Huana odnalazła Oseberga i złapała go za ucho, wykrzykując coś głośno...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Lud rozmawiał głośno, nawoływał się, śpiewał, chwilami wybuchał śmiechem nad jakimś dowcipnym słowem, które przesyłano sobie z rzędu do rzędu, i...
»
– Kiedy pojawiły się słowa „niedobra miłość”?– Ten świr wykrzyczał je, kiedy uciekał po zamordowaniu Becky...
»
- Mówią też, że pomagają mu Aes Sedai! - wykrzyk­nął jakiś męski głos z tłumu zgromadzonego w kolejce...
»
Zaklął głośno, bo właśnie przegrał dwie marki...
»
Sparhawk odetchnął głośno z ulgą i uwolnił zaklęcie...
»
Andrew szybko zareagował, Ĺśeby zmienić ponury nastrój, który nagle ogarnął całą grupę...
»
kłopotów technicznych lub chęci podłączenia opcji dodatkowych...
»
1
»
– Nie zapomnij powtarzać tych słów przynajmniej raz dziennie...
»
Pogładziłem Sadzę po pulsującej ciepło szyi...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Wydawało się, że w jaskini toczy się wielka kłótnia rodzinna. Niebieskie światła ponownie zabłysły i jedna z czarownic osunęła się bezsilnie, a jej siostry ją podtrzymały. Któraś wlała jej wodę do ust. Dysydentka powiedziała coś nagląco do pani Birki, która westchnęła i coś odrzekła, a potem zawołała głośno, tak jak miała zwyczaj przemawiać na zgromadzeniach:
— Siostry i córki!
Dysydentka powtórzyła to samo stanowczym lecz zmęczonym głosem w umysłach zebranych.
— Czy posłuchacie opowieści o dzielnych kobietach z dawnych czasów, żeby dodać sobie otuchy?
Stara minstrelka Ofelis córka Kemis pokręciła głową w mroku.
— Głos mi się łamie podczas długiej opowieści — oświadczyła chrapliwie. Była jedną ze Starszych Matek, które już przedtem miały do czynienia z czarownicami. Maris również odrzuciła tę propozycję. Po dłuższym namyśle Arona zaczęła opowiadać starożytną legendę, a potem drugą i trzecią.
Rozdział szóstyZnowu w Lormcie 
Uczona dama Nareth odłożyła przywieziony przez Sokolniczkę zwój i zmarszczyła brwi, patrząc przed siebie. Zawarte w nim opowieści nie sprawiały wrażenia wydarzeń historycznych, lecz fantastycznych legend o zamorskiej krainie, w której rządziły kobiety i gdzie każdy klan miał zwierzęcego patrona. A przecież były tam dziwnie piękne fragmenty — na przykład opowieść o Theorze — które pasowały do znanych faktów. Pismo, pergamin i atrament wydawały się bardzo stare.
Autorką, jeśli Nareth dobrze przetłumaczyła tekst, była niejaka Warona Sokolniczka, która napisała go „w kraju wygnania, po tym jak wszyscy nasi mężczyźni oszaleli”. Kropla wody splamiła pergamin. Łza? Czy pył wodny? Uczona przeczytała znów niepokojącą opowieść sprzed wieków i zadrżała.
„Królowa Theora stała na klifie górującym nad wybrzeżem i ze swego ostatniego, oblężonego zamku Salzaret ze łzami gniewu w oczach patrzyła, jak ostatni ze starożytnych Domów odpłynął z sulkarskimi piratami. Obok niej stał Langward, mężczyzna, którego z dołów wyniosła na drugi najważniejszy urząd w państwie.
— Pani, bądź rozsądna — powiedział teraz Langward obojętnym tonem. — Nie znajdziesz nikogo, kto stanąłby u twojego boku w ostatniej szaleńczej bitwie, po to, byś nadal mogła rządzić według swego widzimisię.
— Widzimisię! — wykrztusiła, pomna, jak głębokiego namysłu i rozważenia wszystkich „za i przeciw” wymagała każda jej decyzja.
— Ale jeśli wybierzesz pana nizin, pozostaniesz królową. Wiem, że cenisz ten tytuł i związane z nim zaszczyty.
Skierowała na niego wzrok, lecz on unikał jej spojrzenia. Czy uważał ją za równie głupią jak damy z dworu zdobywcy? Przecież bez przerwy kłóciły się o drobne szczegóły etykiety, o to, która z nich ma pierwszeństwo przed innymi, co w końcu zależało od rangi ich małżonków. Żadna nie wiedziała, ile sama jest warta, i o to nie dbała. Obchodziła je tylko ich cnota lub jej brak oraz posłuszeństwo i milczenie. Stać się taką jak one?! Nigdy!
— Będąc królową rządzę jako matka mojego ludu, a nie ulubiona niewolnica zwycięzcy — odpowiedziała stanowczo. — Nie.
— Nie byłabyś taka jak inne — zapewnił ją flegmatycznie Langward. — Zaoferował mi ciebie. Jako łaskę. — A gdy błyskawicznie położyła dłoń na rękojeści długiego sztyletu, Strażnika Honoru Królowej, przypomniał jej: — Kiedyś zwróciłaś się do mnie z taką samą propozycją.
— Odmówiłeś twierdząc, że nie będziesz moim pieskiem pokojowym. Ja nie będę twoim. Czy złożyłeś mu przysięgę na wierność?
— Nie — odrzekł lakonicznie. Theora przyglądała mu się długą chwilę.
— Jeśli staniesz u mojego boku w ostatniej bitwie, nie czeka nas ani śmierć, ani klęska. Mylisz się, tak sądząc. Pozostała nam ostatnia ucieczka — starożytna magia.
Wielka Bogini nadal chroni swoje dzieci. Wiem, że została w tym kraju wyjęta spod prawa, a jej kult zakazany. I ta zniewaga jest największa ze wszystkich. Czy ścierpisz to, Langwardzie?
Wtedy Langward spojrzał na nią i podniósł rękę. Uzbrojony żołnierz uzurpatora wyszedł zza drzwi z triumfującą miną.
— Miałeś rację, Langwardzie. Usłyszałem dostatecznie dużo.
Wstrząśnięta królowa na chwilę zaniemówiła z wściekłości. A potem krzycząc: — Langwardzie, to zdrada! — wbiła Strażnika Honoru w jego serce. Przybysz z równin wyciągnął miecz z pochwy i ruszył w stronę królowej. Na jego twarzy malowało się, o dziwo, zadowolenie, mimo tak nagłej egzekucji jego wspólnika — bo na pewno nie było to morderstwo.
— A ty, kobieto, podnosząc broń przeciwko mężczyźnie służącemu królowi, dopuściłaś się podwójnej zdrady i zawiśniesz za to — obwieścił triumfalnie.
Okno znajdowało się za daleko, by mogła z niego wyskoczyć i nie dopuścić, żeby ujrzeli zakutą w kajdany królową na szubienicy. Przemknęło jej przez myśl, żeby rzucić się na jego miecz, ale coś w postawie żołnierza świadczyło, że był na to przygotowany. Zrozpaczona, osaczona, krzyknęła:
— Jonkaro! Mścicielko Kobiet! Wyciągnij swą karzącą dłoń i pozwól mi się zemścić na nim i na jego wspólnikach, nim zrozumieją, że jesteśmy ich matkami, nie bydłem.

Powered by MyScript