- Czego mam właściwie szukać? - Druga kolumna. Zacznij mniej więcej od połowy. - Eksplozja na Blanchen? O to chodzi? - Tak. Po uważnym przeczytaniu spojrzał prosto na przyjaciela. - Obawiam się, że nie bardzo rozumiem - powiedział. Jednocześnie poczuł, jak gdzieś w głębi niego budzi się zapomniane od dawna poczucie dumy. Postarał się, by Michael niczego nie dostrzegł. - Twój stary komandor floty, Malacar Miles. Któżby inny? - "Sześciu ludzi zabitych, dziewięciu rannych... Osiem jednostek zniszczonych, dalszych dwadzieścia sześć uszkodzonych - odczytywał powoli Morwin. - Nie odnaleziono żadnych śladów, lecz Service nie ustaje..." Jeżeli nie odnaleziono żadnych śladów, to dlaczego właściwie podejrzewacie komandora? - Z powodu zawartości magazynów. - A co takiego ważnego tam było? - Jednostki translacyjne o podwyższonej rozdzielczości. - Wciąż nie... - Uprzednio produkowano je wyłącznie w DYNAB. Te egzemplarze były pierwszymi wyprodukowanymi na planetach CL. - A więc uderzało to w przemysł na DYNAB. Michael wzruszył ramionami. - Sądzę, że mają prawo robić to, co chcą. Produkcja DYNAB nie była wystarczająco szybka. Więc pewni przemysłowcy z Lig zainteresowali się tą sprawą. Była to pierwsza partia ich wyrobów. Jak wiesz, translatory są skomplikowanymi urządzeniami, wymagającymi dużego nakładu pracy ręcznej. A to pociąga za sobą znaczne koszty. - A ty myślisz, że w to wszystko zamieszany jest komandor? - Wszyscy wiedzą, że to on jest za to odpowiedzialny. Robi takie rzeczy od lat. Zapomina, że wojna już się skończyła, że podpisano zawieszenie broni... - Lecz nie możecie wejść na terytorium DYNAB, by go ścigać. - Nie. Lecz któregoś dnia może to zrobić jakiś wpływowy cywil. Ktoś, kto będzie już zmęczony ustawicznym niszczeniem jego własności lub mordowaniem przyjaciół czy pracowników. - Próbowano już tego i wiesz, czym to się zakończyło. Ktokolwiek poważy się na to teraz, pochwyci większy kęs niż będzie w stanie ugryźć. - Wiem! Doprowadziłoby to do sporych kłopotów, a tego właśnie za wszelką cenę staramy się uniknąć. - A załóżmy, że Service rzeczywiście udałoby się przyłapać go na gorącym uczynku, na przykład przykładającego tutaj komuś nóż do pleców. Co wtedy? - Powinieneś znać odpowiedź. Morwin uciekł spojrzeniem w bok. - Nigdy nie rozmawiamy o takich rzeczach - powiedział cicho. Michael zazgrzytał zębami i otarł usta wierzchem dłoni. - No cóż - westchnął. - Musielibyśmy odstawić go z powrotem na DYNAB. Potem wystosowalibyśmy oficjalny protest do centrali DYNAB, co w stosunku do ich jedynego pozostałego przy życiu komandora floty nie odniosłoby żadnego skutku. Do tego to powołanie go jako reprezentanta na Pierwszą Konferencję SEL... Wygląda na to, że zaplanowali to z góry i teraz go zachęcają. Chciałbym, by istniał jakiś sposób przekonania go, że stoi na straconej pozycji. Albo żebyśmy mogli cofnąć jego immunitet dyplomatyczny. Sytuacja jest niezwykle napięta. - Wiem. - Służyłeś razem z nim. Byliście przyjaciółmi. - Chyba tak. - I jesteście nadal, czyż nie tak? - Jak z pewnością wiesz, odwiedzam go jedynie okazjonalnie, ze względu na stare czasy. - Czy istnieje szansa, że potrafiłbyś przemówić mu do rozsądku? - Jak już powiedziałem, nie rozmawiamy o tych rzeczach. Nawet by mnie nie słuchał - powiedział Morwin, nalewając do filiżanek świeżej kawy. - Nieważne, kim był kiedyś. W tej chwili jest jedynie mordercą i podpalaczem. Mam nadzieję, że to rozumiesz. - Chyba tak. - Gdyby posunął się za daleko, gdyby spowodował coś, co rzeczywiście groziłoby katastrofą na dużą skalę, prawdopodobnie doprowadziłoby to do wojny. Wielu wpływowych polityków i wojskowych ponownie uderzyłoby w swe bębny, widząc w nowym konflikcie możliwość ostatecznego rozprawienia się z DYNAB. - Dlaczego mówisz mi o tym wszystkim. Mikę?
|