- Ale czy pan Sparhawk lub mistrz Vanion nie byliby lepszymi kandydatami? - Być może, lecz będę potrzebował ich w Arcium. Jakie jest twoje zdanie, Oblerze? - Darzę hrabiego Lendę pełnym zaufaniem - odparł król Deiry. - Dołożę wszelkich starań, wasza królewska mość - powiedział Lenda-proszę jednak nie zapominać, iż jestem coraz starszy. - Nawet nie osiągnąłeś jeszcze moich lat, przyjacielu - przypomniał mu sędziwy król Obler - a mnie podeszły wiek nadal nie pozwala wymawiać się od obowiązków. - A więc postanowione! - zakrzyknął Wargun. - Zreasumujmy. Pomaszerujemy na południe do Cimmury, uwięzimy Lycheasa i zmusimy Sztab Główny Elenii, by przyłączył się do nas wraz ze swoją armią. Możemy także zabrać z sobą gwardzistów prymasa. Potem dołączymy do Sorosa i Bergstena przy granicy z Arcium. Ruszymy na południe do Larium, otoczymy Rendorczyków i wydusimy ich jak stado szczurów. - Och, to zbyt skrajne rozwiązanie, wasza królewska mość! - zaprotestował Lenda. - Nie, wcale nie. Chciałbym, aby upłynęło co najmniej dziesięć pokoleń, nim eshandyjscy heretycy ponownie podniosą głowy. - Władca Thalesii uśmiechnął się do Sparhawka. - Jeżeli będziesz mi dobrze i wiernie służył, przyjacielu, to pozwolę ci zabić Martela. - Doceniam to, miłościwy panie - odparł Sparhawk uprzejmie. - O, nie! - jęknęła Sephrenia. - To trzeba uczynić, szlachetna pani - powiedział Wargun. - Oblerze, czy twoja armia jest gotowa do wymarszu? - Czeka jedynie na rozkazy. - Dobrze. Jeżeli nie masz innych planów, to jutro wyruszamy do Elenii. - Możemy wyruszać, wszystko mi jedno. - Stary król Obler machnął ręką. - Chodźmy zatem się trochę przespać. - Wargun wstał i przeciągnął się, szeroko ziewając. - Jutro wcześnie wyruszamy. Chwilę potem Sparhawk i jego przyjaciele zebrali się w komnacie Vaniona, by dokładniej opowiedzieć mistrzowi, co przydarzyło im się w Lamorkandii i Pelosii. Gdy skończyli, Vanion popatrzył ciekawie na malutką Flecik. - Jaka jest twoja rola w tym wszystkim? - zapytał. - Zostałam przysłana do pomocy - odparło dziecko wzruszając ramionami. - Przez Styricum? - Można tak powiedzieć. - A cóż to za zadanie masz do wypełnienia tu, w Acie? - Już je wypełniłam, Vanionie. Musiałyśmy porozmawiać z pewnym Styrikiem. Spotkałyśmy go po drodze do pałacu. - Co takiego musiałyście mu powiedzieć, że było to ważniejsze nawet od zdobycia Bhelliomu? - Trzeba przygotować Styricum na to, co się właśnie ma wydarzyć. - Masz na myśli najazd Rendorczyków? - Ach, to drobiazg, Vanionie. Tu chodzi o znacznie ważniejszą sprawę. Vanion spojrzał na Sparhawka. - Jedziecie zatem do Thalesii? - zapytał. Sparhawk skinął głową. - Nawet gdybym musiał przejść morze na własnych nogach - rzekł z zimną zawziętością. - Dobrze, zrobię co w mojej mocy, aby pomóc wam w wydostaniu się z miasta. Jedno mnie niepokoi. Jeżeli wszyscy odjedziecie, Wargun z pewnością zauważy wasze zniknięcie. Sparhawk z jednym lub dwoma z was mógłby uciec nie budząc niczyjej czujności, ale na tym koniec. Flecik wyszła na środek komnaty i zaczęła wyliczać, wskazując paluszkiem: - Sparhawk i Kurik. Sephrenia i ja. I Talen. - To absurd! - wybuchnął Bevier. - Sparhawkowi będą potrzebni rycerze, jeżeli ma stanąć przeciwko Ghwerigowi. - Sparhawk i Kurik poradzą sobie - powiedziała dziewczynka. - Czy bezpiecznie jest zabierać z sobą maleńką Flecik? - zapytał Vanion Sephrenię. - Ona jedna zna drogę do groty Ghweriga. - A dlaczego Talen? - zaniepokoił się Kurik. - Ma coś do zrobienia w Emsacie - wyjaśniła dziewczynka. - Przykro mi to mówić, moi wierni druhowie - zwrócił się Sparhawk do rycerzy - ale lepiej chyba będzie zastosować się do jej sugestii. - Czy macie zamiar już jechać? - spytał Vanion. - Nie, musimy poczekać na Talena. - Dobrze. Sephrenio, idź po miecz pana Olvena. - Ale... - Przynieś go. Proszę, nie sprzeczaj się ze mną. - Tak, mój drogi. - Sephrenia westchnęła zrezygnowana. Vanion był tak słaby po odebraniu miecza Olvena, że z trudem trzymał się na nogach. - To cię zabija - powiedziała czarodziejka. - Każdy w końcu na coś umiera. - Mistrz stanął naprzeciw rycerzy. - Mam z sobą oddział pandionitów. Ci z was, którzy zostają, będą mogli się do nich przyłączyć, gdy wyruszymy. Hrabia Lenda i król Obler to starcy. Zaproponuję Wargunowi, żeby obaj dostali powóz oraz by sam pojechał razem z nimi. Mam nadzieję, że dzięki temu nie będzie w stanie policzyć głów. Spróbuję go czymś zająć. - Spojrzał na Sparhawka. - Dzień lub dwa to pewnie wszystko, co będę w stanie dla ciebie załatwić... - Uśmiechnął się przepraszająco. - To mi powinno wystarczyć - rzekł Sparhawk. - Wargun najpewniej pomyśli, że wróciłem nad jezioro Venne i wyśle pościg w tamtym kierunku. - Teraz pozostaje jedynie problem, jak wydostać was z pałacu - powiedział Vanion. - Ja się tym zajmę - oświadczyła Flecik. - Jak? - Czaraaami...! - Zabawnie udawała, że chce go przestraszyć i poruszała paluszkami, jakby splatała przeciwko niemu zaklęcie. Vanion roześmiał się. - Jak wy sobie dajecie z nią radę? - spytał rycerzy. Dziewczynka prychnęła. - Marnie - odpowiedziała za wszystkich. Około godziny później do komnaty wśliznął się Talen. - Miałeś kłopoty? - zapytał go Kurik. - Ja miałbym mieć kłopoty? Nawiązałem kilka znajomości i znalazłem dla nas kryjówkę. - Znajomości? - zaciekawił się Vanion. - Z kim? - Z kilkoma złodziejami, żebrakami i dwoma mordercami. Skierowali mnie do człowieka rządzącego w Acie światem wyrzutków. Ma on pewne zobowiązania wobec Platima, więc gdy wspomniałem jego imię, stał się bardzo uczynny. - W dziwnym świecie żyjesz, Talenie - westchnął Vanion. - Nie dziwniejszym niż ten, w którym ty żyjesz, szlachetny panie - odparł Talen z wymyślnym ukłonem.
|