– Pozwól mi zaciągnąć przynajmniej sto razy po stu oszczepników i łuczników i sto wozów bojowych, a odzyskam dla ciebie całą Syrię, bo zaprawdę, gdy i...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Jednakże gdy opuścił swe zakrwawione ręce – gdy od trucizny dotyku Foula jego usta poczerniały i napuchły tak, że nie mógł dłużej wytrzymać dotyku...
»
– Proszę mi wierzyć, poruczniku, kiedy zobaczyłem, jaki efekt wywołała ta kaseta na pani Marshall i kiedy sam jej wysłuchałem, próbowałem dowiedzieć...
»
Przyjdźcie! Pójdźmy do Pana! Ja na przedzie, wy – za Mną! Chodźmy do wód zbawczych, na święte pastwiska, chodźmy na ziemie Boże...
»
przykładów, żeby uzasadnić tezę, iż tworzenie modeli różnych systemów oraz ich badanie przy użyciu technik komputerowej symulacji – to ważny...
»
-- Nie wiem -– Kosti zrobił krok naprzód; przerażony kierowca krzyknął: To najprawdziwsza prawda! Tylko ludzie Salzara wiedzą, gdzie jest i jak działa...
»
Gałkin, nauczyciel geografii, uwziął się na mnie i zobaczycie, że dziś nie zdam u niego egzaminu – mówił, nerwowo zacierając potniejące ręce,...
»
Zawezwawszy go więc na rozmowę rzekł mu ze zmartwioną wielce twarzą: – Trudno! każdy sam najlepiej rozumie, co mu czynić przystoi, nie będę ja cię...
»
– Ja to robiê dla panów dobra, no bo teraz to oni siê wstydz¹ piæ herbatê, ich gryzie sumienie, ¿e to na moim gazie, a jak ka¿dy zap³aci gaz, to on bêdzie...
»
wypędzeni ze swojego alegorycznego raju wolnego od zła – inaczej mówiąc, stracili naturalny, pełny kontakt ze swoimi Wyższymi Ja...
»
rwały się do walki i działania, mówili więc; – za wolno czyni, nie daje się poznać, dozwól, abyśmy go zmusili do wystąpienia...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


Dowiedziawszy się o zniszczeniu Jerozolimy, faraon Echnaton wielce się zasmucił, bo podjął już kroki, żeby zrobić z niej miasto Atona e celu uspokojenia Syrii. Toteż powiedział:
– Ten staruszek z Jerozolimy, nie mogę sobie w tej chwili przypomnieć jego imienia, był przyjacielem mego ojca. Jako chłopiec widziałem go w Złotym Domu w Tebach i pamiętam, że miał długą brodę. Będę mu więc płacić odszkodowanie z kasy Egiptu, choć wpływy z podatków bardzo się zmniejszyły, od czasu kiedy ustał handel z Syrią.
– Chyba nie będzie miał dużej pociechy z dożywotniej renty i egipskich naszyjników – odparł Horemheb. – Król Aziru kazał bowiem zrobić z jego czaszki piękną czarę, ozdobioną złotem, i posłał ją w darze królowi Suppiluliumasowi w Hattusas, o ile moi szpiedzy nie są całkiem w błędzie.
Twarz faraona poszarzała, a oczy nabiegły mu krwią, ale opanował ból i odparł spokojnie:
– Trudno mi uwierzyć, że król Aziru, którego uważałem za przyjaciela i który przyjął chętnie krzyż życia, mógł tak postąpić. Być może jednak pomyliłem się co do niego i serce jego jest czarniejsze, niż myślałem. Ty jednak, Horemhebie, żądasz niemożliwości, prosząc mnie o oszczepy i wozy bojowe, bo już doszły do mnie sarkania ludu z powodu podatków, a zbiory nie były tak obfite, jak się spodziewałem.
Na co Horemheb odparł:
– Na twego Atona, daj mi przynajmniej dziesięć wozów bojowych oraz dziesięć razy po dziesięciu oszczepników, żebym mógł udać się do Syrii i ratować, co się jeszcze da uratować.
Lecz faraon odpowiedział:
– Nie mogę toczyć wojny ze względu na Atona, bo rozlew krwi to dla niego okropność. Raczej zrezygnuję z Syrii. Niech Syria będzie wolna i stworzy własny związek królestw, a my prowadźmy z nią handel tak jak przedtem, bo bez egipskiego zboża Syria nie potrafi dać sobie rady.
– Czy rzeczywiście sądzisz, że oni się tym zadowolą, Echnatonie? – zapytał Horemheb zaskoczony. – Każdy zamordowany Egipcjanin, każdy obalony mur, każde miasto, które się poddaje, zwiększa ich wiarę w siebie i budzi w nich coraz śmielsze pragnienia. Po Syrii przyjdzie kolej na kopalnie miedzi na Synaju, a jeśli Egipt je utraci, nie będziemy już mogli wykuwać grotów do naszych strzał o szczepów.
– Już przecież powiedziałem, że dla strażników wystarczą oszczepy drewniane – odrzekł faraon Echnaton z rozdrażnieniem. – Dlaczego więc męczysz moje uszy nieustanną gadaniną o oszczepach i grotach strzał, tak że słowa plączą mi się w głowie, gdy układam hymn dla Atona.
– Po Synaju przyjdzie kolej na Dolne Królestwo – ciągnął Horemheb z goryczą. – Jak sam powiedziałeś, Syria nie może sobie dać rady bez egipskiego zboża, choć wiem, że Syryjczycy dostają teraz zboże z Babilonu. A jeśli nie obawiasz się Syrii, strzeż się przynajmniej Hetytów, bo ich żądza władzy nie zna żadnych granic.
Wtedy faraon Echnaton roześmiał się ze współczuciem, tak jak na jego miejscu roześmiałby się każdy rozsądny Egipcjanin, gdyby usłyszał podobne słowa. I rzekł:
– Jak pamięć sięga, żaden wróg nie postawił stopy na czarnej ziemi i nikt nie ośmieli się tego zrobić, bo Egipt jest najbogatszym i najpotężniejszym królestwem na świecie. Ale żeby cię uspokoić, bo widzę, że majaczysz, mogę ci opowiedzieć, że Hetyci to tylko dziki lud, który pasie trzody w swoich jałowych górach, a nasi sprzymierzeńcy w Mitanni są tarczą chroniącą nas przed nimi. Także i królowi Suppiluliumasowi posłałem krzyż życia oraz, na jego prośbę, posłałem mu złota, żeby mógł w swojej świątyni postawić mi posąg naturalnej wielkości. Dlatego nie zakłóci on spokoju Egiptu, bo przecież dostanie ode mnie złota za każdym razem, gdy zażąda, mimo że lud sarka na podatki, a ja nie chciałbym obciążać go zbytnio daninami.
Horemhebowi wystąpiły żyły na twarzy, ale nauczył się już opanowywać i nie powiedział nic więcej, lecz wyszedł za mną, gdy powiedziałem, że jako lekarz nie mogę mu pozwolić na dłuższe zaprzątanie uwagi faraona. Ale gdy weszliśmy do mego domu, zaczął bić się po udzie swoją złotą pletnią i rzekł:
– Na Seta i wszystkie demony! Z łajna, które krowa zostawia za sobą na drodze, jest więcej pożytku niż z jego krzyża życia. Ale najgłupsze jest to, że gdy spojrzy mi w oczy i jak przyjaciel położy rękę na ramieniu, wtedy wierzę w jego prawdę, choć dobrze wiem, że to ja mam słuszność, a nie on. Na Seta i wszystkie demony! On nabiera siły w tym mieście, malowanym i dorodnym jak ladacznica i tak samo pachnącym. Zaprawdę, gdyby można było przyprowadzić przed niego każdego człowieka na ziemi, by z nim pomówił i dotknął go swoimi miękkimi palcami, wierzę, że świat mógłby się zmienić. Ale coś takiego jest niemożliwością.
By go rozbawić, odparłem, że być może nie jest to takie niemożliwe, a on bardzo się do tej myśli zapalił i powiedział:
– Gdyby to było możliwe, opłaciłoby się naprawdę prowadzić wielką wojnę tylko po to, żebym mógł przyprowadzić przed niego każdego mężczyznę, każdą kobietę i każde dziecko na świecie, by wlał w nie swoją siłę i odmienił ich serca. Zaprawdę, gdybym tu dłużej pozostał, sądzę, że i mnie zaczęłyby róść piersi jak dworzanom i może niedługo mógłbym karmić niemowlęta.
 
Rozdział 2
 

Powered by MyScript