.. 43 wydawało się więc, że nauka tym bardziej może rozkwitnąć. Ale jest wręcz przeciwnie! Jeden z podstawowych mechanizmów państwa demokratycznego to redystrybucja pieniędzy (...). Część z nich idzie m.in. na finansowanie nauki. Zatem nawet jeśli naukowcom zdaje się, że oderwali się od polityki, polityka nie chce się odczepić od nich" [2002]. Kwestią kolejną jest ciągłe poszukiwanie przedmiotu badań, a może bardziej trudności z jego dookreśleniem. J. Górniewicz, który wskazał ten obszar zagadnień jako kłopotliwy dla teorii wychowania, podjął też próbę jego bardzo wyraźnego zarysowania. Faktem jest, że rzeczywistość wychowawcza jest przedmiotem zainteresowań różnych dyscyplin naukowych poza teorią wychowania, co utrudnia wprowadzenie w tym zakresie ładu i syste-matyzacji. Ale to właśnie teoria wychowania zajmuje się badaniem wychowania jako swoistej dziedziny działalności intencjonalnej i pozwala orzekać, które z form kontaktów międzyludzkich są elementami procesu wychowania, a które poza tę formę praktyki społecznej wykraczają [1996, s. 48]. Określa też wychowanie jako byt społeczny [Tchorzewski 2002, s. 16-17]. Oczywistym jest, że przedmiot badań teorii wychowania jest analizowany w jego kontekście, jest on bowiem „zapośredniczony" w rzeczywistości społecznej, stąd też staje niejako w polu zainteresowań innych dyscyplin naukowych. Trudno jednak dziś byłoby znaleźć, szczególnie w obszarze nauk społeczno-humanistycznych takie dyscypliny, których przedmiot badań byłby przynależny tylko i wyłącznie jednej z nich. Sam fakt wielości i różnorodności poglądów dotyczących istoty przedmiotu nie świadczy też dziś o słabości metodologicznej tej dziedziny. Wręcz przeciwnie. Dziś, kiedy teorie pedagogiczne znajdują się w okresie heterogeniczności, a więc w okresie dyskutujących ze sobą i przeplatających się różnych teorii naukowych, kiedy „wielość postrzegana jest jako realny wymiar rzeczywistości, w której nie ma bezwzględnych uzasadnień na rzecz przodowania czegokolwiek", a pedagog wciela się w rolę wędrowca-kartografa, tworzącego mapę odmian myślenia o edukacji [zob. Rutkowiak, 1995, s. 23; Kwieciński, 1993, s. 14], ta wielość poglądów jest czymś naturalnym i pożądanym. Sprawą dyskusyjną jest również, wymieniony wcześniej jako przejaw niskiego statusu teorii wychowania, brak precyzyjnego aparatu pojęciowego. J. Górniewicz wskazuje, że podobne zarzuty można by poczynić innym dyscyplinom, których terminologia jest, podobnie jak i podstawowe terminy teorii wychowania, wieloznaczna, nieostra, sytuowana w różnych kontekstach. Autor jako przykłady podaje terminy: „osobowość", „osoba", ale sądzę, że można by dodać do nich inne jak np.: „socjalizacja", „wspólnota", „tożsamość" itp. Terminy te nie tylko są niejednoznaczne, ale też posługują się nimi różne dyscypliny naukowe, np.: socjologia, psychologia, filozofia, a nikt z tego tytułu nie podważa ich naukowości. Zatem konkluduje autor: 44 Ewa Kubiak-Szymborska „Jeśli (...) w ramach danej teorii pojęcie wychowania występuje zawsze w takim samym kontekście i jest niesprzeczne z podstawowymi założeniami tej nauki, to wówczas można je traktować jako termin o pełnym statusie naukowym" [1996, s. 49]. Ponadto, co istotne, teoretycy wychowania podejmują próby porządkowania siatki głównych pojęć dyscypliny, którą reprezentują, a wśród nich wychowania (o czym będzie mowa w kolejnym tekście) [zob. Tchorzewski, 1993, s. 29-34, 2002, s. 17-23]. W kierunku poszukiwania nowych metod badawczych Nie do końca można też zgodzić się z zarzutem, iż teoria wychowania nie posiada własnej metodologii badań. Pozostając samodzielną dyscypliną w strukturze nauk pedagogicznych, a tym samym przynależąc do systemu nauk humanistyczno-społecznych, podzielając z nimi przedmiot badań, jakim jest wychowanie i jego społeczny kontekst, jest teoria wychowania uprawnioną do stosowania metod badawczych proponowanych przez metodologię tych nauk, w tym w szczególności nauk pedagogicznych. Istotne jest jednak to, by owych metod nie nadużywać i nie stosować ich bezkrytycznie. Zwracał na to uwagę M. Łobocki w kontekście teorii zorientowanej humanistycznie, a zatem tej, która winna zabiegać o umocnienie swojej wiarygodności poprzez rzetelne prowadzenie badań. Rzetelne nie oznacza rezygnacji z sięgania po procedury badawcze np. psychologii czy socjologii, ale o stosowanie ich kompetentnie, adekwatnie do przedmiotu badań, z przestrzeganiem wszelkich reguł postępowania, jakie narzuca ich przyjęcie. To także rezygnacja z niektórych metod, do których - zdaniem autora - pedagodzy (w tym teoretycy wychowania) sięgają nazbyt często i chętnie. Należy do nich sondaż diagnostyczny, który, zamiast służyć diagnozie określonego stanu rzeczy, ogranicza się często do zebrania opinii lub przekazu osób badanych na dany temat [1993, s. 31], obniżając tym samym poziom wiarygodności naukowej zgromadzonych tą drogą danych empirycznych.
|