- Może sam brat Kornhoer powinien ci to wytłumaczyć - powiedział dom Paulo, starając się nie dopuścić do tego, by w jego głosie zabrzmiała nutka oschłości...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
go, zmusi swych wodzów iść i walczyć, wojsko powiedzie wodzów, nie wodzowie wojsko...
»
— O nie! — powiedziałam stanowczo...
»
- Nic się nie stało! Nic się nie stało! - powiedział Bonifacy...
»
— Słuchaj no, synu, wiesz doskonale, że nie mam czasu martwić się o jedzenie dla czarnuchów — powiedział Tay Tay...
»
— Wiesz co — powiedziała Chia — jestem śpiąca...
»
3|51|Zaprawde, Bóg jest moim i waszym Panem! Przeto czcijcie Go! To jest droga prosta!"3|52|A kiedy Jezus poczul w nich niewiare, powiedzial: "Kto jest moim...
»
- Niestety, Wasza Wysokość - powiedział Kun­ze - moim skromnym zdaniem fakty w tej sprawie zdecydowanie upoważniają mnie do formalnego oskar­żenia...
»
– Skoroś go nie widział, skąd możesz wiedzieć, że był na strychu? – Toć jego własna żona musiała chyba wiedzieć, gdzie przebywa! –...
»
 — A moglibyście komuś o tym powiedzieć? 512 ERNEST HEMINGWAY — Dobrze — odrzekł kapral...
»
— Zatrzymam cię tutaj — powiedziała...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


- No tak... - Zdawało się, że cyrkiel w spojrzeniu thona Taddeo znowu mierzy starego kapłana. - Jeśli naprawdę sądzisz, że nikt nie poczuje się urażony, słysząc o myślach nie przystających do tradycji, chętnie opowiem o mojej pracy. Ale niektóre fragmenty mogą okazać się sprzeczne z utrwalonymi żabo... hmmm... z utrwalonymi poglądami.
- Świetnie! To będzie fascynujące!
Ustalono datę i dom Paulo poczuł ulgę. Przepaść wtajemniczenia między mnichem a świeckim badaczem przyrody można z pewnością przynajmniej częściowo wypełnić dzięki swobodnej wymianie myśli. Czuł to. Przecież Kornhoer nieco już ją zmniejszył. Więcej rozmowy, nie zaś mniej - oto najpewniejsza recepta na osłabienie napięcia. A pochmurna zasłona podejrzliwości i nieufnego wahania rozsunie się, kiedy tylko thon dostrzeże, że jego gospodarze nie są wcale nierozumni i zacofani umysłowo, jak uczony chyba podejrzewa. Paulo poczuł jakiś wstyd z powodu swoich poprzednich złych przeczuć. Okaż, Panie, cierpliwość wobec głupca, który majak najlepsze chęci - modlił się.
- Nie możesz jednak zapominać o oficerach i ich szkicownikach - przypomniał mu Gault.
 
20
 
Lektor zaintonował od pulpitu w refektarzu obwieszczenia. Światło świec oblekało w bladość oblicza legionu w habitach, który stał bez ruchu za stołami i czekał na rozpoczęcie wieczornego posiłku. Głos lektora rozbrzmiewał echem w jadalni, której wysokie sklepienie niknęło gdzieś wśród cieni gromadzących się nad drewnianymi stołami, pokrytymi plamami światła padającego od świec.
- Wielebny ojciec opat polecił mi ogłosić - obwieszczał lektor - że reguła abstynencji została zawieszona na czas dzisiejszego wieczornego posiłku. Jak może słyszeliście, będziemy
mieli gości. Wszyscy zakonnicy mogą wziąć udział w wieczornej uczcie na cześć thona Taddeo i jego świty. Możecie jeść mięso. Podczas posiłku będą dozwolone rozmowy, byleby niegłośne.
Spośród nowicjuszy doszły stłumione głosy świadczące o hamowanej radości. Nakryto stoły. Jadło jeszcze się nie pojawiło, ale zamiast misek na owsiankę ustawiono duże talerze, pobudzając apetyty zapowiedzią święta. Dobrze znane dzbany na mleko powędrowały do kredensu, a ich miejsca zajęły czarki na wino. Na stołach rozłożono róże.
Opat przystanął na korytarzu, czekając, aż lektor zakończy czytanie. Obrzucił spojrzeniem stół przygotowany dla niego, ojca Gaulta, honorowego gościa i jego towarzyszy. W kuchni, jak zwykle, są na bakier z arytmetyką - pomyślał. Przygotowano osiem miejsc. Trzej oficerowie, thon i jego asystent oraz dwaj kapłani to czyni siedem, chyba że, co wydawało się mało możliwe, ojciec Gault poprosił brata Kornhoera, żeby z nimi usiadł. Lektor skończył czytanie ogłoszeń i dom Paulo wkroczył do sali.
- Flectamus genua[62] - zaintonował lektor. Legion w habitach uklęknął z zupełnie wojskową precyzją, a opat pobłogosławił swoją trzódkę.
- Levate[63].
Legion wstał. Dom Paulo zajął swoje miejsce przy osobnym stole i spojrzał w stronę wejścia. Gault miał przyprowadzić tamtych. Poprzedni posiłek podawano w domu gościnnym, nie zaś w refektarzu, chciano bowiem oszczędzić im surowej jarzynowej diety, na której poprzestawali mnisi.
Kiedy goście weszli, rozejrzał się za bratem Kornhoerem, ale mnicha wśród nich nie było.
- Czemu osiem miejsc? - spytał szeptem ojca Gaulta, kiedy zajęli swoje miejsca.
Gault zrobił zmieszaną minę i wzruszył ramionami.
Uczony zajął miejsce po prawej ręce opata, a pozostali zasiadali stopniowo coraz bliżej końca stołu, pozostawiając nie zajęte miejsce po jego lewej stronie. Obrócił się, by wezwać Kornhoera, ale lektor zaintonował pretację, zanim zdołał pochwycić spojrzenie mnicha.
- Oremus[64] - odpowiedział opat i legion skłonił głowy.
Podczas błogosławieństwa ktoś wśliznął się spokojnie na miejsce po lewej stronie opata. Opat zmarszczył brwi, ale nie podniósł spojrzenia, żeby rozpoznać winowajcę przed końcem modlitwy.
- ...et Spiritus Sancti. Amen.

Powered by MyScript