— Do czego pan zmierza konkretnie, Poirot? — puÅ‚kownik Johnson skubnÄ…Å‚ wÄ…sa...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Drugim motywem, który sk³ania wielu autorów do pos³ugiwania siê klasyfikacj¹ zobowi¹zañ na zobowi¹zania rezultatu i starannego dzia³ania, jest d¹¿enie zmierzaj¹ce do...
»
W środku zastałem ledwie garstkę ludzi, czemu trudno się dziwić, ponieważ żniwa były w pełni, a do zmierzchu zostało wciąż pięć, sześć godzin...
»
jest więc realizować działania zmierzające do eliminacji presji inflacyjnej, aniżeli przedsięwzięcia pożądane w celu zwal-czania objawów recesji...
»
Cotton Mather w swojej demonicznej "Szóstej Księdze", której nie należy czytać po zmierzchu, rzucając klątwę bynajmniej nie przebierał w słowach...
»
Kiedy o zmierzchu Richard Parker wrócił do łodzi nieco wcześniej niż poprzedniego dnia, byłem na to przygotowany...
»
ekspertów; ka¿dy z nich przegl¹da opinie po-zosta³ych i zmierza do konsensusu)Uwaga: mog¹ siê pojawiæ uprzedzenia, np...
»
muszê przede wszystkim dbaæ o to, aby mieæ z czego ¿yæ, muszê byæ realist¹, niejestem pilotem...
»
— Ha! Pora ci już, pora rozejrzeć siÄ™ za jakÄ… gÅ‚upiÄ… panną…ByÅ‚o rzeczÄ… powszechnie wiadomÄ…, że John Nieven jest nieprzejednanym wrogiem kobiet,...
»
Stryj spostrzegł dziecko i zapytał szorstkim tonem: - Czego chcesz? Dziecko odpowiedziało niepewnie: - Mamusia mnie przysłała, żeby pan dał mi...
»
zmierzających do skompensowania sobie wynikającegostąd ubytku dochodów wzrostem cen...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


— TwierdzÄ™, że to szczególne cechy osobowoÅ›ci Simeona Lee rozpÄ™taÅ‚y pewne siÅ‚y, które w rezultacie przyniosÅ‚y mu Å›mierć.
— WiÄ™c pan uważa, że diamenty nie wiążą siÄ™ z tÄ… zbrodniÄ…?
Poirot uśmiechnął się, widząc zdumienie na twarzy pułkownika Johnsona.
— Mon cher[7] — wyjaÅ›niÅ‚ — to szczególne cechy charakteru kazaÅ‚y Simeonowi trzymać kamienie warte dziesięć tysiÄ™cy funtów w sypialni! NaprawdÄ™ niewiele osób by tak postÄ…piÅ‚o. — Tak rzeczywiÅ›cie jest, panie Poirot — inspektor Sugden odczuwaÅ‚ wrÄ™cz intelektualnÄ… satysfakcjÄ™; wreszcie pojÄ…Å‚, o co chodzi rozmówcy. — Z pana Lee byÅ‚ kawaÅ‚ oryginaÅ‚a.
Trzymał te tak cenne kamienie stale koło siebie, by móc codziennie brać je do ręki i wspominać dawne lata. I dlatego wolał ich nie szlifować.
— WÅ‚aÅ›nie tak! Tak dokÅ‚adnie myÅ›lÄ™! — Poirot przytaknÄ…Å‚ żywo. — Jest pan bystrym czÅ‚owiekiem, inspektorze.
Inspektor Sugden wydawał się nieco zakłopotany tym komplementem.
— Jeszcze jedna rzecz, Poirot — zaczÄ…Å‚ Johnson. — Nie wiem, czy pan spostrzegł…
— Mais oui[8] — Poirot nie dal mu dokoÅ„czyć — wiem, do czego pan zdąża. Pani Magdalena powiedziaÅ‚a nam wiÄ™cej, niż siÄ™ jej wydaje. DziÄ™ki niej mamy już dość wyraźny obraz ostatniego spotkania rodzinnego. A wiÄ™c Alfred zÅ‚oÅ›ciÅ‚ siÄ™ na ojca, a David wyglÄ…daÅ‚ tak, jakby chciaÅ‚ ojca zamordować. Nie ma powodu wÄ…tpić w trafność tych obserwacji, ale przede wszystkim dajÄ… nam one możliwość wydedukowania, co siÄ™ wÅ‚aÅ›ciwie zdarzyÅ‚o podczas tej rodzinnej kłótni. Po co Simeon Lee Å›ciÄ…gnÄ…Å‚ wszystkich do siebie? Dlaczego, gdy przyszli, rozmawiaÅ‚ akurat z prawnikiem? Parbleu[9], to nie byÅ‚ przypadek. Simeon chciaÅ‚, żeby usÅ‚yszeli jego sÅ‚owa o testamencie! Biedny staruszek, siedzi w swoim fotelu, pozbawiony uciech, w których tak zasmakowaÅ‚ za mÅ‚odu! WymyÅ›liÅ‚ wiÄ™c sobie zabawÄ™. ZrÄ™cznie wyzwala skrywane namiÄ™tnoÅ›ci swoich bliskich, zwÅ‚aszcza te grzeszne, chciwość w szczególnoÅ›ci. I patrzy z upodobaniem na nieunikniony konflikt emocji i żądz. Ta superintryga obejmuje wszystkich. George’a Lee tak samo jak innych, choć żona milczy na jego temat. Prawdopodobnie zresztÄ… i w jej kierunku Simeon posÅ‚aÅ‚ jakÄ…Å› zatrutÄ… strzaÅ‚Ä™, albo i dwie. Dowiemy siÄ™ od innych o tym, co starzec powiedziaÅ‚ George’owi Lee i jego żonie…
Poirot przerwał, bo drzwi otworzyły się i wszedł David Lee.
XII 
David Lee trzymał się w garści. Zachowywał się w sposób wręcz nienaturalnie powściągliwy. Podszedł do nich, przysunął sobie krzesło, usiadł i z powagą patrzył pytająco na pułkownika Johnsona.
Światło lampy padało na jego jasne włosy i podkreślało delikatną linię policzków. Wyglądał wprost niewiarygodnie młodo jak na syna pomarszczonego staruszka, którego zwłoki spoczywały na piętrze.
— A wiÄ™c co, panowie, mógÅ‚bym wam powiedzieć?
— SÅ‚yszeliÅ›my, panie Lee — zaczÄ…Å‚ puÅ‚kownik Johnson — że w pokoju paÅ„skiego ojca odbyÅ‚o siÄ™ dziÅ› po poÅ‚udniu coÅ› w rodzaju spotkania rodzinnego?
— Tak, ale nie byÅ‚a to żadna ważna narada rodzinna.
— Jak to wyglÄ…daÅ‚o?
— Mój ojciec nie miaÅ‚ dobrego nastroju. To byÅ‚ już mocno starszy czÅ‚owiek, schorowany, dlatego trzeba go zrozumieć. Zdaje siÄ™, że Å›ciÄ…gnÄ…Å‚ nas tam do siebie w celu… po to, by sobie ulżyć, a nam dokuczyć.
— PamiÄ™ta pan, co powiedziaÅ‚?
— NagadaÅ‚ gÅ‚upstw. MówiÅ‚, że nie ma z nas żadnego pożytku, wszyscy jesteÅ›my do niczego i w caÅ‚ej rodzinie nie sposób znaleźć jednego prawdziwego mężczyzny. Pilar, moja hiszpaÅ„ska siostrzenica, jest warta dwa razy tyle co każdy z nas, oÅ›wiadczyÅ‚. Powiedział… — David przerwaÅ‚.
— ProszÄ™, panie Lee — zachÄ™caÅ‚ Poirot. — ProszÄ™ powtórzyć jak najdokÅ‚adniej.
— PowiedziaÅ‚, że przypuszcza — David wspominaÅ‚ to z wyraźnym ociÄ…ganiem — iż gdzieÅ› w Å›wiecie ma synów dużo lepszych od nas, chociaż nieÅ›lubnych…
Na wrażliwej twarzy Davida pojawił się wyraz zdegustowania. Inspektor Sugden, który bacznie go obserwował, wychylił się do przodu i spytał:
— Czy ojciec zwracaÅ‚ siÄ™ bezpoÅ›rednio do paÅ„skiego brata George’a?
— Do George’a? Nie pamiÄ™tam. A, tak, rzeczywiÅ›cie, powiedziaÅ‚ George’owi, że musi ograniczyć wydatki, bo bÄ™dzie miaÅ‚ zmniejszonÄ… pensjÄ™. PensjÄ™ wypÅ‚aca mu ojciec. George zrobiÅ‚ siÄ™ czerwony jak indor i wymamrotaÅ‚, że nie zwiąże koÅ„ca z koÅ„cem. Ojciec radziÅ‚, by Magdalena też zaczęła żyć oszczÄ™dniej. Szczególna zÅ‚oÅ›liwość, bo George byÅ‚ zawsze strasznym dusigroszem, a wÅ‚aÅ›nie jego żona szasta pieniÄ™dzmi, by zaspokoić swoje ekstrawaganckie gusta.
— A wiÄ™c Magdalenie też siÄ™ dostaÅ‚o?
— Tak. Ojciec wspomniaÅ‚ coÅ›, co zabrzmiaÅ‚o bardzo paskudnie: że Magdalena żyÅ‚a swego czasu z oficerem marynarki. PowiedziaÅ‚ wprawdzie, że ma na myÅ›li jej ojca, ale to byÅ‚o perfidnie dwuznaczne. Magdalena spurpurowiaÅ‚a. Wcale jej siÄ™ nie dziwiÄ™.
— Czy ojciec mówiÅ‚ coÅ› o swojej zmarÅ‚ej żonie, paÅ„skiej matce? — spytaÅ‚ Poirot.
David poczuł, jak krew uderza mu do głowy. Kurczowo zacisnął ręce na krawędzi stołu, drżał.
— Tak. ObraziÅ‚ jej pamięć — wykrztusiÅ‚.
— Co powiedziaÅ‚? — drążyÅ‚ Johnson.

Powered by MyScript