamachała tylko do Birgitte i poszła dalej...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Kiedy Mick Jagger koczy 50 lat, nie robio tu ju moe takiego wraenia, jak owe pamitne urodziny, kiedy koczy 30 - ale to tylko z tego powodu, e by czas, kiedy...
»
Sarabanda, tak jak się nagle zaczęła, tak nagle ustała i pozostały tylko dwie postaci: jeden katar wysoko na skale i, na drugim krańcu, jeden Michał Scoto...
»
 Overkill dla astrokalendarza pani Reiche  Pozostaje w zasadzie tylko “kalendarz astronomiczny” pani Reiche...
»
Legenda głosi — a jest to tylko legenda — jakoby ludzkość zawarła z Najeźdźcami pakt...
»
było pilno porwać z teatru tę, która miała zostać hrabiną de Telek, i zabrać ją daleko, bardzo daleko; tak daleko, aby była tylko jego niczyja więcej!...
»
— Niby czemu?— Panie! Toż to ordynarna pułapka… Po jednemu nie dadzą nam rady, a jakby nas tam dostali razem, to tylko lokal otoczyć…— A...
»
Dlatego marzyła, żeby żyć wiecznie w legendzie, jak Ans-set, i zadała sobie wiele trudu, żeby dowiedzieć się o nim wszystkiego, co tylko możliwe...
»
Po wejciu Wooda do zespou, cho na razie tylko tymczasowym, zaczo si wyczuwa obecno elementu przyjani, o ktrej w przypadku Taylora trudno waciwie byo mwi...
»
szeregi po to tylko, by z bliska wybadać błędy i pęknięcia w pancerzu republiki, by – gdynadejdzie godzina – uderzyć w nią tym skuteczniej, z tym...
»
Jeden li tylko okręt Argo228, sławion wszędy,Gdy wracał od Ajeta, mógł się przemknąć tędy -Lecz te rafy i Argo by nie oszczędziły,Gdyby nie pomoc...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Birgitte, ze złotymi włosami zaplecionymi w skomplikowany warkocz sięgający pasa, bawiła się z dwoma małymi chłopcami, nie przestając jednocześnie obserwować wąskiej alejki; jej łuk stał obok, wsparty o zawalający się płot. Albo raczej próbowała się z nimi bawić. Jaril i Seve patrzyli tylko szeroko rozwartymi oczyma na kobietę odzianą w dziwaczne, szerokie żółte spodnie i kusy ciemny kaftanik, i nie sposób było wymusić na nich żadnej innej reakcji. W ogóle się nie odzywali. Byli rzekomo dziećmi “Marigan”. Birgitte była szczęśliwa, bawiąc się z nimi, i jed­nocześnie odrobinę smutna; zawsze lubiła bawić się z dziećmi, zwłaszcza z małymi chłopcami, i zawsze tak się wtedy czuła. Elayne wiedziała o tym równie dobrze, jakby to były jej własne uczucia.
Gdyby uznała, że Moghedien odpowiedzialna jest za ich stan... Ale tamta twierdziła, że tacy już byli wtedy, gdy wy­szukała ich - uliczne sieroty - w Ghealdan, po to, by sta­nowili część jej legendy, zaś niektóre z Żółtych sióstr mówiły, że chłopcy widzieli za dużo okropności podczas zamieszek w Samarze. Elayne dawała temu wiarę, bo sama widziała tam zbyt wiele. Żółte siostry twierdziły, że czas i należyta opieka ich uleczy. Elayne miała nadzieję, że to prawda. Miała na­dzieję, że tym sposobem nie pozwala osobie odpowiedzialnej umknąć przed sprawiedliwością.
Nie chciała teraz myśleć o Moghedien. Matka. Nie, o niej z pewnością nie chciała myśleć. Min. I Rand. Musi istnieć jakiś sposób, żeby się z tym wszystkim uporać. Ledwie zerknąwszy na Birgitte, która odpowiedziała na pozdrowienie skinieniem głowy, popędziła w górę alejki i wybiegła na główną ulicę Salidaru prażącą się pod bezchmurnym niebem południowych godzin.
Salidar opuszczony został wiele lat wcześniej, nim Aes Sedai, zmuszone do ucieczki w wyniku zamachu stanu doko­nanego przez Elaidę, zaczęły się w nim osiedlać, ale już nowe strzechy wieńczyły domy noszące ślady rozlicznych napraw i łatań, również te trzy duże kamienne budynki, w których w przeszłości mieściły się gospody. Jeden, ten największy, nie­którzy nazywali Małą Wieżą; to w niej właśnie spotykała się Komnata. Oczywiście zrobiono tylko to, co niezbędne; szyby w wielu oknach były popękane, często w ogóle ich brakowało. Ważniejsze sprawy czekały na załatwienie niźli wypełnianie ubytków w ścianach czy malowanie. Nie brukowane ulice wy­glądały tak, jakby zaraz miały się rozejść w szwach, taki bo­wiem panował na nich tłok. Mijała nie tylko Aes Sedai, lecz również Przyjęte w sukniach z kolorowymi lamówkami i śmig­łe nowicjuszki w czystej bieli, Strażników, którzy poruszali się ze śmiertelną gracją lampartów, zarówno ci szczupli jak i ci zwaliści, służbę, która w ślad za Aes Sedai uciekła z Wieży, nawet kilkoro dzieci. Oraz żołnierzy.

Powered by MyScript