— OczywiÅ›cie. Becker zerknÄ…Å‚ na radio, potem na Vicary'ego. — Za dawnych dobrych czasów poÅ‚ożyÅ‚byÅ› rewolwer na stole i pozwoliÅ‚ samemu zakoÅ„czyć sprawÄ™. Teraz przynosisz mi radio, wyprodukowane przez jakÄ…Å› Å›wietnÄ… niemieckÄ… firmÄ™ i muszÄ™ siÄ™ zabijać kropkami i kreskami. — Å»yjemy w okropnym Å›wiecie, Karl. Ale nikt ciÄ™ nie zmuszaÅ‚, żebyÅ› zostaÅ‚ szpiegiem. — Lepsze to niż Wehrmacht — odparÅ‚ Becker. — Jestem już stary, tak samo jak ty, Alfredzie. ZaciÄ…gniÄ™to by mnie i wysÅ‚ano gdzieÅ› na wschód, żebym walczyÅ‚ z pieprzonymi Iwanami. Wielkie dziÄ™ki. Przeczekam wojnÄ™ tutaj, w moim miÅ‚ym, przytulnym, angielskim wariatkowie. Vicary sprawdziÅ‚ godzinÄ™ — dziesięć minut do rozpoczÄ™cia transmisji. WyjÄ…Å‚ z kieszeni zaszyfrowanÄ… wiadomość, którÄ… miaÅ‚ przesÅ‚ać Becker. NastÄ™pnie pokazaÅ‚ mu zdjÄ™cie z paszportu Holenderki, Christy Kunst. Na twarzy Beckera coÅ› bÅ‚ysnęło, potem zgasÅ‚o. — Wiesz, kto to jest, prawda, Karl? — ZnaleźliÅ›cie AnnÄ™ — powiedziaÅ‚ z uÅ›miechem. — Dobra robota, Alfredzie. NaprawdÄ™ Å›wietna robota. Brawo! Vicary siedziaÅ‚ jak czÅ‚owiek nasÅ‚uchujÄ…cy odlegÅ‚ej melodii, dÅ‚onie oparÅ‚ na stole, niczego nie notowaÅ‚. WiedziaÅ‚, że najlepiej zadawać jak najmniej pytaÅ„, niech Becker sam go prowadzi. TkwiÅ‚ nieruchomo, niby myÅ›liwy, trzymajÄ…c siÄ™ wiatru. NietkniÄ™ty papieros wypaliÅ‚ siÄ™ na metalowej popielniczce przy jego Å‚okciu. Przez szczelinÄ™ w Å›cianie sÅ‚yszaÅ‚ ulewÄ™, siekÄ…cÄ… w plac ćwiczeÅ„. Becker jak zwykle zaczÄ…Å‚ opowieść od Å›rodka i od siebie. Przez pewien czas zachowywaÅ‚ wojskowÄ… postawÄ™, ale w miarÄ™ jak rozwijaÅ‚a siÄ™ opowieść, zaczÄ…Å‚ gestykulować, tkać jÄ… przed oczami Vicary'ego. Jak we wszystkich monologach Beckera pojawiÅ‚y siÄ™ Å›lepe uliczki, powracajÄ…ce przechwaÅ‚ki o odwadze, zarobkach i podbojach seksualnych. Czasem popadaÅ‚ w dÅ‚uższe, peÅ‚ne zadumy milczenie; kiedy indziej mówiÅ‚ tak szybko, że chwytaÅ‚ go kaszel. — Ta cholerna wilgoć w mojej celi — wyjaÅ›niÅ‚. — To jedno wy, Anglicy, potraficie robić doskonale. — Ludzie tacy jak ja — podjÄ…Å‚ — wÅ‚aÅ›ciwie nie przechodzili szkolenia. Jasne, mieliÅ›my parÄ™ wykÅ‚adów, prowadzonych przez jakichÅ› kretynów z Berlina, którzy AngliÄ™ znali wyÅ‚Ä…cznie z mapy. „Tak macie oszacować wielkość armii, mówiÄ… ci, tak korzystać z radia, a tak rozgryzać swojÄ… kapsuÅ‚kÄ™ z truciznÄ… w razie, co maÅ‚o prawdopodobne, gdyby do waszych drzwi zastukaÅ‚o MI— 5". Po czym statkiem albo samolotem ekspediujÄ… ciÄ™ do Anglii, żebyÅ› wygraÅ‚ wojnÄ™ dla führera. UmilkÅ‚, zapaliÅ‚ kolejnego papierosa i otworzyÅ‚ bombonierkÄ™. — Mnie dopisaÅ‚o szczęście. PrzekroczyÅ‚em granicÄ™ legalnie, samolotem, ze szwajcarskim paszportem. Wiesz, co zrobili z jednym kumplem? Wysadzili go w Sussex na gumowym pontonie. Ale U— boot wypÅ‚ynÄ…Å‚ z Francji bez specjalnych, pozbawionych oznaczeÅ„ pontonów Abwehry. Musieli wiÄ™c skorzystać ze swoich tratw ratunkowych z emblematem Kriegsmarine. DaÅ‚byÅ› wiarÄ™? Vicary daÅ‚by wiarÄ™. Abwehra odwalaÅ‚a strasznÄ… tandetÄ™ podczas przygotowaÅ„ i umieszczania agentów w Anglii. PamiÄ™taÅ‚ chÅ‚opaka, który we wrzeÅ›niu czterdziestego roku wylÄ…dowaÅ‚ na kornwalijskiej plaży. Ludzie z WydziaÅ‚u Specjalnego znaleźli przy nim zapaÅ‚ki z popularnego berliÅ„skiego nocnego klubu. Albo sprawa Gösty Caroli, szwedzkiego obywatela, który wylÄ…dowaÅ‚ na spadochronie w hrabstwie Northampton, w pobliżu wioski Denton. NakryÅ‚ go irlandzki wieÅ›niak, Paddy Daly: agent spaÅ‚ pod żywopÅ‚otem. ByÅ‚ ubrany w porzÄ…dny garnitur z szarej flaneli, miaÅ‚ elegancko zawiÄ…zany krawat. Caroli przyznaÅ‚, że zostaÅ‚ zrzucony do Anglii i oddaÅ‚ swój pistolet automatyczny oraz trzysta funtów w gotówce. WÅ‚adze lokalne przekazaÅ‚y go MI— 5, ta zaÅ› bÅ‚yskawicznie umieÅ›ciÅ‚a go w Obozie 020. Becker wÅ‚ożyÅ‚ do ust czekoladkÄ™ i podsunÄ…Å‚ Vicary'emu bombonierkÄ™.
|