— No to myślę, że zrobimy interes.
— Dobrze! — odparła uszczęśliwiona Penelopa. — Kiedy zarobimy trochę pienię-
dzy przepowiadając przyszłość, mogę ci powiedzieć, kto wygra wyścig lub walkę, ty na
to postawisz i...
— Nie — przerwała Mysz. — Jeśli wygram za dużo pieniędzy, zwrócę na siebie uwa-
gę. Znacznie lepiej robić to po kawałku — przyjrzała się Penelopie i zmarszczyła brwi.
— Mamy też inny problem. Jeśli rozejdzie się wieść, że mała dziewczynka wskazuje wy-
grywających, będziemy miały szybko niepożądanych gości.
— Może będziemy mogły zarabiać tak, jak na Ostatniej Szansie? — zaproponowa-
ła Penelopa.
— Przecież ci powiedziałam: nie mogę ryzykować wielkich wygranych.
— Nie — powiedziała dziewczynka. — Miałam na myśli sposób, w jaki ustawiały-
śmy gry w karty. Ty grałaś, a ja ci sygnalizowałam. Może ty będziesz wróżyła, a ja ci
będę podpowiadała, co masz mówić.
Mysz zastanowiła się.
— To by się dało zrobić — przyznała wreszcie.
A. ponieważ nie pojawił się żaden lepszy pomysł, popołudnie spędziły na ustalaniu
skomplikowanej serii sygnałów, za pomocą których Penelopa mogłaby podawać Myszy
podstawowe informacje o każdym kliencie, który ją odwiedzi. Następnie o zmierzchu
Mysz dopadła kierownika kiosków i namiotów, dała mu krótki pokaz swych umiejęt-
ności, zaoferowała mu podział zysków 60:40 na korzyść wesołego miasteczka w zamian
za użytkowanie kiosku plus wyżywienie i mieszkanie, a w dziesięć minut później już za-
warła umowę.
183
Wieczór spędziły na dekorowaniu kiosku, zrobiły też dla Myszy odpowiedni ko-stium, następnie zjadły późną kolację w namiocie, gdzie znajdowała się stołówka załogi
i padły na tapczany, które dostarczono im do tylnej części ich budki.
Zbudziły się wreszcie, zjadły śniadanie, a następnie czekały na otwarcie wesołego
miasteczka. Penelopa była tak podniecona, że z trudem tylko zachowywała milczenie.
— Odpręż się — powiedziała Mysz. — Bram nie otworzą jeszcze przez pół godziny.
— Wiem — odrzekła Penelopa. — Ale czy to nie cudowne? Znów pracujemy razem!
I popatrz na tych wszystkich Ludzi i kosmitów!
— Innymi słowy: naciągaczka — orzekła Mysz.
— Co?
— Nic. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa.
— Och, jestem. Czy będziemy mogły zawsze pracować razem, Mysz?
— Wolałabym raczej, abyśmy razem przeszły na emeryturę i spędzały czas otoczo-
ne luksusem — stwierdziła kwaśno Mysz. — Ale aż do tego szczęśliwego dnia nadal je-
steśmy drużyną.
Przy głównej alei zaczęli gromadzić się inni pracownicy, przygotowując swe namioty
i kioski. Dwie trzecie z nich stanowili jaskrawo odziani Ludzie, ale byli też Canphoryci,
Lodinici, Molluteci i Domarianie. Dokładnie naprzeciw nich, kierując kioskiem z grą,
która zdawała się nie mieć żadnego sensu, siedział kosmita z rasy, której Mysz nigdy do-
tąd nie oglądała. Był dwunożny, pokryty jasnozielonymi łuskami i miał szary, podobny
do skorupy garb, ciągnący się od karku do miejsca tuż nad pośladkami. Mierzył nie wię-
cej niż pięć stóp wzrostu, ale jego rozrośnięte ciało i grube kończyny sugerowały wielką
siłę fizyczną. Mysz kiwnęła mu głową na powitanie, on zaś w odpowiedzi rozchylił swój
rogaty dziób. Mysz miała nadzieję, że był to uśmiech.
Następnie otworzyły się bramy i ciżba zalała wesołe miasteczko.
Zdobycie pierwszego klienta zabrało Myszy prawie trzy godziny, a po następnych
dwóch zgłosił się kolejny. Ale gdy wygrana 23:1 sprawdziła się na miejscowym torze
wyścigowym i rozeszła się wieść, że to zwycięstwo przepowiedziała miejscowa wróżka,
wkrótce do jej budki utworzyła się kolejka.
Wróżyła nieszczęśliwym mężom i niewiernym żonom, pełnym nadziei hazardzi-
stom i beznadziejnym narkomanom, bogatym i biednym, Ludziom i kosmitom, do-
brym i złym istotom. Penelopa nigdy nie oddalała się bardziej niż o dziesięć jardów.
Działała jako jej poniterka, zbierając pieniądze i namawiając przechodniów, by korzy-
stali z usług przewidywania przyszłości.
Aż wreszcie, trzeciego dnia rano, kiedy właśnie podała Lodinicie przewidywany wy-
nik jakiegoś meczu, dziewczynka podniosła głowę i ujrzała wpatrującą się w nią znajo-
mą, brodatą twarz.
184
— Nieźle nas wystawiłaś do wiatru, to ci muszę przyznać — oświadczył Jankeski Kliper bez cienia wrogości. Mocno schwycił Penelopę za rękę i przystawił jej do boku
lufę pistoletu.
— W jaki sposób nas znalazłeś? — spytała Mysz.
|