Raladan uniósł dłoń do czoła.
— Na Szerń. . . to moje imię, choć wymawia się trochę inaczej. . .
Starzec skinął głową.
— Nie mogę już wątpić w Przepowiednię. . . a jednak wciąż się waham. Powiedz,
panie, i upewnij mnie: czy możliwe, byś był. . . synem władcy Bezmiarów?
— Władca. . . Bezmiarów?
— Może to bóg taki jak Rongoloa Kraf, a może tylko jedyna istota na świecie, której
rozum nie jest dziełem Szerni, ani żadnej podobnej potęgi. . . Istota rozumna w inny
sposób niż my.
738
Raladan przecierał twarz, jakby chcąc zetrzeć z niej sen.
— Co oznacza to imię? — rzekł głucho. — Co dokładnie oznacza?
— Tłumaczy się „wąż morski”, panie.
Raladan pochylił się jak uderzony, wciąż z dłońmi przy twarzy. Ujrzał nagle dzień
swoich narodzin, gdy pytano go, kim jest, jak znalazł się pośród fal. . . Pojął wiedzę o tysiącach skał podwodnych i mielizn, które oglądać musiał kiedyś własnymi oczami,
tam, w głębinach. . . Pojął wiedzę o sztormach i prądach, i przedziwny los, który zawsze zdawał się ochraniać go na morzu. Pojął wreszcie, jak rzecz oczywistą, czemu tu, na
Morzu Pustym, gdzie nie sięga władza Bezmiarów, strzegą go najgroźniejsze stworzenia
słonych wód — stuzębne, czarno-białe olbrzymy. . .
Wyprostował się powoli.
— Nic nie wiem ponadto — rzekł z wysiłkiem — że zrodziły mnie Bezmiary, a ro-
zumiem je najlepiej z żyjących. Widziałem. . . widziałem węża morskiego. Zaraz po
tym, jak wyratowano mnie z wody.
Starzec oparł na stole swą jedyną dłoń.
— Zatem mamy odpowiedź.
739
Raladan podszedł do wąskiego okna i spoglądał na morze.
Milczenie zdawało się trwać całe wieki.
— Cóż z tego dla mnie wynika? — zapytał wreszcie Raladan, już panując nad so-
bą. — Po co mi ta prawda, panie? Odrzucam ją. . . Jestem człowiekiem i nie chcę być
niczym ani nikim ponadto.
— Jednak Prawa Całości mówią inaczej. . . — pokręcił Przyjęty głową.
— Cóż mnie one obchodzą? Czemu miałbym być im posłuszny?
— A czemu miałbyś nie być? Dlaczego miałbyś, panie, z nimi walczyć? Zwłaszcza
że są niewyraźne jak nigdy i trudno orzec, o czym właściwie mówią.
Kapitan skinął głową.
— Jest powód. Wielki powód, panie. Człowiek, czy istota, jeśli wolisz, której zaufa-
łem, oszukała mnie. Zostałem okłamany wtedy, gdy prosiłem o pomoc w najważniejszej
walce swego życia. . . Powiedz, panie, czy to Prawa kazały mi pokochać to dziecko? Je-
śli tak, to czemu teraz ją zabrały? Jeśli nie, to niechże dadzą jej spokój. Nie chcę takich Praw, odrzucam je, panie, i wszystko, co ze sobą niosą.
740
— Prawa nie są dobre ani złe — powiedział starzec. — Opisują współistnienie potęg i światów, nic więcej.
— To niech opisują. Szerń, Wyklęte Pasma, a na koniec i sam Szerer. . . To wszystko,
panie, jest mi najzupełniej obojętne. Odebrałeś mi nadzieję. . .
— Zobaczysz wkrótce swoją córkę — rzekł niespodziewanie starzec. — Nic więcej
ci nie powiem, bo nic więcej nie wiem. Ale jest rok spięcia klamry. Wszystko, co się
zaczęło przed dziewięciu laty, teraz się zakończy. Na Agarach. Przynajmniej tak być
powinno. Nie jest rzeczą Przyjętego wtrącanie się do Praw, choć ty, oczywiście, możesz z nimi walczyć. Ale uczyń to możliwie najpóźniej, bo na razie wszystko idzie po twej
myśli. Przecież chcesz ją odnaleźć, czyż nie tak? Desperackie działanie na oślep może
temu przeszkodzić. Płyń więc z prądem tak długo, aż uznasz, że dalej płynąć nie chcesz.
Oto moja rada. . . może zresztą głupia? Marny ze mnie lah’agar. Powinienem zostać
żołnierzem, ale była we mnie ciekawość. . . Karą jest zmarnowane życie.
Raladan powodowany odruchem, podszedł do dębowego fotela, wyciągając dłoń;
starzec wstał ciężko i podał mu swoją.
— Płyń, panie, ze mną — rzekł z głębi serca kapitan.
741
— Nie, synu. Wkrótce umrę. . . Jeśli moje życie nie ma być całkiem na próżno, muszę zapełnić kilka stron w tej księdze.
Odstąpili od siebie. Niewysoki Raladan musiał zadrzeć głowę, by spojrzeć w oblicze
ogromnego starca.
— Na Szerń, panie — rzekł, chcąc odpędzić choć na chwilę czarne myśli — mój
dawny kapitan był bardzo wysoki, ale nie aż tak. . . Prawdę rzekłszy spotkałem w ży-
ciu tylko jednego człowieka równego ci wzrostem. Nie był może mędrcem, jak ty, ale
|