— Pozwoliwszy Gratchowi zapuścić się na nasze ziemie, Gurborian musiał zakładać, że Volorian wie o podejrzanej działalności jego poplecznika. Rzeczywiście, byłby skłonny odpowiedzieć na taką propozycję. — A co do warunków, pod jakimi mieliby spotkać się obaj nieufni baronowie — rozmyślał głośno Duratan — Volorian powinien nalegać, żeby Gurborian przybył potajemnie do Zamku Kervonel o późnej porze — powiedzmy o północy — z minimalną liczbą gwardzistów. Przypuszczam, że Gurborian ma własną straż przyboczną? — Ma tuzin gwardzistów lub więcej — potwierdził Kasarian. — Gurborian narobił sobie wielu wrogów. Oczy Nolar zabłysły. — Myślę, że wiem, jak skłonić Gurboriana, by przyniósł klejnot Elsenara do Zamku Kervonel. Wedle pomysłu Morewa Volorian, zapadłszy na zimnicę, stracił głos. Rozkaże więc Kasarianowi, swemu bratankowi, żeby mówił w jego imieniu. I — dodała triumfująco — Volorian powinien jako jeden z warunków zażądać, aby Gurborian nosił klejnot z Krainy Dolin. Może twierdzić, że ów kamień spodobał się Kasarianowi, który miałby ochotę go nabyć. Ta możliwość skłoniłaby obu baronów do przejścia na stronę Gurboriana. Morew sięgnął po pióro i atrament. — Mogę bez trudu to napisać w czysto alizońskim stylu — powiedział. — Pisał pilnie jakiś czas, a potem przeczytał nam głośno: — Gurborianie, dotarły do mnie ciekawe pogłoski i meldunki dotyczące twych najnowszych planów. Co się kryje za tymi potajemnymi wypadami wzdłuż granicy z Escore? Nasze sfory powinny połączyć się w jedno silne stado, a nie tracić siły na niepotrzebne walki wewnętrzne. Czyż nie nadszedł czas, by zapomnieć o wrogości naszych Linii? Jeżeli wymyśliłeś korzystny plan, mógłbym po rozważeniu wynegocjonowanych przez nas warunków, przyłączyć Dom Kervonela do twojej frakcji. Przybądź do Zamku Kervonel o północy. Nie zabieraj ze sobą dużego orszaku. Chciałbym wysłuchać, co masz do powiedzenia o swoim wysłanniku Gratchu, który, jak wiem, węszył wokół moich ziem. W takich okolicznościach tylko przywódcy sfor powinni ostrożnie prowadzić rokowania. Niestety, zapadłem na zimnicę i straciłem głos, będzie mi więc towarzyszyć szczeniak Oraliana, by mówić w moim imieniu. Chciałbym ci też powiedzieć coś, co przeznaczone jest tylko dla twych uszu: Kasarianowi spodobała się twoja błyskotka z Krainy Dolin. Pamiętaj o tym, gdy będziesz szykował się na tę wyprawę. Jego opinia może okazać się decydująca, zwłaszcza wśród młodszych szczeniąt z naszej Linii. Czekam na twoją odpowiedź. Volorian. Kasarian wyszczerzył kły w złowrogim uśmiechu. — Morew, pochwalam przebiegłość, z jaką napisałeś ten list. Uderza on we właściwy ton i Gurborian na pewno nastawi uszu. — Potem na jego twarz powrócił wyraz czujności i szacunku. — Przewiduję jeszcze jedną przeszkodę — dodał. — Nie można pomylić dłoni tej kobiety z rękami barona i Pana Psów. Morew wydał parsknięcie, które uznałam za zduszony śmiech. — Krawcowe z Lormtu pod zdolnym kierownictwem naszej Mistrzyni Bethalie mogą uszyć ozdobne rękawice godne nawet alizońskiego wielmoży. Starszawy baron cierpiący na zimnicę na pewno zechce osłonić przed chłodem ręce, szykując się na spotkanie w starym zamku o północy. — Twoja pomysłowość budzi szacunek — zauważył z uznaniem Ouen. — Musimy też rozważyć problem innego języka. Myślisz, że będzie można zapewnić Mereth dostateczną znajomość alizońskiego, by reagowała na słowa podczas narady z Gurborianem? — Jeżeli ta pani na to pozwoli — zaproponował Kasarian — spróbuję nauczyć ją podstaw naszego języka. — Pomożemy jej obaj — wtrącił Morew. — Musi również opanować nasz alfabet, żeby pisać krótkie komentarze na tabliczce, robiłby tak Volorian, chcąc porozumiewać się ze swym bratankiem. „Bratanek” — wyjaśnił Kasarianowi — to estcarpiańskie określenie na syna brata, a „siostrzeniec” — siostry. Skinęłam obu głową i napisałam: — Dziękuję wam. Zabierzmy się zaraz do pracy. Znam kilka alizońskich słów i wiem, jak się pisze pewne kupieckie terminy, ale nauczyłam się ich dawno temu. Muszę nie tylko odświeżyć pamięć, ale i utrwalić nowe słowa.
|