– Ja to robiê dla panów dobra, no bo teraz to oni siê wstydz¹ piæ herbatê, ich gryzie sumienie, ¿e to na moim gazie, a jak ka¿dy zap³aci gaz, to on bêdzie...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
– Pozwól mi zaciągnąć przynajmniej sto razy po stu oszczepników i łuczników i sto wozów bojowych, a odzyskam dla ciebie całą Syrię, bo zaprawdę, gdy i...
»
Jednakże gdy opuścił swe zakrwawione ręce – gdy od trucizny dotyku Foula jego usta poczerniały i napuchły tak, że nie mógł dłużej wytrzymać dotyku...
»
Morgiana nie mogła powstrzymać śmiechu:– Urok? Na ciebie? A to po co? Avallochu, gdyby nawet wszyscy mężczyźni oprócz ciebie zniknęli z powierzchni...
»
– Proszę mi wierzyć, poruczniku, kiedy zobaczyłem, jaki efekt wywołała ta kaseta na pani Marshall i kiedy sam jej wysłuchałem, próbowałem dowiedzieć...
»
Przyjdźcie! Pójdźmy do Pana! Ja na przedzie, wy – za Mną! Chodźmy do wód zbawczych, na święte pastwiska, chodźmy na ziemie Boże...
»
przykładów, żeby uzasadnić tezę, iż tworzenie modeli różnych systemów oraz ich badanie przy użyciu technik komputerowej symulacji – to ważny...
»
-- Nie wiem -– Kosti zrobił krok naprzód; przerażony kierowca krzyknął: To najprawdziwsza prawda! Tylko ludzie Salzara wiedzą, gdzie jest i jak działa...
»
Gałkin, nauczyciel geografii, uwziął się na mnie i zobaczycie, że dziś nie zdam u niego egzaminu – mówił, nerwowo zacierając potniejące ręce,...
»
Zawezwawszy go więc na rozmowę rzekł mu ze zmartwioną wielce twarzą: – Trudno! każdy sam najlepiej rozumie, co mu czynić przystoi, nie będę ja cię...
»
wypędzeni ze swojego alegorycznego raju wolnego od zła – inaczej mówiąc, stracili naturalny, pełny kontakt ze swoimi Wyższymi Ja...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

To jest bardzo moralne, panie Szteiman, bardzo.
– Mia³em jeszcze proœbê do pana prezesa w imieniu kolegów.
– Mów pan, ale prêdko, mam ma³o czasu.
– Pan prezes obieca³ daæ gratyfikacjê przy zamkniêciu pó³rocza.
– A bilans jak stoi?
– Robi¹ go w godzinach pozabiurowych, bêdzie na czas z pewnoœci¹.
– Panie Szteiman – rzek³ poufale bankier, wstaj¹c. – Usi¹dŸ pan trochê, pan jesteœ zmê-
czony.
– Dziêkujê panu prezesowi, muszê zaraz iœæ, bo mam du¿o roboty.
– Robota nie gêœ, ona siê nie wytopi. Si¹dŸ pan, ja panu co powiem. Czy oni bardzo czekaj¹ na gratyfikacjê?
– Zas³u¿yli na ni¹ uczciwie.
– To ja wiem, pan mi tego nie potrzebujesz powiadaæ.
– Przepraszam pana prezesa, bardzo przepraszam – szepta³ uni¿aj¹c siê w pokorze i onie-
œmieleniu.
– Pogadamy po przyjacielsku. Co ja móg³bym im daæ?
– To ju¿ pan prezes sam zadecyduje.
– Wiêc przypuœæmy, ¿e da³bym im tysi¹c rubli, wiêcej nie móg³bym, rok zamkniemy z grub¹ strat¹, ja to czujê.
– Mamy dotychczas zdwojony obrót w porównaniu do roku zesz³ego.
– Cicho pan b¹dŸ, ja mówiê, ¿e ze strat¹, to inaczej byæ nie mo¿e. Wiêc weŸmy tê okr¹g³¹
cyfrê tysi¹c rubli. Ile mamy ludzi w kantorze?
– Piêtnastu jest nas razem.
– Ile w filii?
– Piêciu.
– To razem dwadzieœcia osób. Co ka¿dy mo¿e dostaæ z tych pieniêdzy? Jakieœ trzydzieœci do piêædziesiêciu rubli, bo trzeba odtr¹ciæ procent na kary. Teraz ja siê pana zapytam, co mo¿e komu przyjœæ z takiej marnej sumy? Co ona mo¿e komu pomóc?
– Przy takich ma³ych p³acach jak u nas to i te kilkadziesi¹t rubli bêd¹ bardzo wielk¹ pomoc¹.
– G³upi pan jesteœ i Ÿle pan liczysz! – zawo³a³ z gniewem i zacz¹³ prêdko chodziæ po pokoju.
– My pieni¹dze rzucimy w b³oto, panie Szteiman, jak my je rozdamy. Ja panu zaraz powiem, co siê z nich zrobi. Pan swoje ulokuje w loterii, bo pan grasz, ja wiem o tym. Perlman kupi sobie nowy garnitur, ¿eby siê spodobaæ weberkom. Blumenfeld kupi sobie ró¿ne g³upie kawa³ki muzyczne. Kugelman sprawi ¿onie wiosenny kapelusz. Szulc pójdzie do szansonistek. Wilczek, o, ten jeden nie zmarnuje, on komu po¿yczy na dobry procent. A reszta! Wszyscy strac¹ co do jednego grosza. I ja mam dawaæ swoje pieni¹dze na zmarnowanie, ja tego zrobiæ nie mogê jako dobry obiwatel! – zawo³a³, uderzaj¹c siê w piersi.
Szteiman uœmiechn¹³ siê ironicznie.
Bankier spostrzeg³ to, usiad³ przy biurku i zawo³a³:
243
– No, zreszt¹, co to d³ugo gadaæ, nie chcê daæ i nie dam, a za te pieni¹dze kupiê sobie ³adny garnitur do sto³owego pokoju. Panowie bêdziecie mieli tê przyjemnoœæ mówiæ na mie-
œcie: „Pan Grosglik, nasz szef, ma sto³owy garnitur za tysi¹c rubli” – to dobrze robi! – zawo-
³a³, wybuchaj¹c drwi¹cym œmiechem.
Szteiman utkwi³ w nim blade, jakby wygryzione atramentem oczy o czerwonych obwódkach i d³ugo patrzy³, a¿ siê bankier poruszy³ niespokojnie, przeszed³ parê razy gabinet i powiedzia³:
– No, dam gratyfikacjê, dam, niech wiedz¹, ¿e ja umiê oceniæ pracê.
Zacz¹³ prêdko przerzucaæ w kasie stosy papierów i wyci¹gn¹³ w koñcu paczkê po¿ó³k³ych weksli i bacznie je przegl¹da³.
– Tu jest weksli na tysi¹c piêæset rubli, proszê pana.
– Firmy Wasserman i Spó³ka, to ony akurat warte s¹ ca³y grosz – mówi³ Szteiman ogl¹da-j¹c weksle.
– Nic nie wiadomo. Pan wiesz, ¿e firma jest w likwidacji, ¿e oni mog¹ jeszcze siê podnieœæ i zap³ac¹ sto za sto.
– ¯eby oni chcieli zap³aciæ piêæ za sto, ale nie zap³ac¹ ani grosza.
– Masz pan weksle, ja panu ¿yczê, ¿ebyœ pan wycisn¹³ z nich sto piêædziesi¹t za sto, sce-dujê je zaraz na pana.
– Dziêkujê panu prezesowi – szepn¹³ smutnie i cofn¹³ siê do wyjœcia.
– Zabierz¿e pan swoje weksle.
– Papieru nie brakuje w kantorze.
Zabra³ jednak weksle i wyszed³.
Bankier wzi¹³ siê do roboty i przede wszystkim w ksi¹¿ce trzymanej w kasie przekreœli³
tytu³ „gratyfikacja” i wpisa³ u do³u cyfrê 1500 rs. jako wyp³acon¹.
Uœmiecha³ siê po tej operacji d³ugo i z luboœci¹ g³adzi³ faworyty.
Wsun¹³ siê wkrótce do gabinetu bardzo elegancki ¯ydek, wysoki, szczup³y, w z³otych bi-noklach na garbatym nosie, z bródk¹ rudaw¹ w ostry klin przyciêt¹, z w³osami krêc¹cymi siê jak we³na i przedzielonymi przez ca³¹ g³owê; z niespokojnymi, biegaj¹cymi ustawicznie z przedmiotu na przedmiot oczami oliwkowymi; wywiniête mocno wargi popêkane i sinawe obciera³ ustawicznie jêzykiem i wykrzywia³ lekcewa¿¹co.
By³ to Klein, kuzyn bliski bankiera i powiernik zaufany.
Wszed³ tak cicho, ¿e bankier nie us³ysza³, obieg³ pokój oczami, rêkawiczki rzuci³ na fotel, kapelusz na krzes³o, a sam usiad³ niedbale na otomanie.
– Jak siê masz, stary? – mrukn¹³ zapalaj¹c papierosa.
– Ja siê mam dobrze, ale ty mnie, Bronek, przestraszy³eœ, kto tak wchodzi po cichu!
– Nic nie zaszkodzi!
– Co s³ychaæ?
– Du¿o s³ychaæ, bardzo wiele s³ychaæ. Fiszbin ju¿ dzisiaj skoñczy³.
– Niech mu bêdzie na zdrowie! Co to by³ Fiszbin! To by³ muzykant, co gra³ na dziesiêciu instrumentach – g³ow¹, ³okciami, kolanami, rêkami i nogami! Co to za interes? jeden da³
dziesi¹tkê i zarobiæ, a drugi wyrzuci³ go za drzwi!
– Mówi¹, ¿e w tym tygodniu potrzebuje siê spaliæ Goldberg – szepn¹³ cicho.
– Takie nieszczêœcie nie zaszkodzi i najbogatszemu.

Powered by MyScript