- I twoje loty sÄ… wysokie...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
— OczywiÅ›cie, Wysoki SÄ…dzie — odparÅ‚ uprzejmie, a nastÄ™pnie przeszedÅ‚ do opisu efektów wywoÅ‚ywanych przez cyjanek na szczurach laboratoryjnych...
»
WyjÄ…tek z tajnych instrukcji Wysokiej Wenty17„Papież, jaki by nie byÅ‚, nie zbliży siÄ™ nigdy do tajnych stowa­rzyszeÅ„; to tajne stowarzyszenia powinny...
»
wzdłuż wybrzeży, przeważnie bardzo wysokich i skalistych, o które z szumem i pluskiemrozbijały się ustawicznie fale, ciskając na nie gniewnie swe białe...
»
- Skoro jesteś odpowiedzialny za moje bezpieczeństwo, to ja jako żona jestem odpowiedzialna za twoje zdrowie...
»
cześć i wspierać, w miarę mych możliwości, te dobre dzieła, które w Twoje imię wspomagają cierpiących i umierających na całym świecie...
»
Daleko na horyzoncie stoją wysokie, oświetlone od tyłu wieżowce Ploenchit...
»
wysokie powoduj¹ silne drgniêcia, a niskie zachêcaj¹ do eksploracji...
»
Twoje myślenie ma twórczą moc - więc pobłogosław drugiemu...
»
- Jestem na twoje rozkazy, Wasza Miłość...
»
W środowisku seminaryjnym, którego coraz bardziej nie mógł znieść, otrzymał on ponadto praktyczną lekcję poglądową, w jaki sposób można się najskuteczniej - za pomocą...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Szybujesz pod niebiosa łask Nerona. Czy przyjemnie wznosić się tak szybko w górę, wiedząc, że zawdzięczasz tę szansę komuś innemu?
Na te słowa Bazyli przybrał równie chłodną postawę.
- Nie chciałem, żeby do tego doszło. Wiem, że to twoja zasługa, ale zrobiłaś to wbrew memu życzeniu. Wezwano mnie, abym się stawił, i nie miałem wyboru, musiałem być posłuszny. Nie pragnąłem tego wspinania się, które mi zarzucasz.
- Nie pragnąłeś się wybić? Nie wierzę w to. Moje ramiona są posiniaczone od ciężkich stąpnięć twoich sandałów. - Z każdym wypowiedzianym słowem jej postawa stawała się bardziej wroga. - Powiedziałam ci o Szymonie i jego złudzeniach. Czy wspomniałeś o tym komukolwiek?
- Nikomu nie powiedziałem ani słowa.
- Wybij sobie z głowy to, co powiedziałam! - Ton jej głosu był ostry. - Musiałam być niepoczytalna, kiedy ci o tym mówiłam. To była głupota z mojej strony. - Przez dłuższą chwilę trzymała wzrok utkwiony w ziemię i widać było, że się zastanawia nad powzięciem decyzji. Nagle podniosła oczy na Bazylego.
- W pałacu aż huczy od pochwał pod twoim adresem. Wszyscy mówią, że w twoich rzeźbach Neron jest jak żywy. Zajrzałeś mu w oczy i odczytałeś jego duszę. Zastanawiam się, Bazyli, czy pragnąłbyś zajrzeć w moje oczy i odczytać, co się kryje w moich myślach? Gdybyś to zrobił, mógłbyś znaleźć coś bardzo niepokojącego. Ogromnie niepokojącego, mój ty chłopaczku!
Rozdział XXIX
 
1
Następnego wieczoru po rozmowie z Heleną Bazyli po drodze do sali biesiadnej wstąpił do królestwa Selecha. W kuchniach panował nastrój wyczekiwania, który Bazyli od razu przypisał dziwnemu obiektowi, stojącemu przed pomostem Selecha. Miał około sześciu stóp wysokości i podobny był do zamkniętej lektyki. Obiekt ten zaopatrzony był w uchwyty z dwóch stron, z przodu i z tyłu, za które można go było nieść. Przyglądając mu się z pewnym zaciekawieniem, Bazyli odkrył, że podstawę miał z drewna, ale reszta była zrobiona z ciasta. Wydzielał rozkoszny zapach, jakby przed chwilą został wyjęty z pieca, a ponieważ przed upieczeniem posypano go po wierzchu cukrem, nabrał ciepłego i kuszącego rumieńca. Na czubku znajdowała się ptasia klatka, również wykonana z ciasta i wypełniona kanarkami. Ptaszki, ćwierkając do siebie, usadowiły się na huśtawkach z twardego cukru. Wierzchołek klatki był obramowany cukrowymi dzwoneczkami, które cichutko dzwoniły.
- Co to jest? - spytał Bazyli, kiedy Selech pojawił się w pobliżu lektyki z ciasta.
- To będzie niespodzianka dzisiejszego wieczoru - odparł arcymistrz. - Zwróć uwagę, są tu drzwi, a po ich zamknięciu nikt nie będzie mógł zobaczyć, co się znajduje w środku. Lektyka zostanie wniesiona z wielkim ceremoniałem, przy muzyce, biciu w bębny i popisach akrobatów. Kanarki zaczną śpiewać jak oszalałe, a potem drzwiczki otworzą się szeroko i ktoś wyjdzie z lektyki.
Jasne było, kto z niej wyjdzie, gdyż w tej chwili tancereczka Juli-$juli zjawiła się w kuchni i już biegła w ich stronę. Ubrana była na zielono, a w ramionach trzymała pęk puszystych żółtych piór. Była bardzo podniecona. Uśmiechnęła się, pomachała ręką i sunęła do nich tanecznym krokiem, okrążając piece i stoły.
- Czy już gotowa? - spytała. - Jak cudownie! Jestem przygotowana, Selechu. Nie mogę się doczekać. Zapach jest tak wspaniały, że chyba nie wytrzymam i zacznę wygryzać dziurki w lektyce, kiedy będą mnie nieśli. - Uśmiechnęła się do Bazylego spoza masy piór. - Selechu, proszę, opowiedz temu młodzieńcowi wszystko, co ma nastąpić. To bardzo miły młody człowiek, który ma piękną żonę. Jest bardzo poważny, ale jeśli mu to powiesz, może się uśmiechnie.
- Wkrótce sam to zobaczy - zaprotestował kuchmistrz. - Czy mamy go pozbawić niespodzianki?
Dziewczynka znów uśmiechnęła się do Bazylego i rozciągnęła przed nim pióra, aby mógł się im przyjrzeć. Zobaczył, że trzyma dwa duże skrzydła i czapkę uformowaną na podobieństwo koguciego grzebienia. Włożyła czapeczkę na złociste włosy, naciągając ją szczelnie na uszy, a potem zaczęła poruszać ramionami chcąc pokazać, że skrzydła będą do niech przymocowane.
- Powiedz mu, że moim pierwszym popisem jest taniec ptaka.
Selech przetłumaczył jej słowa, a potem dodał:
- Pod lektyką jest sprężyna. Kiedy się ją naciśnie, Juli-$juli wystrzeli przez drzwi w powietrze jak ptak w locie.
Dziewczynka tańczyła z podniecenia.

Powered by MyScript