– Jest na to za zimno, Morgiano, a ty przez caÅ‚y dzieÅ„ narzekaÅ‚aÅ› na ziÄ…b...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
³ S-Wyb¢r drukarki ³³ B-Przesuniþcie do obþoþenia ³³ N-Liczba kopii ³³ U-Wielokrotnoþþ kopii generowana przez ³³ G-Jakoþþ grafiki ³³ T-Jakoþþ...
»
– Pozwól mi zaciÄ…gnąć przynajmniej sto razy po stu oszczepników i Å‚uczników i sto wozów bojowych, a odzyskam dla ciebie caÅ‚Ä… SyriÄ™, bo zaprawdÄ™, gdy i...
»
Jednakże gdy opuÅ›ciÅ‚ swe zakrwawione rÄ™ce – gdy od trucizny dotyku Foula jego usta poczerniaÅ‚y i napuchÅ‚y tak, że nie mógÅ‚ dÅ‚użej wytrzymać dotyku...
»
– ProszÄ™ mi wierzyć, poruczniku, kiedy zobaczyÅ‚em, jaki efekt wywoÅ‚aÅ‚a ta kaseta na pani Marshall i kiedy sam jej wysÅ‚uchaÅ‚em, próbowaÅ‚em dowiedzieć...
»
Przyjdźcie! Pójdźmy do Pana! Ja na przedzie, wy – za MnÄ…! Chodźmy do wód zbawczych, na Å›wiÄ™te pastwiska, chodźmy na ziemie Boże...
»
przykÅ‚adów, żeby uzasadnić tezÄ™, iż tworzenie modeli różnych systemów oraz ich badanie przy użyciu technik komputerowej symulacji – to ważny...
»
-- Nie wiem -– Kosti zrobiÅ‚ krok naprzód; przerażony kierowca krzyknÄ…Å‚: To najprawdziwsza prawda! Tylko ludzie Salzara wiedzÄ…, gdzie jest i jak dziaÅ‚a...
»
GaÅ‚kin, nauczyciel geografii, uwziÄ…Å‚ siÄ™ na mnie i zobaczycie, że dziÅ› nie zdam u niego egzaminu – mówiÅ‚, nerwowo zacierajÄ…c potniejÄ…ce rÄ™ce,...
»
Przez wiÄ™kszÄ… część nastÄ™pnego miesiÄ…ca — czyli od koÅ„ca wrzeÅ›nia, kiedy ucie- kÅ‚yÅ›my, do koÅ„ca października — moja pani wahaÅ‚a siÄ™...
»
Zawezwawszy go wiÄ™c na rozmowÄ™ rzekÅ‚ mu ze zmartwionÄ… wielce twarzÄ…: – Trudno! każdy sam najlepiej rozumie, co mu czynić przystoi, nie bÄ™dÄ™ ja ciÄ™...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Chcesz nas wszystkich zamienić w lodowe sople?
– Nie narzekaÅ‚am – odparÅ‚a Morgiana. – Czy powiedziaÅ‚am, choć sÅ‚owo? W komnacie jest duszno jak w wychodku, a dym Å›mierdzi. ChcÄ™ tylko odetchnąć! – Zatrzasnęła drzwi i wróciÅ‚a do kominka, drżąc i zacierajÄ…c rÄ™ce. – Od lata ani razu nie byÅ‚o mi ciepÅ‚o.
– Wcale w to nie wÄ…tpiÄ™ – powiedziaÅ‚a Morgause. – Twój maÅ‚y pasażer kradnie caÅ‚e ciepÅ‚o z twego ciaÅ‚a; jemu jest ciepÅ‚o i przytulnie, a matka siÄ™ trzÄ™sie. Tak jest zawsze.
– Przynajmniej minęło zimowe przesilenie, rozwidnia siÄ™ wczeÅ›niej i Å›ciemnia później – powiedziaÅ‚a jedna z dworek Morgause. – A może za nastÄ™pne dwa tygodnie bÄ™dziesz już miaÅ‚a swoje dzieciÄ…tko...
Morgiana nie odpowiedziała, tylko wciąż drżąc, stała przy kominku i rozcierała dłonie, jakby ją bolały.
Morgause pomyślała, że dziewczyna wygląda jak własny cień. Twarz miała poszarzałą i śmiertelnie wychudłą, w porównaniu z ogromnym brzuchem ręce wyglądały jak piszczele kościotrupa. Pod oczyma miała wielkie ciemne sińce, a powieki zaczerwienione jakby od ciągłego płaczu. Choć była w tym zamku od tylu księżyców, Morgause ani razu nie widziała, by uroniła przy innych, choć jedną łzę.
Pocieszyłabym ją, ale jak mam to zrobić, kiedy ona nie płacze?
Morgiana miała na sobie starą szatę Morgause, wypłowiałą, zniszczoną, ciemnoniebieską suknię, groteskowo za długą. Wyglądała niedbale, a nawet niechlujnie. Morgause była niepocieszona, że jej krewniaczka nie zadała sobie nawet trudu, by wziąć do ręki igłę z nitką i jakoś skrócić tę sukienkę. Morgiana miała też spuchnięte kostki, które jakby wylewały jej się z butów. To od jedzenia tylko solonych ryb i suszonych warzyw, o tej porze roku nie było nic innego. Oni wszyscy potrzebowali świeżego pożywienia, ale przy tej pogodzie było o nie trudno. Może mężczyznom poszczęści się dziś na polowaniu, a jej uda się zmusić Morgianę do zjedzenia mięsa. Po własnych czterech ciążach Morgause znała tę prawie głodową ostatnią fazę. Pamiętała, jak kiedyś, w ciąży z Gawainem, poszła do mleczarni i zjadła trochę wapna, które trzymano tam do bielenia ścian. Stara akuszerka powiedziała jej wtedy, że kiedy ciężarna kobieta nie może się powstrzymać przed jedzeniem takich dziwacznych rzeczy, to znaczy, że dziecko ich potrzebuje i ona powinna mu dać to, czego ono chce.
Może jutro przy górskim potoku pojawiÄ… siÄ™ Å›wieże zioÅ‚a – to byÅ‚o coÅ›, czego pragnęła każda ciężarna kobieta, szczególnie teraz, pod koniec zimy.
Piękne czarne włosy Morgiany były potargane w luźnym warkoczu, wyglądały, jakby ich nie czesała i nie splatała na nowo od tygodni. Teraz odeszła od kominka, wzięła z półki grzebień i zaczęła czesać jednego z małych pokojowych piesków Morgause. Lepiej byś się zajęła czesaniem własnych włosów, pomyślała Morgause, ale nic nie powiedziała. Ostatnio Morgiana była taka drażliwa, że nic jej nie można było powiedzieć. Ale w jej stanie, tak blisko rozwiązania, to zupełnie normalne, pomyślała, patrząc, jak młodsza kobieta przeciąga grzebień po psiej sierści. Piesek skomlał i wyrywał się, a Morgiana uciszała go głosem łagodniejszym niż ten, jakim ostatnio zwracała się do ludzi.
– To już nie powinno być dÅ‚ugo, Morgiano – powiedziaÅ‚a Morgause uspokajajÄ…co. – Do Matki Boskiej Gromnicznej z pewnoÅ›ciÄ… już urodzisz.
– Nie mogÄ™ siÄ™ doczekać – odparÅ‚a Morgiana. PoklepaÅ‚a pieska i postawiÅ‚a na podÅ‚odze. – No, teraz wyglÄ…dasz porzÄ…dnie i możesz być miÄ™dzy damami... jakiÅ› ty Å›liczny z tÄ… wyczesanÄ… sierÅ›ciÄ…!
– DorzucÄ™ do ognia – powiedziaÅ‚a jedna z kobiet, imieniem Beth, odkÅ‚adajÄ…c wrzeciono i wrzucajÄ…c weÅ‚nÄ™ do koszyka. – Mężczyźni z pewnoÅ›ciÄ… niebawem wrócÄ…, robi siÄ™ ciemno. – PodchodzÄ…c do kominka, potknęła siÄ™ o leżący na ziemi patyk i upadÅ‚a. – Gareth, ty maÅ‚y diabeÅ‚ku, czy w koÅ„cu pozbierasz te Å›mieci? – WrzuciÅ‚a patyk do ogniska, a piÄ™cioletni Gareth, który caÅ‚y czas przesuwaÅ‚ patyczki i przemawiaÅ‚ do nich pod nosem, wydaÅ‚ z siebie dziki wrzask. To byÅ‚o jego wojsko!
– No, Gareth, jest noc i twoje zastÄ™py muszÄ… już iść do swoich namiotów – powiedziaÅ‚a szybko Morgiana.
Pochlipując, chłopczyk zsunął kupkę patyków do kąta, ale jeden czy dwa ostrożnie ułożył w fałdzie swojej tuniki. To były grubsze kijki, które Morgiana kilka miesięcy wcześniej wyrzeźbiła tak, że przypominały ludzi w hełmach i zbrojach i miały tuniki zafarbowane na purpurowo sokiem z buraków.
– Zrobisz mi jeszcze jednego rzymskiego rycerza, Morgiano?

Powered by MyScript