— ZapytaÅ‚em Manga, czy co widziaÅ‚. OdpowiedziaÅ‚ mi, że Czerwone Kwiecie zakwitÅ‚o u wrót wioski, a wokół niego zasiedli ludzie ze strzelbami. Otóż miaÅ‚em sposobność przekonać siÄ™ na wÅ‚asnej skórze — to mówiÄ…c, Akela przyjrzaÅ‚ siÄ™ zastarzaÅ‚ym bliznom na bokach i grzbiecie — że strzelby ludziom nie sÅ‚użą do zabawy. A teraz wÅ‚aÅ›nie, gdy z tobÄ… wiodÄ™ rozmowÄ™, Braciszku, pewien czÅ‚owiek szuka naszego tropu, być może nawet, że naÅ„ natrafiÅ‚! — W jakimże celu? Przecież ludzie wygnali mnie od siebie. Czegóż jeszcze im ode mnie potrzeba? — zapytaÅ‚ Mowgli z gniewem. — JesteÅ› przecie czÅ‚owiekiem, Braciszku! — odparÅ‚ Akela. — Jakoż my, wolni Å‚owcy, mamy ci tÅ‚umaczyć, co czyniÄ… twoi bracia i z jakiej przyczyny? Ledwo starczyÅ‚o mu czasu, by podnieść Å‚apÄ™ i uchronić jÄ… przed ostrzem noża, który, przeciÄ…wszy powietrze, zaryÅ‚ siÄ™ gÅ‚Ä™boko w ziemiÄ™. Ruch, który wykonaÅ‚ byÅ‚ Mowgli, uszedÅ‚by bacznoÅ›ci czÅ‚owieka, atoli Akela nie byÅ‚ czÅ‚owiekiem, lecz wilkiem; wszak nawet pies, który bardzo siÄ… już odrodziÅ‚ od swego pradziada, dzikiego wilka, potrafi zbudzić siÄ™ z najgÅ‚Ä™bszego snu, gdy nadjeżdża wóz, i uskoczyć bez szwanku w porÄ™ przed mogÄ…cymi go stratować koÅ‚ami. — Na przyszÅ‚y raz pamiÄ™taj, że nie wolno jednym tchem mówić o mnie i o ludzkiej haÅ‚astrze! — rzekÅ‚ Mowgli chowajÄ…c spokojnie nóż do pochwy. — Fiu-u! To ci ostry kieÅ‚! — rzekÅ‚ Akela obwÄ…chujÄ…c Å›lad noża w ziemi. — Powiem ci jednak, Braciszku, że pożycie z ludźmi źle wpÅ‚ynęło na sprawność twego wzroku. Przez ten czas, gdyÅ› ty na mnie siÄ™ zamierzaÅ‚, ja bym już dawno zabiÅ‚ kozÅ‚a! Bagheera zerwaÅ‚a siÄ™ na równe nogi, zadarÅ‚a Å‚eb w górÄ… i jęła wÄ™szyć, prężąc siÄ™ każdÄ… krzywiznÄ… swego ciaÅ‚a. Szary Brat poszedÅ‚ w lot za jej przykÅ‚adem, stajÄ…c nieco na lewo od niej celem lepszego rozpoznania wiatru, ciÄ…gnÄ…cego z prawej strony, jednoczeÅ›nie zaÅ› Akela pomknÄ…Å‚ pięćdziesiÄ…t sążni pod wiatr i przypadÅ‚ do ziemi, również prężąc siÄ™ na caÅ‚ym ciele. Mowgli patrzyÅ‚ na nich z zazdroÅ›ciÄ…. UmiaÅ‚ wÄ™szyć, jak maÅ‚o kto z ludzi, jednakże nigdy nie udaÅ‚o mu siÄ™ zdobyć subtelnej wrażliwoÅ›ci wÄ™chu, jakÄ… odznaczajÄ… siÄ™ zwierzÄ™ta dżungli; zresztÄ… trzy miesiÄ…ce pobytu w kurnej chacie wiejskiej oddziaÅ‚aÅ‚y naÅ„ pod tym wzglÄ™dem nader niekorzystnie. Mimo wszystko poÅ›liniÅ‚ palec, potarÅ‚ nim koniec nosa i stanÄ…Å‚ prosto, by chwycić górny cuch, który, choć najsÅ‚abszy, Jest przecie najpewniejszy. — CzÅ‚owiek! — warknÄ…Å‚ Akela przysiadajÄ…c na tylnych Å‚apach. — Buideo! — dodaÅ‚ MowglÅ‚ kÅ‚adÄ…c siÄ™ na ziemi. — Idzie w trop za nami... Patrz, tam sÅ‚oÅ„ce odbÅ‚ysÅ‚o od jego strzelby! ByÅ‚ to zaledwie jeden bÅ‚ysk mosiężnych sworzni starego to-werskiego muszkietu — bÅ‚ysk, który trwaÅ‚ bodaj że ćwierć sekun- dy, atoli w dżungli nigdy nic nie bÅ‚yska siÄ™ w sposób podobny, chyba że po niebie pÄ™dzÄ… gromowe chmury; wówczas istotnie lada okruch miki, najmniejsza kaÅ‚uża wody, a nawet co gÅ‚adsze liÅ›cie bÅ‚yskajÄ… z dala jak telegraf Å›wietlny. Atoli ów dzieÅ„ byÅ‚ bezchmurny i spokojny. — WiedziaÅ‚em, że ludzie puszczÄ… siÄ™ za nami w poÅ›cig! — zawoÅ‚aÅ‚ Akela z tryumfem. — Nie darmo byÅ‚em Hersztem Gromady! Cztery wilczÄ™ta nie odpowiedziaÅ‚y nic na to, tylko na brzuchach sczoÅ‚gaÅ‚y siÄ… ze wzgórza i zaszyÅ‚y siÄ™ w gÄ…szcz krzaków. — DokÄ…d idziecie... tak bez sÅ‚owa? — zahukaÅ‚ na nich Mowgli. — Pst! Nim nadejdzie poÅ‚udnie, przytaszczymy tu jego czaszkÄ™! — odpowiedziaÅ‚ Szary Brat.
|