— TwierdzÄ™, że to szczególne cechy osobowoÅ›ci Simeona Lee rozpÄ™taÅ‚y pewne siÅ‚y, które w rezultacie przyniosÅ‚y mu Å›mierć. — WiÄ™c pan uważa, że diamenty nie wiążą siÄ™ z tÄ… zbrodniÄ…? Poirot uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, widzÄ…c zdumienie na twarzy puÅ‚kownika Johnsona. — Mon cher[7] — wyjaÅ›niÅ‚ — to szczególne cechy charakteru kazaÅ‚y Simeonowi trzymać kamienie warte dziesięć tysiÄ™cy funtów w sypialni! NaprawdÄ™ niewiele osób by tak postÄ…piÅ‚o. — Tak rzeczywiÅ›cie jest, panie Poirot — inspektor Sugden odczuwaÅ‚ wrÄ™cz intelektualnÄ… satysfakcjÄ™; wreszcie pojÄ…Å‚, o co chodzi rozmówcy. — Z pana Lee byÅ‚ kawaÅ‚ oryginaÅ‚a. TrzymaÅ‚ te tak cenne kamienie stale koÅ‚o siebie, by móc codziennie brać je do rÄ™ki i wspominać dawne lata. I dlatego wolaÅ‚ ich nie szlifować. — WÅ‚aÅ›nie tak! Tak dokÅ‚adnie myÅ›lÄ™! — Poirot przytaknÄ…Å‚ żywo. — Jest pan bystrym czÅ‚owiekiem, inspektorze. Inspektor Sugden wydawaÅ‚ siÄ™ nieco zakÅ‚opotany tym komplementem. — Jeszcze jedna rzecz, Poirot — zaczÄ…Å‚ Johnson. — Nie wiem, czy pan spostrzegł… — Mais oui[8] — Poirot nie dal mu dokoÅ„czyć — wiem, do czego pan zdąża. Pani Magdalena powiedziaÅ‚a nam wiÄ™cej, niż siÄ™ jej wydaje. DziÄ™ki niej mamy już dość wyraźny obraz ostatniego spotkania rodzinnego. A wiÄ™c Alfred zÅ‚oÅ›ciÅ‚ siÄ™ na ojca, a David wyglÄ…daÅ‚ tak, jakby chciaÅ‚ ojca zamordować. Nie ma powodu wÄ…tpić w trafność tych obserwacji, ale przede wszystkim dajÄ… nam one możliwość wydedukowania, co siÄ™ wÅ‚aÅ›ciwie zdarzyÅ‚o podczas tej rodzinnej kłótni. Po co Simeon Lee Å›ciÄ…gnÄ…Å‚ wszystkich do siebie? Dlaczego, gdy przyszli, rozmawiaÅ‚ akurat z prawnikiem? Parbleu[9], to nie byÅ‚ przypadek. Simeon chciaÅ‚, żeby usÅ‚yszeli jego sÅ‚owa o testamencie! Biedny staruszek, siedzi w swoim fotelu, pozbawiony uciech, w których tak zasmakowaÅ‚ za mÅ‚odu! WymyÅ›liÅ‚ wiÄ™c sobie zabawÄ™. ZrÄ™cznie wyzwala skrywane namiÄ™tnoÅ›ci swoich bliskich, zwÅ‚aszcza te grzeszne, chciwość w szczególnoÅ›ci. I patrzy z upodobaniem na nieunikniony konflikt emocji i żądz. Ta superintryga obejmuje wszystkich. George’a Lee tak samo jak innych, choć żona milczy na jego temat. Prawdopodobnie zresztÄ… i w jej kierunku Simeon posÅ‚aÅ‚ jakÄ…Å› zatrutÄ… strzaÅ‚Ä™, albo i dwie. Dowiemy siÄ™ od innych o tym, co starzec powiedziaÅ‚ George’owi Lee i jego żonie… Poirot przerwaÅ‚, bo drzwi otworzyÅ‚y siÄ™ i wszedÅ‚ David Lee. XII David Lee trzymaÅ‚ siÄ™ w garÅ›ci. ZachowywaÅ‚ siÄ™ w sposób wrÄ™cz nienaturalnie powÅ›ciÄ…gliwy. PodszedÅ‚ do nich, przysunÄ…Å‚ sobie krzesÅ‚o, usiadÅ‚ i z powagÄ… patrzyÅ‚ pytajÄ…co na puÅ‚kownika Johnsona. ÅšwiatÅ‚o lampy padaÅ‚o na jego jasne wÅ‚osy i podkreÅ›laÅ‚o delikatnÄ… liniÄ™ policzków. WyglÄ…daÅ‚ wprost niewiarygodnie mÅ‚odo jak na syna pomarszczonego staruszka, którego zwÅ‚oki spoczywaÅ‚y na piÄ™trze. — A wiÄ™c co, panowie, mógÅ‚bym wam powiedzieć? — SÅ‚yszeliÅ›my, panie Lee — zaczÄ…Å‚ puÅ‚kownik Johnson — że w pokoju paÅ„skiego ojca odbyÅ‚o siÄ™ dziÅ› po poÅ‚udniu coÅ› w rodzaju spotkania rodzinnego? — Tak, ale nie byÅ‚a to żadna ważna narada rodzinna. — Jak to wyglÄ…daÅ‚o? — Mój ojciec nie miaÅ‚ dobrego nastroju. To byÅ‚ już mocno starszy czÅ‚owiek, schorowany, dlatego trzeba go zrozumieć. Zdaje siÄ™, że Å›ciÄ…gnÄ…Å‚ nas tam do siebie w celu… po to, by sobie ulżyć, a nam dokuczyć. — PamiÄ™ta pan, co powiedziaÅ‚? — NagadaÅ‚ gÅ‚upstw. MówiÅ‚, że nie ma z nas żadnego pożytku, wszyscy jesteÅ›my do niczego i w caÅ‚ej rodzinie nie sposób znaleźć jednego prawdziwego mężczyzny. Pilar, moja hiszpaÅ„ska siostrzenica, jest warta dwa razy tyle co każdy z nas, oÅ›wiadczyÅ‚. Powiedział… — David przerwaÅ‚. — ProszÄ™, panie Lee — zachÄ™caÅ‚ Poirot. — ProszÄ™ powtórzyć jak najdokÅ‚adniej. — PowiedziaÅ‚, że przypuszcza — David wspominaÅ‚ to z wyraźnym ociÄ…ganiem — iż gdzieÅ› w Å›wiecie ma synów dużo lepszych od nas, chociaż nieÅ›lubnych… Na wrażliwej twarzy Davida pojawiÅ‚ siÄ™ wyraz zdegustowania. Inspektor Sugden, który bacznie go obserwowaÅ‚, wychyliÅ‚ siÄ™ do przodu i spytaÅ‚: — Czy ojciec zwracaÅ‚ siÄ™ bezpoÅ›rednio do paÅ„skiego brata George’a? — Do George’a? Nie pamiÄ™tam. A, tak, rzeczywiÅ›cie, powiedziaÅ‚ George’owi, że musi ograniczyć wydatki, bo bÄ™dzie miaÅ‚ zmniejszonÄ… pensjÄ™. PensjÄ™ wypÅ‚aca mu ojciec. George zrobiÅ‚ siÄ™ czerwony jak indor i wymamrotaÅ‚, że nie zwiąże koÅ„ca z koÅ„cem. Ojciec radziÅ‚, by Magdalena też zaczęła żyć oszczÄ™dniej. Szczególna zÅ‚oÅ›liwość, bo George byÅ‚ zawsze strasznym dusigroszem, a wÅ‚aÅ›nie jego żona szasta pieniÄ™dzmi, by zaspokoić swoje ekstrawaganckie gusta. — A wiÄ™c Magdalenie też siÄ™ dostaÅ‚o? — Tak. Ojciec wspomniaÅ‚ coÅ›, co zabrzmiaÅ‚o bardzo paskudnie: że Magdalena żyÅ‚a swego czasu z oficerem marynarki. PowiedziaÅ‚ wprawdzie, że ma na myÅ›li jej ojca, ale to byÅ‚o perfidnie dwuznaczne. Magdalena spurpurowiaÅ‚a. Wcale jej siÄ™ nie dziwiÄ™. — Czy ojciec mówiÅ‚ coÅ› o swojej zmarÅ‚ej żonie, paÅ„skiej matce? — spytaÅ‚ Poirot. David poczuÅ‚, jak krew uderza mu do gÅ‚owy. Kurczowo zacisnÄ…Å‚ rÄ™ce na krawÄ™dzi stoÅ‚u, drżaÅ‚. — Tak. ObraziÅ‚ jej pamięć — wykrztusiÅ‚. — Co powiedziaÅ‚? — drążyÅ‚ Johnson.
|