Upewnić się co do losów Karola, który leżał już może w kostnicy, bo co z tego, że informacja o wypadkach nic o nim nie wiedziała, takie rzeczy mogły do nich docierać z opóźnieniem. Tylko ten jeden facet wiedział wszystko na bieżąco. Nie dała rady. Jedyny telefon zabezpieczony przed podsłuchem był jej niedostępny, zamknięty w gabinecie Karola, a nie mogła przecież toczyć takiej rozmowy na ludzkich uszach! Weszłaby tam przez okno po krześle, po drabince, jakkolwiek, gdyby Justynka i Helenka tak jej nie pilnowały i nie próbowały uspokoić, ciężko wystraszone owym stanem skamienienia. Helenka bąkała nawet coś o pomocy lekarskiej ale Justynka, z uwagą przyjrzawszy się butelce koniaku, uznała, że medykamentu powinno wystarczyć Pocieszona myślą, iż w szybkim tempie biegną tylko złe wiadomości, dobre zaś wloką się żółwim krokiem Malwina dość wcześnie poszła spać. I teraz właśnie obudził ją dźwięk niezrozumiały acz znajomy. Któż, na miły Bóg, mógł chrapać na sąsiednim łożu, jeśli Karol był nieżywy...?! Poruszyła się, usiadła, popatrzyła. Nie uwierzyła własnym oczom. Przy jej boku chrapał Karol. Żywy. W żadnym wypadku żadne zwłoki w ten sposób chrapać nie mogły! Rozczarowanie było tak potężne, że przez bardzo długą chwilę nie umiała się z nim pogodzić. Z wyrazem śmiertelnego oburzenia wpatrywała się w śpiącą postać i doczekałaby się zapewne jej przebudzenia, gdyby nie nagła myśl o samochodzie. Jezus Mario, ukradli mu tego jaguara czy nie...?! Zerwała się gorączkowo, w szlafroku i w rannych pantoflach runęła ku drzwiom wyjściowym, zatrzymała się, zawróciła i popędziła do gabinetu. Był otwarty. Przez okno ujrzała za żywopłotem kawałek parkingu i fragmenty samochodów, nic jej to nie dało, chwyciła słuchawkę telefonu, uświadomiła sobie, że nie ma potrzeby pytać o losy Karola, skoro na własne oczy widziała go przed chwilą w sypialni żywego i chrapiącego, i wreszcie wybiegła przed dom. Nie zważając na błoto, nerwowym truchtem podążyła aż na ulicę i pierwsze, co ujrzała, to ten wstrętny, wspaniały pojazd. Stał sobie spokojnie na skraju placyku, tuż przy ich żywopłocie. ! Czyli wszystko na nic... Znacznie wolniej wróciła do domu. - Co też pani robi, w takich pantoflach po tym błocie - skarciła ją ze zgorszeniem Helenka, wyglądając z kuchni. - W nocy padało i wszędzie mokro. Ja bym pani powiedziała, że samochód jest, bo już byłam popatrzeć. Malwina chwyciła się za gors i bez słowa zniknęła w łazience. Kiedy wreszcie zdołała przystosować się do okropnej rzeczywistości i przyodziana w poranną szatę zmierzała ku jadalni, byli tam już wszyscy. Zatrzymała się przed progiem, usłyszawszy głosy. - ...a pani Malwina nam tu wariactwa dostawała- mówiła potępiająco Helenka. - Aż nie było wiadomo, co robić... - Sama dzwoniłam do pogotowia i w ogóle gdzie popadło, bo ciocia nie była zdolna do niczego - poinformowała grzecznie Justynka. - Wujek nie leżał w żadnym szpitalu, więc tyle przynajmniej... - Bo ja nic nie mówię, ale chociaż mógłby pan zadzwonić. To na serce umrzeć można... - A wyglądało, że wujek wybiegał w pośpiechu, ja się nie wtrącam, tylko mówię i od razu się przyznam, że do gabinetu zajrzałam przez okno, takie to robiło złe wrażenie... - A pani Malwina jakby się w mumię zamieniła, dech i głos jej odebrało... Malwina tuż za drzwiami słuchała chciwie, - A skąd ja miałem wiedzieć, że tu się coś dzieje - powiedział z lekką irytacją i akcentem zaskoczenia Karol, który tak był zdumiony wyrzutami ze strony osób dotychczas niesłyszalnych i prawie niewidocznych, że poczuł potrzebę usprawiedliwienia własnych poczynań. - Nie było mnie przecież. - Ale wszyscy myśleli, że wujek był. - Odjechałem wcześniej. A co tu się w ogóle stało? Malwina też chciała wiedzieć, co się właściwie stało, skoro nie nastąpiło nic z tego, czego się spodziewała, i Karol nie brał w tym żadnego udziału, Oddaliła się na palcach kilka kroków i wróciła, postukując obcasami. - Bardzo przepraszam - rzekła z godnością, przerywąjąc siostrzenicy pierwsze zdanie i siadając przy stole. - Nie zrobiłam śniadania, ale widzę, że Helenka mnie zastąpiła. Myślałam, że coś z tobą i trochę się zdenerwowałam. Nic nie wiem, co się tu działo naprawdę, bo wzięłam relanium i możliwe, że zaspałam. - Ładne mi trochę - mruknęła pod nosem Helenka. - Ja już wiem, co tu było.
|