Nie oglądając się na ewentualne ofiary, dopadłem pierwszego stopnia, przekręciłem pierścień na pierwszej kuli i rzuciłem ją na szczyt schodów...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
— Przyszedł opat — rzucił mi spiesznie...
»
Potem rzucił się w drugą stronę, z gardła wydobył mu się jęk i jakaś ciecz; konwulsje; żółta i lepka ciecz...
»
Nieco później magnetyzm zwierzęcy zastąpiła hipnoza, która została w pewnym stopniu zaakceptowana przez naukę dzięki wysiłkom szkockiego chirurga,...
»
Aby ograniczyć linię do rysowania tylko pod kątami o przesunięciu 45 stopni, należy w trakcie przyciągania przytrzymać wciśnięty klawisz Shift...
»
Przy takim wyodrębnieniu funkcji bibulastych i oddaniu ich w ręce rzeczywistych niewolników bibuły znikać też musi stopniowo i przygodność, wypadkowość w...
»
co są najgotowsi do ofiary? Posłuchajcie! Chcecie walki? Macie ją przed sobą; godna Polski i polskich dzieci, będzie to bój nie mniej srogi, nie mniej...
»
Rzuciła się teraz do tego bigosu, ratując go przed najmniejszym cieniem przypalenia i nagle łyżka omal nie wypadła jej z ręki...
»
~ kwasy tuszczowe, aminokwasy, wglowodany, w mniejszym stopniu witaminy i mikroelementy, dziaajce na doznania pokarmowe apetytu, pragnienia i sytoci,i...
»
Złoty pierścień miał kształt węża pożerającego własny ogon, Wielkiego Węża, który stanowił symbol Aes Sedai, ale nosiły go także Przyjęte...
»
Krasnoludy ruszyły do przodu zwartą grupą, przez cały czas walcząc z ogarniającą ich rozpaczą, a Hornborin wysoko uniósł rękę z Pierścieniem i ruszył w...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Nie czekając na rezultat postąpiłem tak samo z drugą kulą. Pierwsza wybuchła, nim uporałem się z trzecią. Wywołała taki huk i taką falę uderzeniową, że o mało nie zwaliła mnie z nóg. Nie ryzykowałem już rzucenia trzeciej, nim druga nie wybuchła, a czwartej pozbyłem się, kiedy odzyskałem ponownie równowagę. Dopiero wówczas rozejrzałem się wokół siebie.
Mima iż byli czartami kategorii I, to byli przecież także i ludźmi, a ten żołnierz ich zaskoczył. Kaigh był bez wątpienia martwy, a Krugar przyciskała dłonie do zakrwawionego boku. Pozostało nas teraz siedmioro... W tym tylko czworo dobrych czartów, ale czy, do diabła, mieliśmy jakiś wybór?
I tak już zbyt długo zwlekaliśmy czekając, aż granaty wywołujące silną falę uderzeniową odniosą stuprocentowy skutek i musieliśmy się teraz śpieszyć. Kira pobiegła przodem. Nie mieliśmy więc innego wyjścia, jak tylko porzucić Krugar i z bronią gotową do strzału pędzić za Kirą. Jedyna optymistyczna myśl, jaka mogła mi w tej sytuacji przyjść do głowy to, cóż, myśl, że przynajmniej to miejsce nie jest na tyle szczelne, żeby mogło być wykorzystane jako pułapka gazowa.
Nie spodziewałem się ujrzeć Kiry, kiedy znajdę się na następnym piętrze, a przecież tam ją zastałem. Z dwoma martwymi żołnierzami u stóp. Teoretycznie znajdowaliśmy się jeszcze trzy poziomy od Aeolii Matuze – jeśli tam w ogóle była – ale przekroczyliśmy już główny Korilon ochrany i wtargnęliśmy na teren biur, gabinetów, apartamentów mieszkalnych i laboratoriów Synodu i najwyższych urzędników.
Piętro jedenaste, ze swoimi zamkniętymi drzwiami do wszystkich pomieszczeń, przypominało kompleks hotelowy, Ładnie umeblowane, nowoczesne, wygodne pokoje były głównie gabinetami i kwaterami mieszkalnymi, dlatego też trudno było się zorientować, co jest czym. Jak należało oczekiwać, w ostatnich latach zaszły tam spore zmiany.
Koril zatrzymał się, by zaczerpnąć oddechu.
– Krugar jest na tyle w dobrym stanie, iż może spróbować „samonaprawy”, a może i nawet powstrzyma ewentualnych napastników, idących z dołu – powiedział dysząc ciężko. – Uff! Nie jestem już najmłodszy, to pewne. – Westchnął. – Cóż, nie obawiam się już żołnierzy. Prawdopodobnie możemy przejść tym korytarzem bez najmniejszych problemów; strzelajcie jednak do wszystkiego, co się porusza.
– Sądzisz, że nie podejmą dalszych prób ataku? – spytałem pełen niepokoju.
Pokręcił głową.
– Wiedzą, że ten, kto dotarł aż tutaj, nie jest niedołęgą. Nie. Ewentualni członkowie Synodu już dawno wycofali się na trzynaste piętro. Tam będą na nas czekać.
– Czy wasza czwórka wystarczy? – popatrzyłem na pozostałych.
– Zależy, ilu ich jest i kim są – wzruszył ramionami. – Do tej pory szczęście nam dopisywało. Miejmy nadzieję, że teraz nas nie opuści.
Dotarliśmy tu dzięki odpowiedniemu przygotowaniu, świetnemu wyszkoleniu czartów, informacjom uzyskanym z wnętrza Zamku, a także dzięki umiejętnościom, odwadze i tupetowi, jednak w sumie Koril miał rację. Szczęście nam dopisało. Miał też niewątpliwie rację, jeśli chodzi o dalszy rozwój wypadków. Żadne drzwi się nie otworzyły i nikt nie przeszkadzał nam w drodze poprzez jedenaste i dwunaste piętro. Słyszeliśmy jednak wszyscy, jak poziomy, które opuszczamy, są natychmiast zajmowane przez naszych przeciwników. Jakby nie było, dysponowali windami. Po prostu nie chcieli dopuścić do strzelaniny w – kwaterach należących do wysokich dostojników. Żołnierze zresztą zawiedli i przyszedł czas na ich szefów. Podejrzewałem, że w jakimś sensie żołnierze, a szczególnie oficerowie, są teraz po naszej stronie. Jeśli nam się uda, oni będą musieli odpowiadać za własne niepowodzenia przed tymiż szefami. Pomyślałem sobie, że bardziej z tego powodu, niż z jakiegokolwiek innego będą się trzymać jak najdalej od pola walki.

Powered by MyScript