Ale przyjaźń z Rolling Stonesami bywa niebezpieczna. Ponieważ Keith, po ostatnim nalocie, bał się wracać na Cheyne Walk, Ron zaoferował mu gościnę u siebie. Na tyłach jego londyńskiej posiadłości Wiek znajdowała się gościnna willa, którą Richards zajął i ćpał sobie spokojnie. Policja wytropiła go jednak bardzo szybko i postanowiła sprawdzić. Akcja okazała się niewypałem - kiedy w kwietniu oddział do walki z narkotykami zwalił się na domek w Wiek, Stonesa tam nie było. Kiepski wywiad. Policja zastała jedynie panią Krissie Wood (żonę Rona - poznali się na koncercie Stonesów w Crawdad-dy, była fanem Briana) z przyjaciółką. Na nieszczęście heroina walała się po całym domu - Richards zawsze był bałaganiarzem - i obie panie zaliczyły komisariat. Dopiero po kilku latach ciągnącej się na jałowym biegu sprawy zostały uniewinnione. W maju Stonesi byli już w Nowym Jorku. Nie dotarli tam bez problemów -o incydencie na lotnisku Warwick zapomniano, ale władze amerykańskie zażądały, aby Richards poddał się badaniu krwi, które wykaże, czy jest narkomanem czy nie. Oczywiście, że był. Trzeba było coś wykombinować. MówHo się - ale bardzo cicho -że sprawę prowadził Walter Annenberg, były ambasador Stanów Zjednoczonych w Wielkiej Brytanii. Keith przyleciał, na jedną noc, do tajemniczej willi Le Pec Varp w Szwajcarii, gdzie odebrał solidną transfuzję, a nazajutrz poddał się w Londynie testowi. Były pan ambasador upewnił się, że nikt nie zakwestionuje wyników. 1 maja chłopcy zorganizowali konferencję prasową w Fifth Avenue Hotel na nowojorskiej Greenwich Village. Podali szczegóły dotyczące planowanego tournee po obu Amerykach - w rozkładzie znalazły się tak egzotyczne miejsca, jak Mexico City, Rio de Janeiro, Sao Paolo czy Caracas. Niestety, wkrótce południowoamerykańskie koncerty trzeba było odwołać. Z braku zainteresowania! Może gdyby śpiewali „To tylko samba, ale ja to lubię"... Po konferencji doszło do niespodziewanej sensacji (pomysł Charliego). Stonesi odjechali Piątą Aleją na odkrytej ciężarówce, śpiewając dziesięciominutową wersję Brown Sugar. 197 Zniknęli wchłonięci przez Manhattan, rozrzucając ulotki z reklamą zbliżających się koncertów i przedstawiając światu swojego nowego gitarzystę. Reklama przyniosła efekty. W samym Nowym Jorku wykupiono bilety do Madison Square Garden na - rzecz bezprecedensowa - sześć kolejnych wieczorów. Chłopcy intensywnie ćwiczyli - bracia syjamscy musieli rozkręcić swoje cztery ręce. Zajęli w tym celu letni dom Andy"ego Warhola, położony na atlantyckiej plaży w Montauk Point, na samym końcu Long Island. Pewnego dnia w połowie maja, w tym spokojnym i ekskluzywnym - takich na Long Island wiele - miasteczku, przydarzył się Jaggerowi nieprzyjemny wypadek. Podczas posiłku w lokalnej restauracji Gosman's niechcący wybił prawą dłonią szybę. Rana wymagała 20 szwów, ale na szczęście nie była groźna. Przygotowania do tournee przebiegały normalnie. Po raz pierwszy w swojej karierze - jest to zresztą odstępstwo od jednej z głównych zasad show-businessu - Stonesi wyruszyli w drogę nie wydając nowego longplaya. Amerykańskiemu tournee towarzyszyła jedynie składankowa płyta MADĘ IN THE SHADE, zawierająca hity z ostatnich lat, od STICKY FINGERS włącznie. Żadnych problemów z prawami, wszystko na Rolling Stones Records. Ale i żadnych niespodzianek. Zespół tej klasy co Rolling Stonesi mógł sobie jednak pozwolić na łamanie reguł. Tournee było oczywiście tryumfem. Na dwa dni przed oficjalną inauguracją trasy chłopcy wystąpili w Louisiana State University Assembly Center w Baton Rouge w stanie Luizjana. Na dobry początek - był 1 czerwca, urodziny Wooda, który tego właśnie dnia zadebiutował na estradzie jako kandydat na Stonesa. Zespół występował na monumentalnej scenie o niespotykanej dotychczas konstrukcji. Stanowiła ona formę kwiatu, którego płatki otwierały się, ukazując grających Stonesów. Fama niosła, że są one wykonane z kuloodpornego materiału. Na koncercie w Los Angeles widziano, jak Keith Richards kopał je od środka, żeby się szybciej otworzyły. Inną ciekawostką był dziesięciometrowej blisko długości nadmuchiwany fali us, którego Mick dosiadał śpiewając Star Star. Przed koncertem w San Antonio w Teksasie policja ostrzegła zespół, że zaaresztuje wszystkich jego członków w chwili, gdy „świński" balon pojawi się na scenie. Nie pojawił się - na Południu nie ma żartów. Chociaż trzeba obiektywnie przyznać, że sztuczka i w innych miastach wywoływała burze protestów. Rodzice pisali do gazet, a w tym samym czasie ich dzieci płaciły każdą cenę, żeby wejść na koncert Stonesów. Rodzice byli po przegranej stronie, jak zawsze. Ogromny entuzjazm wzbudzał towarzyszący Stonesom Billy Preston, grający na instrumentach klawiszowych i śpiewający drugie głosy. Pojawiał się już na ich występach w 1972 i 1973 roku, wziął udział w nagraniach czterech ostatnich płyt. Teraz występował wreszcie jako „pół-Stones", czyli na tym samym statusie co Ron Wood. Obaj aspiranci do sławy otrzymali za tournee po 250 000 dolarów - „pełni" Stonesi po 450 000. Ale gwiazda Prestona rozbłysła zbyt silnym blaskiem. Dawał taką rozgrzewkę, że Stonesi mieli trudności z utrzymaniem napięcia widowni po własnym wyjściu. I to był niewybaczalny błąd Prestona, który zbyt szybko uwierzył we własną pozycję. Kiedy na począt- 198 ku europejskiego tournee w 1976 roku pojawił się w towarzystwie osobistej obsługi nagłaśniającej, przepiłował ostatecznie gałąź, na której tak wygodnie do tej pory siedział. Stonesi już od dawna zajmowali najwyższe pozycje w hierarchii amerykańskiego show-businessu i jak magnes przyciągali kolegów z artystycznego świata. Nie mówiąc już o koleżankach. I to nie tylko dlatego, że rachunek za garderobę Micka wyniósł tylko podczas tej trasy 21 273 dolary (Giorgio di SanfAngelo, Fernando Sanchez, Mary McFadden). Przed koncertem w Los Angeles przyjęcie na cześć zespołu wydała Diana Ross. Wśród zaproszonych koleżanek znalazły się Olivia Newton-John, Liza Minelli, Raquel Welch. Te dwie ostatnie bawiły się tak dobrze, że prosto z przyjęcia udały się na koncert, gdzie zasiadły w pierwszym rzędzie widowni. Zaczęły się bawić nieco gorzej, kiedy Jagger wylał na nie wiadro wody. W Waszyngtonie wpadł Andy Warhol w towarzystwie prezydenckiego syna, Jacka Forda. W Nowym Jorku pojawił się Bob Dylan.
|