— Michael, bierzesz pięciu — rozkazał. — Dajemy ci dziesięć minut, Ŝebyście się dobrze ukryli i spróbowali nas zaatakować, zanim dotrzemy do Mort Homme. Michael ustawił swoją piątkę w klasyczną pułapkę, chowając ich w chmurach — tak Ŝeby nieprzyjaciel widział ich pod słońce — i blokując grupie Andrew powrót do Mort Homme. Mimo to Andrew omal się nie wymknął — poprowadził swoją grupę bowiem bardziej na południe i starał się prześlizgnąć nisko nad ziemią. Manewr ten pewnie by się powiódł, gdyby na miejscu Michaela znajdował się ktoś ze słabszym wzrokiem. Michael wypatrzył odblask słońca na szybie jednego z samolotów z odległości piętnastu kilometrów i dał swojej grupie sygnał czerwoną racą. Andrew, uświadomiwszy sobie, Ŝe zostali odkryci, zaczął wspinać się do góry, aby wyjść nieprzyjacielowi na spotkanie, i dwie formacje rzuciły się na siebie, tworząc okropny chaos skręcających, nurkujących i wymykających się maszyn. Michael wypatrzył w gmatwaninie ganiających się samolotów SE5a Andrew i rzucił się na niego ochoczo. Obaj przyjaciele zaczęli wykonywać skomplikowane ewolucje, zmuszając potęŜne maszyny do coraz większego wysiłku, starając się poznać kres ich wytrzymałości i moŜliwości, ale Ŝaden z nich nie ustępował zdolnościami drugiemu, Ŝaden więc nie potrafił zdobyć znaczącej przewagi. Wreszcie, zupełnie przez przypadek, gdy Andrew znalazł się na ogonie Michaela i juŜ naprowadzał samolot na strzał, Michael kopnął silnie pedał steru, nie pochylając jednocześnie maszyny do skrętu i ogon SE5a wpadł w poślizg, zarzucając myśliwcem z siłą, która omal nie skręciła pilotowi karku, ale samolot, wykonawszy pełny obrót, runął na spotkanie ataku Andrew. Przemknęli obok siebie uratowani przed zderzeniem jedynie dzięki mechanicznemu refleksowi weteranów wielu walk i Michael natychmiast powtórzył ten sam manewr płaskiego skrętu. Tym razem zarzuciło go na bok kokpitu, uderzył częściowo zagojonym ramieniem o krawędź okna i przed oczyma zabłysły mu gwiazdy — ale teraz maszyna znajdowała się na ogonie samolotu przyjaciela. Andrew dokładał wszelkich sił, Ŝeby wymknąć się spod luf karabinów, ale Michael z łatwością sprostał kaŜdemu skrętowi i nie spuszczał go nawet na chwilę z celownika, zmniejszając jednocześnie odległość, aŜ wreszcie śmigło jego SE5a niemal dotykało steru maszyny Andrew. — Ngi dla! — PoŜarłem cię! Michael wydał z siebie triumfalny okrzyk wojenny Zulusów, jakim wojownicy króla Chaki dodawali sobie odwagi, gdy długie srebrzyste ostrza assegai wbijały się w ciało wroga. Zobaczył twarz Andrew odbitą w lusterku umieszczonym nad jego głową i oczy przyjaciela były szeroko rozwarte ze zdziwienia i pełne niedowierzania na tak niewiarygodny manewr. Andrew wystrzelił zieloną racę, wzywając pilotów do powrotu do eskadry i jednocześnie przyznając zwycięstwo Michaelowi. Samoloty były porozrzucane po całym niebie, ale na sygnał wszyscy zebrali się za dowódcą i Andrew poprowadził oddział do Mort Homme. Gdy tylko wylądowali w sadzie, Andrew wyskoczył z kokpitu i podbiegł do Michaela, chwytając go za ramiona i potrząsając niecierpliwie. — Jak to zrobiłeś, cholera, jak ci się to udało? Michael szybko mu wyjaśnił. — AleŜ to niemoŜliwe. — Andrew pokręcił głową. — Płaski skręt — gdybym tego nie widział... — Nie dokończył myśli. — Wsiadaj do samolotu. Spróbujemy jeszcze raz. Po chwili obaj pomknęli z rykiem po wąskim pasie startowym i wrócili do bazy dopiero przed samym zmierzchem. Michael i Andrew wyskoczyli z kokpitów i rzucili się sobie w objęcia, poklepując się po plecach i tańcząc w kółko, przy czym w wielu warstwach ubrań wyglądali jak para tresowanych niedźwiedzi. Obsługa naziemna przyglądała się temu z lekko pobłaŜliwymi uśmieszkami i dopiero kiedy obaj oficerowie nieco oprzytomnieli, Mac, naczelny mechanik, podszedł i pozdrowił ich, dotykając palcami daszka czapki. — Najmocniej przepraszam, sir, ale ten fabryczny lakier przypomina kolor wyjściowej sukienki mojej teściowej, to znaczy jest szary, brudny i w ogóle okropny. Wszystkie SE5a były pokryte maskującymi barwami, które miały zapobiec wypatrzeniu ich przez wroga. Tylko kilku pilotów po obu stronach, niemieckiej i brytyjskiej, Ŝyczyło sobie dokładnie odwrotnego efektu. Dla nich była to kwestia honoru, Ŝeby ich maszyna była łatwo rozpoznawalna przez wroga, niczym bezpośrednie rzucenie wyzwania. — Dla mnie zielony — powiedział Andrew. — Zielony — powtórzył. — Jasnozielony, Ŝeby pasował do mojej szarfy, i nie zapomnij o latającej baraninie na dziobie. — Mac, a dla mnie Ŝółty — zdecydował Michael. — Wie pan, panie Michael, tak sobie myślałem, Ŝe to pewnie będzie Ŝółty — uśmiechnął się Mac. — Aha, Mac, jeśli juŜ się nim zajmujesz, to bądź tak dobry i zdejmij tę okropną małą szybkę i podciągnij nieco linki od skrzydeł. Doświadczeni piloci wierzyli, Ŝe jeśli zwiększyło się kąt dwuścienny pomiędzy skrzydłami przez ściągnięcie mocujących ich linek, to samolot będzie mógł wyciągnąć kilka kilometrów więcej. — W porządku — zgodził się Mac. — Ustaw go takŜe, Ŝeby latał bez rąk — dodał Michael. Wszyscy mechanicy wiedzieli, Ŝe najwięcej pracy jest przy weteranach. Jeśli po puszczeniu sterów samolot mógł lecieć prosto i równo, to pilot miał moŜliwość wzięcia broni w obie ręce. — Tak jest, sir, bez rąk. — Mac uśmiechnął się pobłaŜliwie. — Aha i jeszcze ustaw karabiny na pięćdziesiąt metrów... — Coś jeszcze, sir? — Na razie wystarczy, Mac — Michael odpowiedział uśmiechem na jego uśmiech. — Ale jeszcze coś tam wymyślę. — Jestem tego pewien, sir. — Mac pokręcił głową z rezygnacją. — Maszyna będzie gotowa przed świtem. — Masz u mnie butelkę rumu, jeśli zdąŜysz ją wyszykować na rano — obiecał mu Michael. — A teraz, chłopcze — Andrew zarzucił mu rękę na ramię — co powiesz na jednego głębszego? — JuŜ się bałem, Ŝe nigdy się nie zdecydujesz — odparł Michael. Mesa była pełna młodych ludzi, którzy z podnieceniem dyskutowali podniesionymi głosami na temat nowych maszyn. — Kapral! — Lord Killigerran musiał krzyczeć, Ŝeby usłyszała go obsługa mesy. — Dzisiaj wszystkie drinki idą na moje konto. Piloci wrzasnęli radośnie i natychmiast odwrócili się do kontuaru, Ŝeby jak najpełniej wykorzystać ofertę.
|