i w mikroskopijnym, niedostrzegalnym dla nas włoskowatym przyciąganiu, w oceanieodbywa się na ogromnych przestrzeniach i działanie magnetycznych prądów...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
W zaproponowanych w Planie działania na końcu rozdziału ćwicze­niach przedstawię ci kilka praktycznych, ciekawych sposobów utrwale­nia nowych technik...
»
Silne stronyDo silnych stron firmy NETKOM mających wpływ na wybór strategii działania zaliczyć trzeba przede wszystkim:szeroki asortyment usług; firma...
»
Drugim motywem, ktry skania wielu autorw do posugiwania si klasyfikacj zobowiza na zobowizania rezultatu i starannego dziaania, jest denie zmierzajce do...
»
-- Nie wiem -– Kosti zrobił krok naprzód; przerażony kierowca krzyknął: To najprawdziwsza prawda! Tylko ludzie Salzara wiedzą, gdzie jest i jak działa...
»
jest więc realizować działania zmierzające do eliminacji presji inflacyjnej, aniżeli przedsięwzięcia pożądane w celu zwal-czania objawów recesji...
»
wdając się w szczegóły zastosowania wspomnianej „zabawki", powiem tylko tyle, że jej działanie opierało się na przetwarzaniu przez procesor obrazu z...
»
~ kwasy tuszczowe, aminokwasy, wglowodany, w mniejszym stopniu witaminy i mikroelementy, dziaajce na doznania pokarmowe apetytu, pragnienia i sytoci,i...
»
rwały się do walki i działania, mówili więc; – za wolno czyni, nie daje się poznać, dozwól, abyśmy go zmusili do wystąpienia...
»
działaniu ludzie cieszyli się i kierowali własną rozwagą i odpowiedzialną wolnością, nie przymuszani, lecz wiedzeni świadomością obowiązku” 53...
»
Dla nich bowiem typowe jest kreowanie popytu wtempie szybszym niż podaży, co wywołuje presję nawzrost cen, działającą od tej właśnie — tj...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Kto nie zna praw elektryczności,
nie zna praw hydrauliki; przenikają się one bowiem wzajemnie. To prawda, że nie
masz trudniejszej i mozolniejszej nauki; graniczy ona z szarlataństwem, jak astronomia graniczy
z astrologią. Bez tej nauki jednak nie ma wiedzy żeglarskiej.
Jednym z najbardziej złożonych i groźnych zjawisk na morzu jest śnieżna burza. Burza
śnieżna to burza magnetyczna. Jest ona tworem bieguna, jak zorza polarna; to biegun jest
sprawcą i tamtego światła, i tej mgły, a prąd magnetyczny przejawia się zarówno w płatkach
śniegu, jak i w płomiennych wstęgach.
Burze – to nerwowe ataki morza, to jego ataki szału. Morze miewa bowiem też swoje humory.
Burze można przyrównać do chorób. Jedne z nich są śmiertelne, inne – nie; z jednej można wyjść,
z innej się nie wychodzi. Zawieja śnieżna zazwyczaj bywa śmiertelna. Jarabija, jeden ze sterników
we flocie Magellana96, określał ją jako, chmurę, co wylazła diabłu ze złego końca4.
Dawni żeglarze hiszpańscy nazywali burzę taką la nevada, jeżeli towarzyszył jej śnieg, la
helada zaś, jeżeli towarzyszył jej grad. Podług ich mniemania spadały wówczas razem ze
śniegiem nietoperze.
Burze śnieżne to właściwość podbiegunowych szerokości geograficznych. Czasami jednakże
ześlizgują się one – rzec by można: walą – i na nasze strefy, zniszczenie towarzyszy
bowiem nieodłącznie tym powietrznym zamieszkom.
Jak to już wiemy, „Matutina” odbijając od Portlandu zapuściła się śmiało w tę wielką przygodę,
której dodawała grozy nadciągająca burza. Wypłynęła naprzeciw niebezpieczeństwu z jakąś
rozpaczliwą odwagą. A jednak – podkreślić to należy – na ostrzeżeniach jej me zbywało.
II. POSTACIE, ZNANE NAM JUŻ, WYSTĘPUJĄ
WYRAŹNIEJ
Dopóki barkas żeglował po zatoce Portlandu, morze było jeszcze ciche, fala gładka. Na
niebie było jasno, choć wody oceanu już pociemniały. Chwiejba była mała. Barkas trzymał
się możliwie blisko nabrzeżnych skał, które stanowiły dla niego dogodną osłonę.
Dziesięcioro ich było na niewielkiej feluce biskajskiej – trzech ludzi z załogi i siedmiu pasażerów,
w tym dwie kobiety. W oświetleniu pełnego morza – o zmierzchu bowiem na morzu
4 Una nube salida del malo lado del diabolo.
44
jest o wielo jaśniej niż na lądzie – twarze dostrzegalne były całkiem wyraźnie. Zbiegowie nie
kryli się już zresztą, odzyskali swobodę ruchów, każdy z nich odsłonił oblicze, odzyskał głos,
wyjście w morze była dla nich chwilą wyzwolenia.
Pstrokata rozmaitość tej ludzkiej zbieraniny biła po prostu w oczy. Kobiety nie miały wieku;
wędrowne życie postarza przedwcześnie, ubóstwo jakże szybko piętnuje zmarszczkami
twarze. Jedna z tych kobiet była Baskijką, druga – ta z różańcem o grubych ziarnach – Irlandką.
Twarze miały obie obojętne, pozbawione wyrazu, co jakże często napotkać można u biedaków.
Zaraz po wejściu na łódź przycupnęły obok siebie na kuferkach, u stóp masztu. Rozmawiały;
irlandzki i baskijski, jakeśmy już o tym wspominali, to języki pokrewne. Włosy
Baskijki namaszczone były cebulą i bazylią. Szyper był Baskiem z Guipuzcoa, jeden z marynarzy
pochodził z północnych zboczy Pirenejów, drugi – z południowych, obaj więc byli Baskami,
synami jednego ludu, choć pierwszy mógł zwać się Francuzem, a drugi Hiszpanem.
Baskowie mało się troszczą o swoją oficjalną ojczyznę. Mi madre se llama montana, „matką
moją są góry”, mawiał mulnik Zalareus. Spośród pięciu mężczyzn towarzyszących dwu kobietom
jeden był Francuzem z Langwedocji, drugi Francuzem z Prowansji, trzeci pochodził z
Genui, czwarty, starszy już człowiek, ten, co nosił kapelusz (bez otworu na fajkę), wydawał
się być Niemcem, piąty wreszcie wódz bandy, był Baskiem z Biscarossy. On to właśnie jednym
kopnięciem nogi strącił do wody deskę, kiedy dziecko chciało wejść po niej na łódź.
Człowiek ten był barczysty, ruchliwy, gwałtowny, łachmany jego – jak pamiętamy – połyskiwały
świecidłami i cekinami. Nie mógł on usiedzieć na miejscu, ruszał się, chodził tam i
na powrót, z dziobu na rufę, wydawać by się mogło, że miota nim niepokój, teraz, kiedy znajdował
się pomiędzy tym, co już uczynił, a tym, co dopiero stać się miało.
Wódz bandy, szyper i marynarze – byli oni wszyscy czterej Baskami – porozumiewali się
ze sobą to po baskijsku, to po hiszpańsku, to po francusku, trzy te języki bowiem rozpowszechnione

Powered by MyScript