Jakieś dorywcze, mgliste porównanie z Chrystusem przemknęło przez myśl cesarza, gdy czuł
tych wielkich i mądrych przeciw sobie, gdy widział tych małych i prostych wokół siebie, do
siebie lgnących i zgarnionych.
Wcielony w Szwadron Wyspy Elby, w „szwadron Napoleona”, Zaremba siedział na ro-
słym kasztanie jako jeden z rotmistrzów z tyłu poza pułkownikiem, baronem Cesarstwa,
Jerzmanowskim, a nie opodal żołnierze Legii Nadwiślańskiej, znajdującej się we Francji, w
ośmiuset ludzi prezentują broń jako trzeci pułk cudzoziemskiej armii. Powstały orły i złote, i
srebrne. Drży Polska w dali. Jeżeli cesarz złamie świat, wyrwie Polskę z niewoli. Teraz nie
może już inaczej być...
361
On zaś spod świetlistego dachu szabel jedzie dalej, do tych regimentów, które dawały dwa,
trzy i pięć dni żołdu na potrzeby armii. Trąby poczynają dzwonić i muzyki grać.
,,Cesarstwa w rękach dzierżmy straż...”
W oczach Napoleona błyska płomień pięćdziesięciu tysięcy pochodni w obozie w nocy
przed Austerlitz. Koń jego depce z pogardą bruk miasta, które miało dlań szyderstwo i lekce-
ważenie.
Jest panem, jest sobą, jest konnym wodzem rycerzy, tym, na co się urodził, czym powinien
być. Jakże blade, jakże nędzne, jak nikłe i niegodne pamięci są teraz te postacie, które mu się
tłoczą przed oczy... Subtelni analitycy z kawiarni, impotencjonalni ironiści z trotuarów, mó-
zgowcy z Beniaminem Constant na czele ─ proch! Gdyby nawet padł ostatecznie, na zawsze
─ czym jest on, czym oni!... Grom i deszcz...
Niesłychana pogarda napełnia duszę Napoleona. Musiano iść przeciw niemu, ponieważ był
większy. Monarchowie Europy, arystokracje Europy, ludy Europy ─ szli ławą. Żagiew płoną-
cą trzymała Anglia i podpalała kontynent europejski. Ani wielki odżywczy ruch Europy w
rewolucji francuskiej, ani wielki człowiek Europy, Napoleon Bonaparte, nie mogli róść nad
głowę Anglii. Ani w dziedzinie myśli, ani w dziedzinie siły nie mogło być nic potężniejszego
niż Anglia. Prawa Europy nie mogły być lepsze od jej praw, rozum Europy wyższy od jej
rozumu, zdolność życia Europy większą od jej zdolności życia. Rozbiła i pogrzebała Stany
Zjednoczone Europy Środkowej pod berłem Napoleona, a gdy on na nowo powstał z mar-
twych ─ aby mu zadać cios śmiertelny, rzuciła na kontynent armię, sypnąwszy złotem na
uzbrojenie armii czwórprzymierza, monarchii reakcyjnych.
Teraz był czas udowodnić swoją maksymę: „W epokach trudnych wielkie narody, zarówno
jak wielcy ludzie, rozwijają całą energię swego charakteru i zdobywają podziw potomności”
─ teraz był czas ostatni. W razie klęski nie groziło już cesarstwo Sancho Pansy na Elbie, gro-
ziła zupełna zagłada. Tłum mniejszych m u s i a ł dążyć do zagłady. Wszystkie boje dotych-
czasowe były niczym ─ poczynał się bój śmiertelny, ostatni. Dlaczego nie chcą uwierzyć jego
szczerym przysięgom, że chce żyć spokojnie, zrzekłszy się wszystkich marzeń o podboju
świata, dlaczego nie chcą mu pozwolić budować w pokoju domu dla syna i syna jego, i szere-
gu głów nowej dynastii...
Ach, Buonaparte! musiałbyś stać się także o głowę mniejszym, niż byłeś!...
Wielkość się mści. Wielkość rzuca olbrzymi cień, cień zbyt wielki. Olbrzym nie może stać
się zwykłym człowiekiem. Może być tylko gigantem lub trupem. Nawet powalony i związany
olbrzym, dopóki jest żyw, w związanych członkach ma moc tę samą. Trzeba było głowę Sam-
sona ściąć, aby nie odrosły mu włosy. Więc po głowę Samsona sięgają.
Anglia...
Już raz przed „człowiekiem Europy” drżała ona w podstawach. Pod Trafalgarem zdruzgo-
tała niebezpieczeństwo. Lecz tam nie on sam dowodził, nie jego pokonał admirał Nelson. Nie
jego też osobiście pędził z Hiszpanii Wellington. Nigdy nie spotkał się sam przez się z tym
wrogiem, który jak lont podziemny zapalał miny pod jego stopami. Jedyny wróg godny, jedy-
ny wróg wielki wielkością swej dominacji i wielkością swej dumy ─ dwaj istotni, godni sie-
bie, prawdziwi przeciwnicy schodzą się na koniec na arenie. Po raz pierwszy bagnet francuski
pod jego własną komendą zadzwoni o bagnety Anglii. Po raz pierwszy on uchyli czarnego
stosowanego kapelusza przed walką i odda ukłon przedpojedynkowy. Największy naród i
największy człowiek świata zetrą się ze sobą.
Nie będzie czekał natarcia. Pchnie pierwszy, jak był zwykł, jak walił królów i narody. Wy-
stąpi z ofensywą, o której jednak nie może powiedzieć, że go nie zawiodła nigdy...
Uczucie swej wyższości, uczucie, dlaczego sięgają po jego głowę, dlaczego go nie znoszą,
dlaczego ma ginąć, napełnia duszę jego niesłychaną pogardą ─ lecz w duszy tej nie waży się
obok uczucie wiary...
362
Buonaparte: czujesz to dobrze, że czuć swą wielkość, lecz nie czuć wiary w siebie ─ jest
piekłem na ziemi...
Siłę daje powodzenie! Ono tylko daje odwagę. Poczucie, że szczęście sprzyja, jest źródłem
zuchwałości czynów. Nie śmieć ─ to jest nie działać we właściwym momencie, a bez przeko-
nania o szczęściu nie można śmieć. W niepowodzeniu słabnie i butwieje dusza i niczego się
nie dokonywa.
Nie ma już wiary w swą gwiazdę ─ powiada, a mówiąc tak o sobie, czyni to z całą świa-
|