Miały opowiadać tę historię po wsze czasy: „Jozue spisał też te słowa w księdze zakonu Bożego oraz wziął wielki kamień i postawił go tam pod dębem, który był przy świątyni Pana. Wtedy Jozue rzekł do całego ludu: Oto ten kamień będzie świadkiem przeciwko nam, gdyż słyszał wszystkie słowa Pana, którymi On do nas przemówił; będzie też świadkiem przeciwko wam, abyście się nie zaparli Boga waszego" (Joz. 24, 26 n.). Kamień „słyszał słowa"? Jozue uznaje go za quosi-świadka, który słyszał, co mówiono. Cóż jednak wart niemy świadek? Czy Jozue wiedział o niezwykłej umiejętności zapamiętywania przez kamień rzeczy zasłyszanych? Czy spodziewał się, że kamień przechowa informacje? Może się okaże, że jesteśmy na tropie czegoś o właściwościach taśmy magnetycznej. O przemożnej mocy świętych kamieni W Azji Mniejszej bogini Kybele, „Wielka Macierz", przekazywała swoim greckim ziomkom proroctwa, uzyskiwane za pomocą „świętego kamienia". W 250 roku prz. Chr. drogocenny ów przedmiot zawieziono do Rzymu. Koleżanka Kybele, Laodikeia, takimi samymi metodami zdobywała swoje newsy na wybrzeżach Syrii [21], W Delfach Pytia działała nad półokrągłym kamieniem, uważanym przez Greków za pępek świata, a zwanym Omfalos, co po grecku znaczy właśnie pępek. Omfalos znajdował się w środku świątyni i był odpowiedzialny za najnowsze informacje ze świata - o przepraszam! - za codzienne rozmowy na temat przeszłości i przyszłości, przekazywane wprost z jego wnętrza. Mohanimed Ibn al-Chatib z Kufy pisze w swojej Księdze bóstw o staroarabskich świętych kamieniach, o kamieniach cudownych, z których najsłynniejszy, mający półtora metra wysokości, jest wmurowany w południowo-wschodni narożnik Kaaby w Mekce. Kamień ów stanowi mistyczno-religijny ośrodek świata islamu. Kaaba, w której oddaje mu się cześć, jest pustym pomieszczeniem bez okien. Sam Mahomet uznał Kaabę za centrum swojej religii, Czarny Kamień (arab. al-hadżar al aswad) zaś za ośrodek myśli wszystkich muzułmanów. Na całym świecie 650 milionów wyznawców islamu oddaje w codziennej modlitwie pokłony w kierunku tej świętości. Swoje pragnienia i nadzieje ślą nad morzami i górami ku Czarnemu Kamieniowi, od którego oczekują też wzajemności. Co najmniej raz w życiu muzułmanin musi udać się z pielgrzymką do Mekki i dotknąć kamienia, bo inaczej nie dostąpi wiecznej szczęśliwości. Dzieje się tak dlatego, że przy każdym dotknięciu wierny jest „rejestrowany" przez kamień. Nic więc dziwnego, że jak przez 1200 laty, tak i dziś miliony wyznawców islamu dotykają i całują Czarny Kamień osadzony w srebrnej obręczy. O co chodzi w przypadku Czarnego Kamienia? Co kryje on w sobie? Co potrafi? Na czym polega wyjątkowość, którą odkrył Prorok? Ponieważ legenda twierdzi, że Czarny Kamień spadł z nieba, natychmiast uznano, że to meteoryt, skała lub bryła niklu pozaziemskiego pochodzenia, która nie spłonęła do końca w atmosferze. Przypuszczenie to nie jest poparte żadnymi dowodami, bo nie przeprowadzono analiz chemicznych Czarnego Kamienia. Mahometanie nie dopuszczają niewiernych do Kaaby, co dopiero mówić o pozwoleniu na zbadanie ich świętości. Może istotnie chodzi o zwykły meteoryt, niezrozumiała jest tylko jego wciąż ogromna atrakcyjność od czasów Mahometa (570-632 r. po Chr.). Meteoryty najróżniejszej wielkości co dzień spadają wszędzie na naszą staruszkę Ziemię, również w krajach arabskich, ale jakoś nie słychać, żeby któryś uznano za święty. Może jest to jakiś kamień bardzo szczególny, który nie spadł z nieba, lecz z nieba przybył. To nie taka drobna, to wielka różnica. Robić zagadkę z czegoś, co nie jest zagadką? Burl Aubrey poświęca mi nieco uwagi w swoim wspaniałym albumie o prehistorycznych kręgach kamiennych w Anglii i Irlandii: „Von Ddniken approach of making mysteries out of non-mysteries", to taka metoda von Danikena - robić zagadkę z czegoś, co nie jest zagadką [22], Arthur C. Clarke, autor wielu książek science fiction, podkreślił w pewnym magazynie uogólniające zdanie: „Świat pełen jest prawdziwych zagadek. Denerwują mnie tylko głupcy, próbujący robić zagadki z rzeczy, które możemy wyjaśnić do końca" [23]. To jest właśnie ten obrzydliwy sposób szybkiego załatwiania „innowierców". Skoro my, realistyczni fantaści, jesteśmy tak mierni, to dlaczego ktoś się nami w ogóle zajmuje? Pewnie dlatego, że niektórych drażnią nasze natrętne pytania, że niektórych obiegowych wyjaśnień nie chcemy uznać za logiczne, że nie uważamy za tabu skamieniałych ze starości, choć nader wątpliwych teorii, że poddajemy je w wątpliwość.
|