A teraz czas
nich niedobrzy do zabawy, to i do pomocy pewnie też.
by już spać.
Nie śpieszyli my sprawdzać, czy od chamstwa ratunek
przyjmą.
***
Leo milczał. Nie znał i nie rozumiał chłopów,
wychował się... hmm... wyszlifował swoim tyłkiem
Nie wiedziała, kiedy zasnął. Musiała szybko i
błotniste ulice Mannsbergu. Żołnierzy nikt chamami nie
ostrożnie uciekać. Wszystko było nie tak...
nazywał, a w mieście nie takie wyzwiska uchodziły
Spodziewałaby się wszystkiego, a najprędzej... Lepiej
płazem. Dziwne. Tyle lat na świecie żyje, a chłopi to nie myśleć o tym, czego się spodziewała. Ale takie dla niego jakby obcy gatunek.
powitanie przez kogoś, komu się wkradła do domu i
- Nikt wrót nie otworzył, a tamci do nas nic nie okradła... Tu coś jest nie tak z głową. Wyślizgnęła się mieli. No i tyle tego. Nie ma co mówić.
cichutko, bezszelestnie zeszła na dół. Przemknęła jak
- A ten... Artur, gdzie był wtedy? - Zanim Leo cień obok kominka w stronę drzwi.
zapytał, wysiorbał piwo do końca.
- Nie otwieraj, tam jest zły pies. Siedział na drabinie.
KWIECIEŃ 2003
JESZCZE RAZ MORRIGAN
- Nie możesz tak odejść. Zamarzniesz. Poczekaj.
poniewierki... tych żołnierzy... kompanię Guya...
Chyba nie próbowałby jej przeszkodzić, ale to, co ją
błoto... głód... Tarła zawzięcie chude ramiona. Ścierała
naprawdę powstrzymało, to głuche warczenie wyraźnie
Guya, który zaraz jak ją w spalonej wsi znalazł, to
słyszalne przez potężne drzwi. Boże, to chyba jakiś
zgwałcił, a chociaż kamratom zapowiedział, żeby nie
potwór, a nie pies.
tykali jego własności, to jednak ją wypożyczał za byle
Mężczyzna zeszedł z drabiny i stanął na środku
grosz, a jak się trafiła okazja, to i nie tylko im.
świetlicy.
Każdemu.
- Na dworze jest śnieg. Boso i w tych szmatach
Każdego chciała zetrzeć. Także i tych żołnierzy,
nigdzie nie dojdziesz.
którzy zdybali całą kompanię akurat wtedy, kiedy ją
Zawstydziła się. Pierwszy raz od dawna. Odkąd
Guy pociągnął w krzaki. I krew Kozyra, którego ściął
palili jej wieś i odkąd... nikt nie patrzył, jak jest ubrana.
rycerz tak akuratnie, że aż ją w zaroślach ochlapało.
No, może Guy, chociaż nie dlatego, żeby się o nią
Guy leżał na niej bez portek i dławił jej krzyk, kiedy
troszczył. Ale Guya już nie było i dobrze mu tak. To nie
rżnęli jego ludzi, i kiedy zabierali niedobitków w
był dobry człowiek.
sznurach na sąd.
A sukienka... Jak ktoś w jednej podartej sukience
Skóra ją piekła od tego tarcia, nie zauważyła, że
chodzi od wiosny, śpi po krzakach, na ziemi i w błocie,
woda stygnie ani że gospodarz domu patrzy. W pewnej
jak ją deszcz moczy i popiół z ogniska oblepia, to jaka
chwili wstał, dolał gorącej wody i usiadł znowu. Nie
ma być? Cud, że sama z niej nie spadła.
widziała tego. Właśnie zmywała swój strach z tej
- Chodź tu. - Posłuchała. Co miała robić - i tak za
chwili, gdy Guy wymyślił, że zaczają się pod głazem na
drzwi nie wyjdzie. Pies warczał cały czas. A raczej jakiegoś chłopa. I ból, kiedy ją pobił, dlatego że się bulgotał jak wielki kocioł kaszy. Wolała się nie zbliżać
bała. Guy już jej nieraz pokazał, że przed niczym się nie
do drzwi. Wróciła na środek izby.
cofnie i nikt się przed nim nie obroni.
- Siadaj. - Podsunął jej zydel. Siadła. Nie wiedziała,
Chciałaby zmyć z siebie wszelkie wspomnienie tego
co innego zrobić. Przez całe życie każdy spotkany zbira. I szaleńczą rozpacz, kiedy zobaczyła, że Guy pokazywał jej, że babska rzecz słuchać. To słuchała
napada tego wielkiego żołnierza, a ten zabija go tak od
machinalnie i na wszelki wypadek, najwyżej potem niechcenia i łatwo. I panikę, kiedy w jednym robiła po swojemu. Bała się wyraźnie opierać i bała się
przebłysku uświadomiła sobie, że ten straszny człowiek
tego warczenia za drzwiami. Obróciła głowę,
równie łatwo z nią skończy.
zobaczyła, że mężczyzna grzebie w jakimś na wpół
Nie żałowała Guya. Jeśli czegoś żałowała, to tego,
rozbitym kufrze. Chciała wstać, kiedy zobaczyła w jego
że nie przerżnęła mu gardła we śnie. Ale bała się - spał
ręce kościany grzebień. Przytrzymał ją i zaczął czesać.
czujnie. Albo że nie poprosiła tych żołnierzy o pomoc,
- Auuu...
choćby z nią robili, co chcieli. Ale ani Guy, ani ona nie
- Siedź, przecież cię nie zjem. - Mocował się z jej
widzieli, że żołnierzy jest dwóch. Co dwóch żołnierzy,
włosami, po chwili dał spokój. Znowu zniknął w to nie cała banda parchatych bydlaków, zawszonych półmrocznej głębi wielkiej sali. Wrócił z drewnianą
złodziei. A teraz nikt by jej nie ścigał.
balią.
Nagle dotarło do niej, że jest teraz morderczynią,
- Nic z tego nie będzie, po prostu trza cię wykąpać.
której szuka pewnie cała okolica - i wtedy oparła twarz
|