Jako że był jednym z lepiej zbudowanych chłopców w szkole, wszyscy, nie wyłączając jego samego, uważali, że powinien grać w reprezentacji, zwłaszcza że jego nieżyjący starszy brat, David, był swego czasu gwiazdą drużyny. Podczas pierwszego meczu wszystko szło dobrze aż do momentu, kiedy Adam otrzymał piłkę i miał ją rozegrać według starannie wyuczonego schematu. Zaledwie po paru metrach biegu powalono go na ziemię i natychmiast poczuł ból. Nim wszyscy się podnieśli, już zdążył nabrać przekonania, że jest to kolejna dziedzina, w której nigdy nie dorówna swojemu bratu. Otrząsnąwszy się ze wspomnień, wziął szybki prysznic, zgolił gęsty zarost, który jeszcze przed piątą znowu przyciemni mu brodę, i zaczesał do tyłu bujne, czarne włosy. Wciągnął ubranie, prawie nie patrząc w lustro odbijające jego młodą, przystojną twarz. W niecałe dziesięć minut od wstania z łóżka parzył kawę w ich mającej dwa na cztery metry kuchni. Rozejrzał się po ciasnym, kiepsko urządzonym mieszkaniu i po raz kolejny obiecał sobie, że gdy tylko skończy studia medyczne, znajdzie dla siebie i Jennifer jakieś przyzwoite lokum. Po śniadaniu siadł w pokoju przy biurku i rzucił okiem na materiał, nad którym pracował poprzedniego wieczora. Ogarnęła go fala niepokoju. Za niespełna cztery godziny stanie przed groźnym doktorem Thayerem Nortonem, dyrektorem Instytutu Medycyny Wewnętrznej. Wokół zgromadzą się pozostali studenci trzeciego roku, mający razem z Adamem zajęcia z interny. Być może kilku z nich, jak choćby Charles Hanson, będzie trzymać za niego kciuki, ale cała reszta będzie mniej lub bardziej zadowolona, jeśli zrobi z siebie głupka - co było zresztą bardzo prawdopodobne. Adam nigdy nie umiał się dobrze zaprezentować przed większym audytorium, co stanowiło kolejny powód do rozczarowania dla jego ojca, który sam był błyskotliwym mówcą. Na początku semestru Adam stracił wątek w połowie wstępnej prezentacji wybranego przez siebie przypadku i doktor Norton nieustannie mu to wypominał. W konsekwencji Adam przełożył swoje zasadnicze wystąpienie na ostatnie zajęcia, mając nadzieję, że z czasem nabierze większej pewności siebie. Udało mu się to tylko po części. Wiedział, że tego dnia czekają go ciężkie chwile i właśnie dlatego wstał jeszcze przed wschodem słońca. Chciał ponownie przejrzeć cały materiał. Odchrząknął i, starając się nie słyszeć zgiełku budzącego się Nowego Jorku, po raz kolejny zaczął swój referat. Mówił na głos, wyobrażając sobie, że stoi przed doktorem Nortonem. Jennifer zapewne spałaby do dziesiątej, gdyby nie dwie sprawy: po pierwsze, na dziewiątą miała zamówioną wizytę u lekarza, a po drugie, już o siódmej piętnaście w sypialni zrobiło się tak gorąco jak w tropikach. Cała spocona, skopała pościel i przez chwilę leżała nieruchomo, aż powrócił do niej szok wczorajszego odkrycia. Wczoraj - po miesiącu wmawiania sobie, że to niemożliwe - kupiła domowy test ciążowy. Nie miała dwóch kolejnych miesiączek, a co więcej, zaczęła odczuwać poranne mdłości. I właśnie przede wszystkim to ostatnie skłoniło ją do kupienia testu. Nie mając całkowitej pewności, nie chciała niepokoić Adama, który i tak przez ostatnie miesiące był spięty i poirytowany. Wynik testu okazał się pozytywny i dzisiaj szła do ginekologa. Ostrożnie wstała z łóżka zastanawiając się, czy ktokolwiek zdaje sobie sprawę z tego, że tancerze - pomimo zwinności i gracji prezentowanej na scenie - rano zawsze są obolali i mają trudności z poruszaniem się. Kiedy rozciągała mięśnie nóg, ogarnął ją strach; nawet przez chwilę zapomniała o nudnościach.
|