— Mam nadziejÄ™, że żądam wiÄ™kszej forsy od tych tanich drani! I nie faÅ‚szywek, które ostatnio wpakowaÅ‚y mnie w takie tarapaty...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
- ustaw federalnych i innych aktów normatywnych prezydenta, parlamentu i rzdu,- konstytucji i statutów podmiotów Federacji, jak równie| innych aktów normatywnych,- porozumieD midzy organami wBadzy paDstwowej a organami podmiotów Federacji oraz porozumieD midzy organami wBadzy poszczególnych podmiotów,- porozumieD midzynarodowych, które zostaBy podpisane, lecz nie weszBy jeszcze w |ycie
»
— Ha! Pora ci już, pora rozejrzeć siÄ™ za jakÄ… gÅ‚upiÄ… panną…ByÅ‚o rzeczÄ… powszechnie wiadomÄ…, że John Nieven jest nieprzejednanym wrogiem kobiet,...
»
DziesiÄ™cioletnie bliżniaczki ze ZÅ‚otego Brzegu stanowiÅ‚y caÅ‚kowite przeciwieÅ„stwo tego, jak ludzie wyobrażajÄ… sobie bliźniacze siostry — byÅ‚y do...
»
miejskiej partyzantki? Baader (z odpowiednim naciskiem) — a czy wasza interwencja nie jest niezbitym dowodem na to, że taka partyzantka jest...
»
Uszczęśliwieni chÅ‚opcy natychmiast pobiegli na dwór, Una poszÅ‚a pomóc cioci Marcie przy zmywaniu — choć gderliwa staruszka niechÄ™tnie przyjmowaÅ‚a jej...
»
W moich rozmowach ze StanisÅ‚awom Beresiem znajduje siÄ™ kilka miejsc wykropkowanych — wtedy już pozwalano znaczyć w taki sposób ingerencje cenzury...
»
Å»e ktoÅ› ze mnÄ… zagra w berka, Lub przynajmniej w chowanego… WÅ‚asne pÄ™dy, wÅ‚asne liÅ›cie, Zapuszczamy — każdy sobie I korzenie...
»
— Czy moglibyÅ›my zwabić Gurboriana w puÅ‚apkÄ™ za pomocÄ… rzekomego listu Voloriana? Przypuśćmy, że twój stryj zapragnÄ…Å‚ poznać prawdziwe...
»
Ów najwiÄ™kszy Memnóg wstaÅ‚ i tak mi powiedziaÅ‚:— Czcigodny ojcze, wiemy dobrze, że bÄ™dziemy potÄ™pieni i mÄ™czeni do koÅ„ca Å›wiata, i...
»
— To, że jestem jednym z Cayhallów? Nie zamierzam mówić każdemu, kogo spotkam, ale nie bÄ™dÄ™ zaskoczony, jeÅ›li wkrótce siÄ™ to wyda...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


— OczywiÅ›cie.
Becker zerknÄ…Å‚ na radio, potem na Vicary'ego.
— Za dawnych dobrych czasów poÅ‚ożyÅ‚byÅ› rewolwer na stole i pozwoliÅ‚ samemu zakoÅ„czyć sprawÄ™. Teraz przynosisz mi radio, wyprodukowane przez jakÄ…Å› Å›wietnÄ… niemieckÄ… firmÄ™ i muszÄ™ siÄ™ zabijać kropkami i kreskami.
— Å»yjemy w okropnym Å›wiecie, Karl. Ale nikt ciÄ™ nie zmuszaÅ‚, żebyÅ› zostaÅ‚ szpiegiem.
— Lepsze to niż Wehrmacht — odparÅ‚ Becker. — Jestem już stary, tak samo jak ty, Alfredzie. ZaciÄ…gniÄ™to by mnie i wysÅ‚ano gdzieÅ› na wschód, żebym walczyÅ‚ z pieprzonymi Iwanami. Wielkie dziÄ™ki. Przeczekam wojnÄ™ tutaj, w moim miÅ‚ym, przytulnym, angielskim wariatkowie.
Vicary sprawdziÅ‚ godzinÄ™ — dziesięć minut do rozpoczÄ™cia transmisji. WyjÄ…Å‚ z kieszeni zaszyfrowanÄ… wiadomość, którÄ… miaÅ‚ przesÅ‚ać Becker. NastÄ™pnie pokazaÅ‚ mu zdjÄ™cie z paszportu Holenderki, Christy Kunst. Na twarzy Beckera coÅ› bÅ‚ysnęło, potem zgasÅ‚o.
— Wiesz, kto to jest, prawda, Karl?
— ZnaleźliÅ›cie AnnÄ™ — powiedziaÅ‚ z uÅ›miechem. — Dobra robota, Alfredzie. NaprawdÄ™ Å›wietna robota. Brawo!
Vicary siedział jak człowiek nasłuchujący odległej melodii, dłonie oparł na stole, niczego nie notował. Wiedział, że najlepiej zadawać jak najmniej pytań, niech Becker sam go prowadzi. Tkwił nieruchomo, niby myśliwy, trzymając się wiatru. Nietknięty papieros wypalił się na metalowej popielniczce przy jego łokciu. Przez szczelinę w ścianie słyszał ulewę, siekącą w plac ćwiczeń. Becker jak zwykle zaczął opowieść od środka i od siebie. Przez pewien czas zachowywał wojskową postawę, ale w miarę jak rozwijała się opowieść, zaczął gestykulować, tkać ją przed oczami Vicary'ego. Jak we wszystkich monologach Beckera pojawiły się ślepe uliczki, powracające przechwałki o odwadze, zarobkach i podbojach seksualnych. Czasem popadał w dłuższe, pełne zadumy milczenie; kiedy indziej mówił tak szybko, że chwytał go kaszel.
— Ta cholerna wilgoć w mojej celi — wyjaÅ›niÅ‚. — To jedno wy, Anglicy, potraficie robić doskonale.
— Ludzie tacy jak ja — podjÄ…Å‚ — wÅ‚aÅ›ciwie nie przechodzili szkolenia. Jasne, mieliÅ›my parÄ™ wykÅ‚adów, prowadzonych przez jakichÅ› kretynów z Berlina, którzy AngliÄ™ znali wyÅ‚Ä…cznie z mapy. „Tak macie oszacować wielkość armii, mówiÄ… ci, tak korzystać z radia, a tak rozgryzać swojÄ… kapsuÅ‚kÄ™ z truciznÄ… w razie, co maÅ‚o prawdopodobne, gdyby do waszych drzwi zastukaÅ‚o MI— 5". Po czym statkiem albo samolotem ekspediujÄ… ciÄ™ do Anglii, żebyÅ› wygraÅ‚ wojnÄ™ dla führera. UmilkÅ‚, zapaliÅ‚ kolejnego papierosa i otworzyÅ‚ bombonierkÄ™.
— Mnie dopisaÅ‚o szczęście. PrzekroczyÅ‚em granicÄ™ legalnie, samolotem, ze szwajcarskim paszportem. Wiesz, co zrobili z jed­nym kumplem? Wysadzili go w Sussex na gumowym pontonie. Ale U— boot wypÅ‚ynÄ…Å‚ z Francji bez specjalnych, pozbawionych oznaczeÅ„ pontonów Abwehry. Musieli wiÄ™c skorzystać ze swoich tratw ratunkowych z emblematem Kriegsmarine. DaÅ‚byÅ› wiarÄ™?
Vicary daÅ‚by wiarÄ™. Abwehra odwalaÅ‚a strasznÄ… tandetÄ™ podczas przygotowaÅ„ i umieszczania agentów w Anglii. PamiÄ™taÅ‚ chÅ‚opaka, który we wrzeÅ›niu czterdziestego roku wylÄ…dowaÅ‚ na kornwalijskiej plaży. Ludzie z WydziaÅ‚u Specjalnego znaleźli przy nim zapaÅ‚ki z popularnego berliÅ„skiego nocnego klubu. Albo sprawa Gösty Caroli, szwedzkiego obywatela, który wylÄ…dowaÅ‚ na spadochronie w hrabstwie Northampton, w pobliżu wioski Denton. NakryÅ‚ go irlandzki wieÅ›niak, Paddy Daly: agent spaÅ‚ pod żywopÅ‚otem. ByÅ‚ ubrany w porzÄ…dny garnitur z szarej flaneli, miaÅ‚ elegancko za­wiÄ…zany krawat. Caroli przyznaÅ‚, że zostaÅ‚ zrzucony do Anglii i oddaÅ‚ swój pistolet automatyczny oraz trzysta funtów w gotówce.
WÅ‚adze lokalne przekazaÅ‚y go MI— 5, ta zaÅ› bÅ‚yskawicznie umieÅ›­ciÅ‚a go w Obozie 020.
Becker wÅ‚ożyÅ‚ do ust czekoladkÄ™ i podsunÄ…Å‚ Vicary'emu bom­bonierkÄ™.

Powered by MyScript