Fechtmistrz podniósł głowę i długo patrzył na płynące w oddali chmury, jakby rozpoznawał w nich znajome kształty...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
3|51|Zaprawde, Bóg jest moim i waszym Panem! Przeto czcijcie Go! To jest droga prosta!"3|52|A kiedy Jezus poczul w nich niewiare, powiedzial: "Kto jest moim...
»
Zdolność produkcyjna polskiego i światowego przemysłu koksowniczego Obecnie w Polsce jest czynnych 9 koksowni, a w nich 29 baterii koksowniczych o...
»
y chorób, bez tego iżby ów nicpotem ze śrzodka od nich cirpiał; owo panie nazbyt gorące w tey rzeczy staią się hnet siwe, iako powiedaią lekarze...
»
Trzech mam synów i trzy jeszcze mam córki, podobne pysznym posągom, a wśród nich Minoe błyszczy jak poranna gwiazda, kiedy wstaje z morza...
»
Należy wspomnieć, że wielu teologów począwszy mniej więcej od XII wieku stworzyło dla dzieci nieochrzczonych ich własne, odpowiednie dla nich piekło...
»
bogactwa świata czekają, żebyś je wziął w posiadanie i korzystał z nich! Człowiek wyzbyty lęku obejmuje wzrokiem rozległe horyzonty...
»
Dla nich bowiem typowe jest kreowanie popytu wtempie szybszym niż podaży, co wywołuje presję nawzrost cen, działającą od tej właśnie — tj...
»
Zatem musiało być dwóch autorów anonimów, tyle że jeden z nich autentycznie oddawał się swemu sprośnemu zajęciu...
»
W związku z tym, że Niemcy usiłują zrezygnować z energetyki atomowej, produkuje się u nich bardzo wiele fotokomórek konstruowanych na zasadzie...
»
Garun dołączył do nich i zapytał:"Dlaczego miałbyś się wspinać na mur, Duncanie Idaho?"Siona odpowiedziała za niego, uśmiechając się do...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


– Możliwe, że jestem nadmiernym egoistą – powiedział. – Starym egoistą.
Arystokrata skrzywił się.
– Często płaci się za to, przyjacielu. I to wysoką cenę.
Jaime Astarloa zrezygnowany uniósł dłonie.
– Do wszystkiego można przywyknąć, szczególnie gdy nie ma się wyboru. Skoro trzeba płacić, to się płaci. Jest to wyłącznie kwestia nastawienia. W pewnym momencie życia człowiek przyjmuje określoną postawę, może błędną, ale przecież ją przyjmuje. Postanawia być taki czy inny. Pali za sobą mosty i nagle okazuje się, że musi wytrzymać za wszelką cenę. Klamka zapadła.
– Choćby było wyraźnie widać, że to pomyłka?
– Szczególnie wtedy. To kwestia estetyczna.
Idealne zęby markiza rozbłysły w szerokim uśmiechu.
– Estetyka pomyłki. Co za temat akademicki!... Byłoby o czym podyskutować.
– Nie zgodzę się. Uważam, że nie ma tematu, na który warto by dłużej dyskutować.
– Wyjąwszy szermierkę.
– Wyjąwszy, oczywiście, szermierkę – Jaime Astarloa zamilkł, uznawszy może rozmowę za zakończoną. Po chwili jednak pokręcił głową i zacisnął usta. – Przyjemność można odnaleźć nie tylko na ulicy, jak ekscelencja raczył zauważyć, ale także w byciu wiernym własnym nawykom. A zwłaszcza, gdy cały porządek wokół zaczyna się walić.
Markiz poszukał ratunku w ironii.
– Zdaje się, że Cervantes coś o tym napisał. Z tą różnicą, że jest pan szlachcicem, który nie musi wyruszać na dalekie szlaki, ponieważ swoje wiatraki nosi pan w sobie.
– A na pewno szlachcicem zamkniętym w sobie i egoistą, proszę o tym nie zapominać, ekscelencjo. Nasz przodek z Manczy chciał pokonać niesprawiedliwość, mnie zaś zależy tylko na tym, by zostawiono mnie w spokoju – don Jaime zadumał się na chwilę nad swoimi odczuciami.
– Nie mam pojęcia, jak to się ma do prawości, ale zapewniam pana, że istotnie pragnę być człowiekiem prawym. Sprawiedliwym. Prawdomównym. To wszystko słowa pochodne od „prawa” – dodał prostodusznie. Nie sposób było doszukiwać się pychy w jego głosie.
– Nietypowa obsesja, mistrzu – odrzekł markiz z niekłamanym podziwem. – Szczególnie w dzisiejszych czasach. Dlaczego akurat to słowo, a nie jakiekolwiek inne? Mogę zaproponować cały tuzin rozwiązań: pieniądze, władza, ambicja, nienawiść, namiętność...
– Przypuszczalnie dlatego, że w swoim czasie zdecydowałem się na to, a nie inne. Może przez przypadek, może spodobało mi się jego brzmienie. A może wreszcie w jakiś sposób kojarzyło mi się z ojcem, którego śmierć zawsze napawała mnie dumą. Dobra śmierć jest w stanie usprawiedliwić wszystko. Wręcz każde życie.
– Ta koncepcja przemiany – Ayala aż uśmiechał się z radości, że tak wspaniale rozwija się rozmowa z fechtmistrzem – niebezpiecznie zalatuje katolicyzmem. Wie pan, dobra śmierć jako wrota do zbawienia wiecznego.
– Jeżeli spodziewamy się zbawienia czy czegoś w tym rodzaju, cała sprawa traci sens... Mnie chodzi raczej o ostatnią walkę na progu wiecznej ciemności, bez żadnych świadków oprócz samego siebie.
– Zapomina pan o Bogu.
– On mnie nie interesuje. Bóg toleruje rzeczy, których nie sposób tolerować. Jest nieodpowiedzialny i niekonsekwentny. Nie jest dżentelmenem.
Markiz popatrzył na don Jaimego ze szczerym szacunkiem.
– Zawsze utrzymywałem, mistrzu – odezwał się po chwili milczenia – że Natura jest tak doskonała, by z ludzi światłych zrobić cyników, dzięki czemu uda im się przeżyć... Pan tymczasem jest jedynym znanym mi wyjątkiem, zaprzeczającym mojej teorii. I chyba właśnie to cenię w panu najwyżej, wyżej nawet niż pański talent szermierczy. Pan mi udowadnia, że nadal żywe są wartości, które podobno pogrzebano w książkach. W pewnym sensie jest pan moim uśpionym sumieniem.

Powered by MyScript