- Jak chcecie to zrobić, wasza wysokość? To, co dzieje się teraz, to już wystarczający koszmar...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
wyspianski stanislaw, wesele JASIEK (jest teraz kontent a dziwuje się) Tyle par, tyle par! CHOCHOŁ Tańcuj, tańczy cała szopka, a...
»
– I to właśnie ten plik jest teraz w TRANSLATORZE? – spytała Susan...
»
jan iii sobieski, listy do marysienki kontentem bardzo z niego i teraz, ale nie zawsze jest czas o tym pisać, ile w takim, jako my są, razie...
»
– Ja to robiê dla panów dobra, no bo teraz to oni siê wstydz¹ piæ herbatê, ich gryzie sumienie, ¿e to na moim gazie, a jak ka¿dy zap³aci gaz, to on bêdzie...
»
Jeśli masz zegarek tradycyjny, nie patrz na niego teraz i odpowiedz na pytanie: czy cyfra sześć na cyferblacie jest arabska, czy rzymska? 6 czy VI? Zastanów się...
»
Sarabanda, tak jak się nagle zaczęła, tak nagle ustała i pozostały tylko dwie postaci: jeden katar wysoko na skale i, na drugim krańcu, jeden Michał Scoto...
»
Winicjusz chciał z niej mieć kochankę, lecz gdy okazała się cnotliwą jak Lukrecja, rozkochał się w jej cnocie i teraz pragnie ją poślubić...
»
Rzuciła się teraz do tego bigosu, ratując go przed najmniejszym cieniem przypalenia i nagle łyżka omal nie wypadła jej z ręki...
»
Teraz trzeba było tylko dojść po rampie do miejsca, gdzie droga dojazdowa łączyła się z autostradą, wystawić kciuk...
»
- A teraz niespodzianka - podjął Max tak tajemniczo, że Atros, Ted i Anna spojrzeli po sobie z lekkim niepokojem...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

- Głos Oscagne'a załamał się lekko. - W krótkim czasie zniszczyliście owoce stuleci ciężkiej pracy.
- Czy ktoś ma jakiś pomysł? - Sarabian rozejrzał się wokół.
- Mogę coś powiedzieć, wasza wysokość? - spytała Alean cichym, pokornym głosikiem.
- Oczywiście, moja droga - odparła z uśmiechem Ehlana.
- Mam nadzieję, że wybaczycie mi moją śmiałość - zaczęła Alean przepraszającym tonem. - Nie umiem nawet czytać, toteż nie wiem, co to są akta, ale podobno dajemy wszystkim do zrozumienia, że zamierzamy je uporządkować.
- To właśnie im powiedzieliśmy - odparła Mirtai.
- Jak już mówiłam, nie umiem czytać, znam się jednak nieco na porządkowaniu szaf i tym podobnych sprawach. To coś zbliżonego, prawda?
- Owszem, mniej więcej - odrzekł Stragen.
- No cóż, kiedy robi się porządek w kredensie, wyjmuje się z niego wszystko i rozkłada na podłodze. Następnie układa się na jeden stos rzeczy, które mają trafić do pierwszej szuflady, na drugi - do drugiej, i tak dalej. Nie moglibyśmy zrobić tego samego z owymi papierami?
- To fajowski pomysł, kochaniutka, ale w całem gmaszysku ni ma dość podłóg, by rozłożyć papierzyska - rzucił przeciągle Caalador.
- Ale na zewnątrz są przecież ogromne trawniki. - Alean uporczywie spuszczała wzrok. - Czy nie moglibyśmy wyjąć z archiwów wszystkich dokumentów i rozłożyć na trawnikach? Powiedzielibyśmy ludziom pracującym w budynkach, że chcemy wszystko posortować i ułożyć w odpowiednim porządku. Nie mogliby przecież protestować. Nie da się też wieczorem zamknąć drzwi do trawnika ani przekładać rzeczy, kiedy wokół pełnią straż wysocy na siedem stóp Atani. Wiem, że jestem tylko niemądrą służącą, ale tak bym właśnie zrobiła.
Oscagne patrzył na nią z absolutnym przerażeniem.
ROZDZIAŁ CZWARTY
 
Gleba po zachodniej stronie wyspy Tega była uboga i kamienista, a ponieważ w głębi lądu rozciągały się znacznie żyźniejsze tereny, obywatele republiki nie próbowali nawet uprawiać tutejszych ziem. Sparhawk i jego towarzysze posuwali się skalistym szlakiem, prowadzącym na wybrzeże. Wokół nich szeleściły 'sztywne suche krzaki, poruszane lekką bryzą.
- Wiatr nieco pomaga - zauważył Talen. - Przynajmniej tak strasznie nie śmierdzi.
- Za dużo narzekasz - odparła Flecik. Dziewczynka jak zawsze jechała wraz z Sephrenią. Usadowiła się wygodniej w objęciach starszej siostry, ciemne oczy spoglądały naprzód, zamyślone. Nagle wyprostowała się, gdy ich uszu dobiegł szum fal uderzających o zachodni brzeg wyspy.
- Na razie wystarczy tej jazdy, panowie - powiedziała. -Zjedzmy kolację i zaczekajmy do zmroku.
- Czy to naprawdę dobry pomysł? - spytał Bevier. - Im dalej się posuwamy, tym bardziej grunt staje się stromy, a sądząc po dźwięku fal, woda unosi ze sobą kamienie. Nie jest to najlepsze miejsce, aby błąkać się po ciemku.
- Potrafię sprowadzić was bezpiecznie na plażę, Bevierze -odparła. - Nie chcę, panowie, abyście przyjrzeli się zbyt dokładnie naszemu statkowi. Zbudowano go według zasad, których nie powinniście poznać. To jeden z warunków postawionych podczas negocjacji, o których wspomniałam wcześniej. - Wskazała osłonięte od wiatru zbocze skalistego pagórka. - Schowajmy się tam i rozpalmy ognisko. Mam dla was parę poleceń.
Cała grupa zjechała z niemal niewidocznego szlaku i pod osłoną wzgórza zsiadła z koni.
- Czyja dziś kolej na gotowanie? - spytał pana Ulatha Berit.
- Twoja - odparł Ulath, nie mrugnąwszy nawet okiem.
- Wiedziałeś przecież, że to zrobi, Bericie - westchnął Talen. - Równie dobrze mogłeś zgłosić się na ochotnika.
Berit wzruszył ramionami.
- I tak w końcu wypadłoby na mnie - rzekł. - Pomyślałem, że mogę załatwić to teraz.
- W porządku, panowie - rzucił Vanion. - Rozejrzyjmy się i poszukajmy drew na opał.
Sparhawk z trudem ukrył uśmiech. Vanion mógł sobie twierdzić, że nie jest już mistrzem zakonu, jednakże przesiąkł nawykami dowódcy.
Rozpalili ogień i Berit przyrządził całkiem znośny gulasz. Po kolacji usiedli przy ognisku. Powoli zapadał zmrok.
- Wkrótce - zaczęła Flecik - zjedziemy na dół, do zatoczki. Chcę, abyście trzymali się blisko mnie, ponieważ trudno wam będzie odnaleźć drogę we mgle.
- Powietrze jest czyste jak kryształ, Fleciku - zaprotestował Kalten.
- Nie będzie, kiedy dotrzemy do zatoczki - odparła. - Chcę się upewnić, że nie zdołacie za dobrze przyjrzeć się statkowi. Robię coś, czego nie powinnam, więc nie sprawiajcie mi dodatkowych kłopotów. - Spojrzała surowo na Khalada. - Szczególnie ty trzymaj na wodzy swoją ciekawość.
- Ja?
- Tak, ty. Jak na mój gust jesteś stanowczo zbyt praktyczny i przebiegły. Twoi szlachetni przyjaciele nie mają dość wyobraźni, by odgadnąć, jak działa ów statek, ty jednak mógłbyś spróbować. Nie dłub nożem w pokładzie i nie próbuj się wykraść, aby obejrzeć z bliska to, czego nie powinieneś. Nie chcę podczas kolejnej wizyty w Cimmurze ujrzeć kopii tego statku, cumującej przy brzegu rzeki. Zjedziemy do zatoczki, wsiądziemy na statek i natychmiast znikniemy pod pokładem. Nie wyjdziecie stamtąd, dopóki nie dotrzemy na miejsce. Część statku oddano do naszej dyspozycji i pozostaniemy tam na czas podróży. Chcę, abyście dali mi na to słowo, panowie.
Sparhawk dostrzegł pewne różnice pomiędzy Flecikiem a Da-nae. Flecik zachowywała się znacznie bardziej władczo, brakowało jej też kapryśnego poczucia humoru córki Sparhawka. Choć bogini-dziecko miała bez wątpienia silnie ukształtowaną osobowość, każde z jej wcieleń przejawiało własne nawyki.
Flecik uniosła wzrok ku powoli ciemniejącemu niebu.
- Odczekamy jeszcze godzinę - uznała. - Załogę statku uprzedzono, aby schodziła nam z drogi. Nasze posiłki będą zostawiane na progu, nie zobaczymy też, kto je przynosi. Nie próbujcie nawet jej przyłapać, i tak na nic się to nie zda.
- Jej?! - wykrzyknął Ulath. - Chcesz powiedzieć, że wśród załogi znajdują się też kobiety?
- Cała załoga to wyłącznie kobiety. Tam, skąd pochodzą, nie ma zbyt wielu mężczyzn.

Powered by MyScript