Przez lat trzydzieści milczeliśmy i schylali głowy, nie
śmiejąc ust otworzyć; walczmy teraz, stając w obronie praw naszych, tym orężem, którego
Chrystus nauczył: nie mieczem Piotra, ale miłością Pawła i ewangeliczną cnotą.*
— Z MoskwÄ…?… — zakrzyknÄ…Å‚ MÅ‚ot — To tak, jakbyÅ› powiedziaÅ‚, żeby do Cygana mówić
po łacinie lub z bydlęciem prowadzić dysputę teologiczną. Na cóż się to przydało?… Cnotą!…
* miecz Piotra… miÅ‚ość PawÅ‚a — WedÅ‚ug Ewangelii Å›w. Piotr miaÅ‚ stanąć w obronie Chrystusa podczas Jego
pojmania przez wysłanników Piłata i uciąć mieczem ucho jednemu z nich, Malchusowi. Św. Paweł nauczał, że istotą
wiary Chrystusowej jest miÅ‚ość bliźniego — Sybirak zaleca zatem moralne Å›rodki walki z wrogiem, zamiast
wystąpień zbrojnych.
Tak, ale cnotą rzymską, virtute, potęgą ramienia; innego języka Moskal nie rozumie nad pięść
między ślepie.
— Ale pięść nasza nie jest dosyć silna — odparÅ‚ Sybirak wzdychajÄ…c. — Cóż byÅ›cie rzekli o
człowieku, który by wyzywał nieprzyjaciela na słabszą rękę, na lewą, gdy ma drugą mocniejszą?
Los chciał, by nas otoczyli i ścisnęli wrogowie potężni; naprzeciwko nim już nie lichych sił ciała,
ale siły ducha, co przenosi góry i wypełnia otchłanie, użyć potrzeba.
— Tak!… I znowu cierpieć wieki… i do nieskoÅ„czonoÅ›ci dźwigać to jarzmo upokorzenia,
szyderstwa, nędzy, aż wszelką siłę ducha zabije katowska pletnia*.
— A któż ci powiedziaÅ‚, że dźwigajÄ…c wÅ‚aÅ›nie, zamiast tracić, nie nabieramy siÅ‚? Masz tego
dowody na kraju i na sobie. Gdzie niewola jest lżejszą, tam miłość dla ojczyzny osłabła; Moskale
to swym barbarzyństwem przerabiają nas na bohaterów i męczenników, jakich nawet nędze i
tęsknoty wygnania uczynić nie potrafiły.
— Nie! — odrzekÅ‚ MÅ‚ot, uderzajÄ…c rÄ™kÄ… w stół wedle swego obyczaju. — Nie! TrzydzieÅ›ci lat
minęły w spokoju… potrzebujemy walki i krwawej łaźni dla pokrzepienia. Myślisz pan, że ja, co
nie mam lat dwudziestu, że towarzysze moi, równie gorący jak ja i równo młodzi, nie widzimy
całego zuchwalstwa planów naszych? Ale dlatego że one są materialnie niemożliwe, wierzymy w
nie, mamy głęboką wiarę cudów; wiemy, że garść studentów porywająca się na państwo
czterdziesto– czy sześćdziesiÄ™ciomilionowe, którego Francja i Anglia pokonać nie mogÅ‚y,
wydadzą się szaleńcami… ale rachujemy też na zgniliznę, co toczy to cielsko olbrzyma. W tej
moskiewskiej bryle odzywa się też pragnienie swobody, ruszają powoli składowe jej pierwiastki,
rozpoczyna dezorganizacja. Ręka Mikołaja tylko mogła ten chaos fermentujący powstrzymać od
rozkładu mrozem despotyzmu, tak jak Syberia lat tysiące zamarzłego przechowywała mamuta.
Naszymi sprzymierzeńcami są choroby nieprzyjaciela: jego głupota i upór.
— Tak, ale wy siÄ™ wybieracie jutro w pochód, jak widzÄ™ — przerwaÅ‚ Sybirak — gdy dÅ‚ugo
jeszcze nie możecie być doń gotowi… Lud…
— Lud bÄ™dziemy mieli za sobÄ… — porywczo przerwaÅ‚ mÅ‚ody czÅ‚owiek — kupiemy go sobie
ziemiÄ….
— Lud już siÄ™ jej skÄ…dinÄ…d spodziewa, a rzÄ…dowi bodaj wiÄ™cej niż nam wierzy, coÅ›my mu jÄ…
przyrzekali lat tyle… i nie dali nic dotąd. Na lud potrzeba lat długich i wielkiej z naszej strony
cierpliwości.
— GorÄ…co namiÄ™tnej walki szybko doprowadza do dojrzaÅ‚oÅ›ci — rzekÅ‚ MÅ‚ot. — Lud siÄ™ da
pociągnąć! Tylko odwagi, tylko zuchwalstwa!…
|