— DziÄ™kujÄ™ ci, mamo, i wam wszystkim, ale mam jeszcze coÅ› do zrobienia w Domu Kronik...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
— Ha! Pora ci już, pora rozejrzeć siÄ™ za jakÄ… gÅ‚upiÄ… panną…ByÅ‚o rzeczÄ… powszechnie wiadomÄ…, że John Nieven jest nieprzejednanym wrogiem kobiet,...
»
DziesiÄ™cioletnie bliżniaczki ze ZÅ‚otego Brzegu stanowiÅ‚y caÅ‚kowite przeciwieÅ„stwo tego, jak ludzie wyobrażajÄ… sobie bliźniacze siostry — byÅ‚y do...
»
miejskiej partyzantki? Baader (z odpowiednim naciskiem) — a czy wasza interwencja nie jest niezbitym dowodem na to, że taka partyzantka jest...
»
Uszczęśliwieni chÅ‚opcy natychmiast pobiegli na dwór, Una poszÅ‚a pomóc cioci Marcie przy zmywaniu — choć gderliwa staruszka niechÄ™tnie przyjmowaÅ‚a jej...
»
W moich rozmowach ze StanisÅ‚awom Beresiem znajduje siÄ™ kilka miejsc wykropkowanych — wtedy już pozwalano znaczyć w taki sposób ingerencje cenzury...
»
- ustaw federalnych i innych aktów normatywnych prezydenta, parlamentu i rzdu,- konstytucji i statutów podmiotów Federacji, jak równie| innych aktów normatywnych,- porozumieD midzy organami wBadzy paDstwowej a organami podmiotów Federacji oraz porozumieD midzy organami wBadzy poszczególnych podmiotów,- porozumieD midzynarodowych, które zostaBy podpisane, lecz nie weszBy jeszcze w |ycie
»
Å»e ktoÅ› ze mnÄ… zagra w berka, Lub przynajmniej w chowanego… WÅ‚asne pÄ™dy, wÅ‚asne liÅ›cie, Zapuszczamy — każdy sobie I korzenie...
»
— Czy moglibyÅ›my zwabić Gurboriana w puÅ‚apkÄ™ za pomocÄ… rzekomego listu Voloriana? Przypuśćmy, że twój stryj zapragnÄ…Å‚ poznać prawdziwe...
»
— Mam nadziejÄ™, że żądam wiÄ™kszej forsy od tych tanich drani! I nie faÅ‚szywek, które ostatnio wpakowaÅ‚y mnie w takie tarapaty...
»
Ów najwiÄ™kszy Memnóg wstaÅ‚ i tak mi powiedziaÅ‚:— Czcigodny ojcze, wiemy dobrze, że bÄ™dziemy potÄ™pieni i mÄ™czeni do koÅ„ca Å›wiata, i...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Robi siÄ™ ciemno. Czy mi wybaczycie?
— OczywiÅ›cie, moja droga — odrzekÅ‚a spokojnie Bethiah. Yelen mruknęła coÅ› na znak zgody.
Arona popędziła ścieżką do Domu Kronik i omal nie wpadła na Egila, który złapał ją za ramię.
— DokÄ…d tak siÄ™ Å›pieszysz? — zapytaÅ‚.
— Do Domu Kronik, a jeÅ›li siÄ™ Å›pieszÄ™, powinnaÅ› wiedzieć, że nie należy mnie zatrzymywać — warknęła poirytowana. Tamta miaÅ‚a takÄ… minÄ™, jakby chciaÅ‚a siÄ™ kłócić. Arona chwyciÅ‚a jej palce. — Nie dokuczaj mi, Egil! Zapada mrok, a ja jeszcze muszÄ™ coÅ› zrobić. — ChÅ‚opak nie ruszyÅ‚ siÄ™ z miejsca. — Och, Egil, ciotka Natha szuka nowego domu dla twojej rodziny — przypomniaÅ‚a sobie Arona, a potem zastanowiÅ‚a siÄ™, czy powinna strÄ…cić z ramienia rÄ™kÄ™ obcej. Ku jej uldze Egil puÅ›ciÅ‚a jÄ… i ukÅ‚oniÅ‚a siÄ™ mówiÄ…c:
— DziÄ™kujÄ™ ci — po czym siÄ™ oddaliÅ‚a biegiem. Arona poszÅ‚a do tak dobrze znajomej izby i zapaliÅ‚a Å›wiecÄ™, żeby dopisać jeszcze jeden akapit.
— E–gill córka Lishy oskarżyÅ‚a Roldeen córkÄ™ Lennis o użycie siÅ‚y wobec jej sióstr. OskarżyÅ‚a jÄ… przed NathÄ… córkÄ… Lorin, która powiedziaÅ‚a, że Lisha i Lennis pokłóciÅ‚y siÄ™ z tego powodu i Lisha opuÅ›ciÅ‚a dom Lennis wraz ze swymi dziećmi. ChcÄ… mieć nowy dom. Natha córka Lorin rozpytuje siÄ™ o to. E–gill chce pójść do szkoÅ‚y.
Arona wyprostowała się, rozmyślając o ostatnim zdarzeniu. Uznała, choć niechętnie, że należy je zapisać na wypadek, gdyby doszło do sporu pomiędzy cudzoziemcami i mieszkankami wioski.
— E–gill również pocaÅ‚owaÅ‚a kronikarkÄ™ AronÄ™ córkÄ™ Bethiah bez powodu i potem za to przeprosiÅ‚a. Nie wyjaÅ›niÅ‚a wszakże, dlaczego to zrobiÅ‚a. PowiedziaÅ‚a tylko, że chce siÄ™ zaprzyjaźnić. PoÅ‚ożyÅ‚a nawet na mnie rÄ™ce, chociaż bardzo siÄ™ Å›pieszyÅ‚am i nie miaÅ‚am ochoty na żarty. To byÅ‚o bardzo niegrzeczne z jej strony. Ich obyczaje różniÄ… siÄ™ od naszych. Nikt nie wie jak bardzo.
Osuszyła atrament i obciążyła rogi zwoju, żeby wysechł przez noc, a potem przygotowała się do snu. Jej przypuszczenia okazały się prawdziwe: nie będzie miała dziecka. Nadejdą inne lata, będą następne wizyty Sokolników. Może, jeśli będzie pragnęła dziecka, Egil zrobi to dla niej. Byłoby to znacznie lepsze niż nowa wizyta Sokolnika. Egil byłaby wspaniałą najlepszą przyjaciółką, tak, jeśli tylko nauczy się dobrych manier. Dobrze by było mieć przyjaciółkę, z którą można by porozmawiać. Kiedyś. Pewnego dnia.
 
Egil syn piekarza patrzył w zamyśleniu za Arona. Nie, wcale nie była pospolita. Nawet ten młody drab Oseberg syn kowala nie mógł oderwać od niej oczu. Ani rąk, sądząc z tego, co Egil usłyszał. Szkoda, że o tym nie pomyślał, zanim spróbował pocałować tę dziewczynę! No cóż, nic nie zyskał i nic nie stracił.
Oseberg był pewny, że w wiosce, w której mieszkało tyle dziewcząt i tak niewielu chłopców, obaj będą mieli wszystkie panny, jakich tylko zapragną. Nie przyszło mu do głowy, że znały tylko dorosłych mężczyzn i w dodatku Sokolników. Tylko niezwykły chłopiec mógłby konkurować z Sokolnikami. Oczywiście mieli nad Sokolnikami pewną przewagę, gdyż tamci odwiedzali wioskę bardzo rzadko, chłopcy zaś byli na miejscu. Z drugiej jednak strony, dlatego właśnie chłopcy mogli wydawać się dziewczętom pospolici w porównaniu z wyniosłymi, fascynującymi kochankami, jakimi byli Sokolnicy.
Arona nawet nie spojrzała po raz drugi na Egila. Nie było w tym nic dziwnego. Bez domu, ziemi, bez grosza przy duszy i w dodatku obcy w tej wiosce, musiałby stać się kimś, żeby go zauważyła. Na szczęście mieli wspólne zainteresowania. Podobało mu się to, co zdołał dotychczas przeczytać (choć nie było tego wiele), samo pisanie i prowadzenie kronik. Ona zaś traktowała swój urząd kronikarza poważnie, nawet za poważnie. Gdyby to on był wioskowym skrybą, musiałaby zwrócić na niego uwagę.
Poszedł dalej pogwizdując, układając plany i marząc o miłości Arony z takimi szczegółami, że zaczerwieniłyby się jego starsze wiekiem rodaczki. Najpierw trzeba zatroszczyć się o matkę i rodzeństwo. Potem zdobyć urząd Arony. Dopiero wtedy będzie mógł zdobyć ją samą.
RozdziaÅ‚ czwartyNarada Starszych Matek 
Ciężkie ołowiane chmury zaciągnęły niebo i ziemia drżała pod nogami. Maris córka Guidas, kronikarka, często opuszczała Dom Kronik, a kiedy w nim przebywała, rzadko się odzywała. Wpatrując się w ścianę zwróconą w stronę Sokolej Turni zjadła, co przed nią postawiono, posprzątała po sobie, po czym bez słowa zamknęła się w izbie kronik. Wyszła z niej po wielu godzinach z zabrudzonymi kurzem rękami.
Arona, która miała zanotować imiona i kwatery cudzoziemców, bała się, że robi to niewłaściwie.
— Pani Maris — powiedziaÅ‚a, a potem powtórzyÅ‚a gÅ‚oÅ›niej: — Pani Maris!
Kronikarka podniosła oczy.
— Tak? — zapytaÅ‚a ostro.
Uczennica wsunęła jej do ręki swój najnowszy zwój i teraz stała drżąc na całym ciele.
— ObejrzÄ™ go później — obiecaÅ‚a Maris, odÅ‚ożyÅ‚a zwój i znów skierowaÅ‚a wzrok na wschód.
Może jej nauczycielka jest chora? Arona zastanawiała się, czy nie wezwać uzdrowicielki, ale zamiast tego zawiesiła garnek z wodą nad ogniskiem, żeby naparzyć ziół i umyć naczynia. Następnie poszła posprzątać w gęsiarniku, wrzuciła odchody na kupę kompostu i udała się do zaniedbanego od tygodnia ogrodu. Pełła właśnie jarzyny, kiedy pani Maris stanęła w tylnych drzwiach.
— Mówisz jÄ™zykiem cudzoziemców równie dobrze jak ja. Czy pomożesz Egil córce Lishy znaleźć nowy dom dla jej rodziny?
Arona wyprostowała się i cisnęła ostatnie chwasty na stos już uschłych badyli. Maris ciągnęła:
— PowinnaÅ› też używać mÄ™skich przyrostków przy imionach cudzoziemców, o których wiesz, że zaliczajÄ… siÄ™ do Jommych. Możesz to poprawić, jak siÄ™ umyjesz. Egilowi siÄ™ nie Å›pieszy.
— Nauczycielko, czy mÄ…drze jest trzymać Jommych na osobnoÅ›ci? — zapytaÅ‚a. — Pani Noriel uczy dobrych manier swojÄ… uczennicÄ™ dlatego, że nie chce tak z niÄ… postÄ™pować.
Kronikarka zamrugała niebieskimi, niedowidzącymi oczami.
— Ależ oni sÄ… inni, moja droga — odparÅ‚a. — Idź siÄ™ umyć.
Znów stała się wyniosłą panią kronikarką.
— WstrÄ™tne Jommy — poskarżyÅ‚a siÄ™ wesoÅ‚o Arona w ojczystej mowie, wyciÄ…gajÄ…c ze studni wiadro z wodÄ….

Powered by MyScript