- To nie fair! - Emily odczekała chwilę, żeby lepiej zapanować nad głosem. - Edward mnie obchodzi. Doprawdy, bardzo go lubię. I szanuję. Jest inteligentny i ambitny. NIe pije za dużo... ani nie gra... ani nie zadaje się z upadłymi kobietami. - Skąd wiesz? Kąciki ust Emily zadrżały. - Edward jest rozważny i odpowiedzialny. On jest... dobry dla zwierząt. - Ze śmiechem powróciła na swoje miejsce na podłodze. - Nie jest nieznośny, prawda? - Nudny jak flaki z olejem - zgodziła się Letty. - Zapomniałaś dodać, że jest niezwykle bogaty i utytułowany. - Według wszelkich prawideł każdy, mając te zalety - zapomniałaś dodać, że jest nieprawdopodobnie urodziwy - powinien być nudny. Ale on naprawdę nie jest. Jest czarujący. Letty wstała i otrzepała spódnicę. Jednakże Emily dostrzegła wyraz jej twarzy. - Jednak nigdy cię nie oczarował, prawda, Letty? - Emily właśnie zdała sobie z tego sprawę. Letty nie aprobowała małżeństwa z Edwardem nie dlatego, że Emily go nie kochała, lecz z powodu samego Edwarda. To była okoliczność, która nigdy nie przyszła jej na myśl. - Nie mogę zrozumieć. Znasz Edwarda od dziecka. Jak możesz go nie lubić! Letty pospiesznie podniosła jedno z bliźniąt i poczęła poprawiać coś w dziecinnej fryzurze. - Nie powiedziałam, że go nie lubię - zaprzeczyła. - I nie znam go od dziecka. Edward przybył do Howe, kiedy miał dwanaście lat. Pochodzi z dalszej linii. Dopiero wtedy... kiedy umarł główny spadkobierca i prawnicy zaczęli szukać innych krewnych. - Dziwne. Nie wiedziałam, że Edward w dzieciństwie nie stykał się z rodziną. Nigdy nie opowiada o życiu poza Howe. - Najprawdopodobniej nie chce o tym pamiętać. Zdaje się, że jego ojciec wykonywał jakiś wolny zawód i niezbyt mu się wiodło. A po śmierci ojca żyli wyłącznie z wdowiego dożywocia matki. Nie, to zrozumiałe, że markiz Palin nie chce wspominać tamtych dni. Myśl, że Edward zataił przed nią ponad połowę swego życiorysu, nie była przyjemna, lecz Emily nie pozwoliła, aby owa myśl rozproszyła jej uwagę. - Nigdy nie byłaś do tego stopnia pedantką, Letty, żeby z takiego powodu traktować człowieka z góry. To bynajmniej nie tłumaczy twoich objekcji. Letty westchnęła, niewątpliwie zdając sobie sprawę, iż nie uniknie odpowiedzi. - Przypuszczam, że nigdy nie przestałam uważać Edwarda za intruza. Tak, wiem, że to głupie. Ale tak długo znałam tę rodzinę. Nie mogę zapomnieć chłopca, który powinien być na jego miejscu. - To było dziewięć lat temu. Letty. Dlaczego nie lubisz Edwarda dziś? - No dobrze... myślę, że jest zimny. Nigdy nie kieruje się impulsem. I zbyt dobrze wie, co w końcu przyniesie mu korzyść, jemu i jego karierze. Nie możesz zaprzeczyć, że wygląda na to, iż przez małżeństwo z córką chrzestną lady Castlereagh chce zaspokoić swoje wygórowane ambicje polityczne. - Nie, nie mogę zaprzeczyć - przyznała Emily. - Ale ty też nie możesz zaprzeczyć, że z równym skutkiem mógłby się ożenić z kobietą wyższego urodzenia i bogatszą. Markiz Palin mógłby poszukać sobie narzeczonej dużo lepiej urodzonej niż córka zwykłego baroneta, dziewczyna, która w posagu przyniesie mu zaledwie mierną sumę. Sposób, w jaki Letty zacisnęła usta, poinformował Emily, że jej szwagierka z trudem usiłuje się opanować. Chłodnym tonem Letty zmieniła temat: - Chodźmy, niania rzuca nam jedno ze swoich spojrzeń. Jeśli nie będzie mogła ułożyć dzieci do popołudniowej drzemki, będziemy musiały stawić czoła jej irytacji. Tak, nianiu, już idziemy - obiecała, ostatni raz obejmując maluchy.
|